Pairing: Camus x Mikaze Ai
Gatunek: Romans, shounen-ai
Ograniczenia: T (+13)
Uwagi: W tekście pojawia się pewien spoiler z gry, zaś tekst pisany kursywą jest to przetłumaczony przez Qaszkę fragment piosenki "Poison Kiss"
"Poison Kiss"
Od ostatniego koncertu Starish
coś się zmieniło we wszystkich członkach Quartet Night, jednak tak naprawdę
żaden z nich nie potrafił się nawet do tego przyznać, starając się udawać, że
wszystko jest, tak jak było. Jednak pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy,
była chęć do zaczęcia wspólnych prób. Tym razem dyrektor nawet nie musiał ich
zbytnio do tego zmuszać, a sam chętnie zjawił się na ich wspólnej próbie, zaraz
z członkami Starish, w końcu ci też mogą się dużo nauczyć od ich bardziej
doświadczonych kolegów. Kiedy próba się skończyła, każdy z nich chciał rozejść
się w swoją stronę, jak to zwykle bywało. Camus zabrał tylko swoje rzeczy i
dość chłodnym spojrzeniem rozejrzał się po pomieszczeniu. Co prawda wspólne
próby dawały mu już nieco więcej przyjemności, jednak po nich wolał raczej udać
się i w spokoju wypić sobie herbatę, jedząc jakieś słodkie ciasteczka. Zaraz
zauważył, że Mikaze rozmawia ze swoimi kouhaiami, miał nawet wrażenie, że ta
trójka o czymś dyskutuje, to jednak nie była jego sprawa. Zerknął jeszcze na
Cecila, aby upewnić się, czy ten nie ma zamiaru nagle z nim o czymś
porozmawiać, po czym opuścił salę prób.
Trudno określić jakim cudem, ale
ostateczni skończył pijąc herbatkę wraz z towarzyszami ze swojego zespołu.
Chyba rozchodzenie się w swoją stronę zawsze kończyło się trafieniem do
jednego pokoju i spędzaniem czasu wspólnie, w końcu i tak nie mają nic lepszego
do roboty. Postanowił jednak nie zwracać zbytnio uwagi i po prostu delektować
się swoją herbatą, to nie jego problem, że ta hołota tutaj przyszła, więc nie
ma obowiązku się nią zajmować.
- Ai-Ai! Czemu się nie przyłączysz i nie napijesz z nami herbatki? – zawołał nagle Reiji, przerywając chwilę spokoju i spowodował, że wszyscy zerknęli na wspomnianego chłopaka. Mikaze siedział kawałek od nich na jakimś fotelu i czytał przypadkową książkę. Chyba nigdy nie dołączał się do picia z nimi herbaty, zawsze siedział gdzieś z boku i zajmował się czytaniem jakiś książek.
- Nie widzę powodu – odpowiedział po prostu, nawet nie odrywając wzroku od książki, widać lektura była dla niego ważniejsza.
- No ale, Ai-Ai! – zaczął znów szatyn, co nieco zaczęło denerwować Camusa, skoro muszą tak hałasować, niech lepiej pójdą w jakieś inne miejsce! Nim jednak się zorientował, do tego cichego pomieszczenia, w którym miał zamiar spokojnie pić swoją herbatkę, wpadły te durne dzieciaki ze Starish, a konkretnie kouhaie Mikaze, chyba ostatnie aż za bardzo się ze sobą zbratali… Co prawda chciał zignorować ich obecność, jednak zwrócił uwagę, że prowadzą jakąś krótką dyskusję ze swoim senpaiem. Będąc nieco ciekawy tego, co dalej się potoczy, powoli pił swoją herbatę i dyskretnie się temu przyglądał. Znał dość dobrze niebieskowłosego i wiedział, że pewnie zaraz ich odprawi, każąc im wracać do swoich obowiązków. Jakie jednak było jego zaskoczenie, kiedy Ai po prostu zamknął książkę, odłożył ją na bok i zniknął razem z tą dwójką. Tego jakoś wcale się nie spodziewał, chyba zresztą jak dwójka jego pozostałych towarzyszy.
- Ai-Ai chyba zaprzyjaźnił się ze Syo i Natsukim. Ty chyba też powinieneś się zaprzyjaźnić ze swoimi kouhaiami, Ran-Ran! – zaśmiał się nagle Reiji, co tylko nieco zdenerwowało "Ran-Rana", który zaraz zaczął ich klasyczną niby kłótnie o jakieś nieistotne rzeczy, zakłócając obecną ciszę. To tylko spowodowało, że blondyn odłożył pustą filiżankę herbaty i bez słowa wstał, nie ma zamiaru siedzieć i słuchać ich kolejnej gadki, kiedy ci ciągle przerywają jego ciszę… Zaraz wyszedł z pomieszczenia i zauważył, że ta dwójka dzieciaków, bez pośpiechu gdzieś prowadzi Aiego. Nie była to jego sprawa, więc postanowił to zostawić w spokoju i udać się do swojego pokoju z nadzieją, że Cecil postanowił gdzieś włóczyć się z resztą jego kolorowych przyjaciół.
- Ai-Ai! Czemu się nie przyłączysz i nie napijesz z nami herbatki? – zawołał nagle Reiji, przerywając chwilę spokoju i spowodował, że wszyscy zerknęli na wspomnianego chłopaka. Mikaze siedział kawałek od nich na jakimś fotelu i czytał przypadkową książkę. Chyba nigdy nie dołączał się do picia z nimi herbaty, zawsze siedział gdzieś z boku i zajmował się czytaniem jakiś książek.
- Nie widzę powodu – odpowiedział po prostu, nawet nie odrywając wzroku od książki, widać lektura była dla niego ważniejsza.
- No ale, Ai-Ai! – zaczął znów szatyn, co nieco zaczęło denerwować Camusa, skoro muszą tak hałasować, niech lepiej pójdą w jakieś inne miejsce! Nim jednak się zorientował, do tego cichego pomieszczenia, w którym miał zamiar spokojnie pić swoją herbatkę, wpadły te durne dzieciaki ze Starish, a konkretnie kouhaie Mikaze, chyba ostatnie aż za bardzo się ze sobą zbratali… Co prawda chciał zignorować ich obecność, jednak zwrócił uwagę, że prowadzą jakąś krótką dyskusję ze swoim senpaiem. Będąc nieco ciekawy tego, co dalej się potoczy, powoli pił swoją herbatę i dyskretnie się temu przyglądał. Znał dość dobrze niebieskowłosego i wiedział, że pewnie zaraz ich odprawi, każąc im wracać do swoich obowiązków. Jakie jednak było jego zaskoczenie, kiedy Ai po prostu zamknął książkę, odłożył ją na bok i zniknął razem z tą dwójką. Tego jakoś wcale się nie spodziewał, chyba zresztą jak dwójka jego pozostałych towarzyszy.
- Ai-Ai chyba zaprzyjaźnił się ze Syo i Natsukim. Ty chyba też powinieneś się zaprzyjaźnić ze swoimi kouhaiami, Ran-Ran! – zaśmiał się nagle Reiji, co tylko nieco zdenerwowało "Ran-Rana", który zaraz zaczął ich klasyczną niby kłótnie o jakieś nieistotne rzeczy, zakłócając obecną ciszę. To tylko spowodowało, że blondyn odłożył pustą filiżankę herbaty i bez słowa wstał, nie ma zamiaru siedzieć i słuchać ich kolejnej gadki, kiedy ci ciągle przerywają jego ciszę… Zaraz wyszedł z pomieszczenia i zauważył, że ta dwójka dzieciaków, bez pośpiechu gdzieś prowadzi Aiego. Nie była to jego sprawa, więc postanowił to zostawić w spokoju i udać się do swojego pokoju z nadzieją, że Cecil postanowił gdzieś włóczyć się z resztą jego kolorowych przyjaciół.
Następnego dnia, kiedy spokojnie
wyszedł z biblioteki, od razu usłyszał wesołe śmiechy i urywki nowej piosenki
tych amatorów. Jakoś nie uśmiechało mu się obok tego przechodzić, jednak
niestety akurat droga do jego pokoju prowadziła obok sali prób. Z niechęcią
więc zamknął swoją książkę i ruszył przed siebie z zamiarem minięcia tego
miejsca jak najszybciej. Kiedy przechodził obok otwartego na oścież wejścia,
zerknął do środka, w końcu co może stracić? Nie spodziewał się jednak, że
zobaczy siedzącego na krześle Mikaze, który jak gdyby nigdy nic przygląda się
ich próbie i co jakiś czas coś tam mówi do swoich podopiecznych. Niby nie było
w tym nic złego, jednak o ile znał Aiego, to raczej ten nigdy bez większego
przymuszenia aż tak nie interesował się swoimi uczniami, czyżby coś było nie
tak? Nie miał jednak zamiaru się w to wtrącać, w końcu to nie jego sprawa. Już
miał odejść stamtąd, kiedy to ktoś do niego podbiegł.
- Camus, widzę, że przyszedłeś obejrzeć naszą próbę! – powiedział zaraz szczęśliwy Cecil, jednak jego senpai nie podzielał tej radości. Chciał mu właśnie zaprzeczyć, jednak przyjaciele tego dzieciaka zaraz wyszli z sali prób i praktycznie go tam zaciągnęli, tłumacząc, że przyda im się osoba, która dodatkowo ich oceni. Ostatecznie niechętnie, ale zajął miejsce obok Mikaze, oby dyrektor później mu to wynagrodził, gdyż on tutaj nie jest po to, aby pilnować całej tej dzieciarni, wystarczy mu już ten niewyrośnięty bachor. Członkowie Starish wraz ze swoją kompozytorką zaraz zlecieli się na środek sali i zaczęli się zajmować się próbą, tym razem zaczęli od tańca, chyba postanowili zacząć od najtrudniejszego. Znudzony, otworzył swoją książkę i spokojnie zaczął ją czytać, jakoś nie interesowały go wygłupy tych wszystkich dzieciaków. Po jakimś czasie dość mimowolnie zerknął w bok, zauważając, że jego towarzysz chyba nie poruszył się nawet o milimetr, miał wrażenie, że dzieje się z nim coś dziwnego, skoro ostatnio aż tam bardzo zbratał się z tymi amatorami. Ostatecznie wolał się w to nie wtrącać, to nie jego sprawa, a nie będzie też marnował swojego wolnego czasu na jakieś idiotyczne dochodzenie w sprawie swojego… znajomego z zespołu.
- Camus, widzę, że przyszedłeś obejrzeć naszą próbę! – powiedział zaraz szczęśliwy Cecil, jednak jego senpai nie podzielał tej radości. Chciał mu właśnie zaprzeczyć, jednak przyjaciele tego dzieciaka zaraz wyszli z sali prób i praktycznie go tam zaciągnęli, tłumacząc, że przyda im się osoba, która dodatkowo ich oceni. Ostatecznie niechętnie, ale zajął miejsce obok Mikaze, oby dyrektor później mu to wynagrodził, gdyż on tutaj nie jest po to, aby pilnować całej tej dzieciarni, wystarczy mu już ten niewyrośnięty bachor. Członkowie Starish wraz ze swoją kompozytorką zaraz zlecieli się na środek sali i zaczęli się zajmować się próbą, tym razem zaczęli od tańca, chyba postanowili zacząć od najtrudniejszego. Znudzony, otworzył swoją książkę i spokojnie zaczął ją czytać, jakoś nie interesowały go wygłupy tych wszystkich dzieciaków. Po jakimś czasie dość mimowolnie zerknął w bok, zauważając, że jego towarzysz chyba nie poruszył się nawet o milimetr, miał wrażenie, że dzieje się z nim coś dziwnego, skoro ostatnio aż tam bardzo zbratał się z tymi amatorami. Ostatecznie wolał się w to nie wtrącać, to nie jego sprawa, a nie będzie też marnował swojego wolnego czasu na jakieś idiotyczne dochodzenie w sprawie swojego… znajomego z zespołu.
Stracił rachubę czasu, zanim te
bachory skończyły się wydurniać i uskuteczniać kolejne tańce, jednak zajęło im
to dość sporo, gdyż w tym czasie zdążył przeczytać już z dobre kilka rozdziałów
książki. Nie czekając na to, aż znów go zaczepią, wstał z miejsca i oddalił się
jak najszybciej, nie widziało mu się siedzieć z nimi jeszcze dłużej. Zerknął
jeszcze w stronę Aiego, który ku jego zaskoczeniu dalej siedział na swoim
miejscu. Naprawdę musiało się coś stać, że ten się tak zachowuje. Może powinien
z nim porozmawiać o tym? Niedługo mają razem coś zaśpiewać, a jakoś nie widzi
mu się, aby z jakiegoś głupiego powodu ich koncert był porażką. Mikaze niby nie
należał do osób, które ulegały nadmiernym emocjom, jednak z tego co kojarzył,
był w podobnym wieku co to nowe odkrycie dyrektora. Najwyżej zaczepi go
następnym razem, w końcu teraz czas na jego codzienną herbatę.
Następny dzień już od rana nie
wydawał mu się zbyt optymistyczny, gdyż oczywiście jego uczeń musiał go obudzić
w najbardziej dziecinny sposób, jaki przyszedł mu do głowy, po prostu wskoczył
na jego łóżko i go z niego zepchnął… Dlatego też nawet ta poranna herbata nie
sprawiała mu takiej przyjemności, jak zazwyczaj, tym bardziej, że Reiji i
Ranmaru znów prowadzili bardziej ożywioną dyskusję o tym, że wcale nie muszą
spędzać ze sobą więcej czasu, niż jest to potrzebne w ramach prób… Właśnie w
takich momentach jego cierpliwość traciła swoje granice.
- Camus – te słowa jeszcze bardziej go rozwścieczyły, że też wszyscy muszą mu przeszkadzać! Zaraz niezadowolony odstawił filiżankę herbaty na stół i obrócił się, oblepiając swojego rozmówcę bardzo chłodnym spojrzeniem.
- Czego? – warknął, dopiero teraz zauważając, że to był Ai, który chyba nawet nie zareagował na jego ton.
- Myu-chan, nie masz powodu, aby denerwować się na biednego Ai-Aia! – powiedział nagle Reiji, zupełnie ignorując dalszą część rozmowy z Ranmaru, w końcu musi obronić swojego młodszego przyjaciela z zespołu! Zaraz wstał z miejsca, w biegu odstawiając swoją herbatę, przez co omal się nie wylała i podbiegł do Aiego, uśmiechając się do niego ciepło. – Mnie możesz wszystko powiedzieć, Ai-Ai! – zaśmiał się tylko. Nawet to jego pozytywne usposobienie do wszystkiego tym razem denerwowało Camusa, chociaż myślał, że już dawno się do niego przyzwyczaił.
- Miałem przekazać, że dziś nie będzie mnie na próbie – powiedział dość spokojnie, jednak jego słowa spowodowały niemałe poruszenie.
- Jak to nie będziesz na próbie?! – zareagował dość gwałtownie Ranmaru, który omal nie rzucił w niego swoim kubkiem pełnym herbaty. Widać jednak nie przejęło to zbytnio Mikaze.
- Powtarzam, nie będzie mnie – powiedział po prostu i zerknął na stojącego w szoku, tuż obok niego szatyna. – Pójdę już, nie przeszkadzajcie sobie – dodał jeszcze i po prostu wyszedł z pomieszczenia, zostawiając tę trójkę samą. Tak naprawdę postawił ich w dość trudnej sytuacji, w końcu bez niego nie było większego sensu, aby organizować próbę, jednak dyrektor ciągle ich o to naciskał i chciał dzisiaj przecież ich obserwować.
- Idź do niego i powiedz temu dzieciakowi, że nie może tak tu po prostu przychodzić i twierdzić, że nie idzie na próbę – warknął nagle Ranmaru, siadając zły na swoim miejscu i z lekkim impetem chwytając kubek herbaty.
- Właśnie, Myu-chan! Idź z nim pogadaj, oboje jesteście tacy zimni i cisi, na pewno się zrozumiecie! – dodał zaraz Reiji, który nie wiadomo dlaczego pojawił się nagle o wiele bliżej Camusa. To chyba naprawdę był jego zły dzień. Normalnie pewnie wykłócałby się o to, jednak jakoś nie bardzo miał na to nastrój, a poza tym i tak miał pogadać z Aiem…
- Niech będzie – powiedział tylko chłodny, dalej pijąc herbatę, mimo wszystko nie śpieszyło mu się do tego.
- Camus – te słowa jeszcze bardziej go rozwścieczyły, że też wszyscy muszą mu przeszkadzać! Zaraz niezadowolony odstawił filiżankę herbaty na stół i obrócił się, oblepiając swojego rozmówcę bardzo chłodnym spojrzeniem.
- Czego? – warknął, dopiero teraz zauważając, że to był Ai, który chyba nawet nie zareagował na jego ton.
- Myu-chan, nie masz powodu, aby denerwować się na biednego Ai-Aia! – powiedział nagle Reiji, zupełnie ignorując dalszą część rozmowy z Ranmaru, w końcu musi obronić swojego młodszego przyjaciela z zespołu! Zaraz wstał z miejsca, w biegu odstawiając swoją herbatę, przez co omal się nie wylała i podbiegł do Aiego, uśmiechając się do niego ciepło. – Mnie możesz wszystko powiedzieć, Ai-Ai! – zaśmiał się tylko. Nawet to jego pozytywne usposobienie do wszystkiego tym razem denerwowało Camusa, chociaż myślał, że już dawno się do niego przyzwyczaił.
- Miałem przekazać, że dziś nie będzie mnie na próbie – powiedział dość spokojnie, jednak jego słowa spowodowały niemałe poruszenie.
- Jak to nie będziesz na próbie?! – zareagował dość gwałtownie Ranmaru, który omal nie rzucił w niego swoim kubkiem pełnym herbaty. Widać jednak nie przejęło to zbytnio Mikaze.
- Powtarzam, nie będzie mnie – powiedział po prostu i zerknął na stojącego w szoku, tuż obok niego szatyna. – Pójdę już, nie przeszkadzajcie sobie – dodał jeszcze i po prostu wyszedł z pomieszczenia, zostawiając tę trójkę samą. Tak naprawdę postawił ich w dość trudnej sytuacji, w końcu bez niego nie było większego sensu, aby organizować próbę, jednak dyrektor ciągle ich o to naciskał i chciał dzisiaj przecież ich obserwować.
- Idź do niego i powiedz temu dzieciakowi, że nie może tak tu po prostu przychodzić i twierdzić, że nie idzie na próbę – warknął nagle Ranmaru, siadając zły na swoim miejscu i z lekkim impetem chwytając kubek herbaty.
- Właśnie, Myu-chan! Idź z nim pogadaj, oboje jesteście tacy zimni i cisi, na pewno się zrozumiecie! – dodał zaraz Reiji, który nie wiadomo dlaczego pojawił się nagle o wiele bliżej Camusa. To chyba naprawdę był jego zły dzień. Normalnie pewnie wykłócałby się o to, jednak jakoś nie bardzo miał na to nastrój, a poza tym i tak miał pogadać z Aiem…
- Niech będzie – powiedział tylko chłodny, dalej pijąc herbatę, mimo wszystko nie śpieszyło mu się do tego.
Jakiś czas później spokojnie
spacerował ze swoim psem Alexandrem po ogrodzie. Jakoś nie śpieszno mu było,
aby szukać Aiego. Co prawda miał z nimi porozmawiać, jednak nawet jeśli dziś
nie będzie tej próby, to on to jakoś przeżyje. Przynajmniej spędzi korzystnie
to popołudnie razem ze swoim psem. Po kolejnej chwili spacerowania zauważył,
że na jednej z ławeczek stojących w ogrodzie jak gdyby nigdy nic siedzi Mikaze
i czyta jakąś książkę. Widząc go, Camus już miał się na niego wkurzyć, jednak
jego napad wściekłości został przerwany przez jego psa, który nagle zaczął
szczekać, najprawdopodobniej na widok chłopaka. Ai tylko podniósł wzrok, aby
zobaczyć, co takiego się dzieje, jednak dość szybko to zignorował, wracając do
swojej książki. To nieco podniosło ciśnienie blondyna, mógł w końcu powiedzieć
coś, a ten wydawał się nawet nie zauważyć jego wspaniałego Alexandra! Zaraz do
niego podszedł, uspokajając psa, który nagle schował się za jego nogą, jakoś
nie sądził, że ten będzie się bał tylko takiego dzieciaka, szczególnie, że już
go zna, chociaż… jakoś nigdy nie reagował na chłopaka zbyt radośnie.
- Mikaze, nie powinieneś bezpodstawnie mówić, że nie zjawisz się na próbie – powiedział, patrząc na niego dość chłodno, w końcu to jest dość ważne. Chłopak jednak wydawał się tym nie przejmować. Po prostu zamknął książkę i bez większego wyrazu przeniósł wzrok na swojego towarzysza.
- Nie widzę powodu tak częstych prób. Oceniłem szansę na powodzenie występu i wynoszą 90% - powiedział jakby z automatu, odkładając książkę na kolana. Widocznie ten dzieciak też nie miał zamiaru z nim dzisiaj współpracować. Najchętniej zostawiłby to tak, jak jest, jednak wiedział, że w innym przypadku będzie musiał znieść wlokącego się za nim Reijiego, czego wolał sobie oszczędzić. Nie mając co począć, usiadł obok chłopaka, na co jego pies zaczął nagle warczeć. Zaraz musiał go uspokajać, jakoś nie rozumiał, co ten psiak ma do tego chłopaka, w końcu nie wydaje się być taki zły, aby Alexander tak na niego reagował.
- Martwisz tym Kotobukiego, widać, że był szczęśliwy, że spędzimy wspólnie czas – powiedział od niechcenia, że też ma go teraz przekonywać… I niby jaki jest w tym sens?
- Według moich szacowań dzisiejsza próba jest niepotrzebna – odparł, dalej uparcie ciągnąc swoje zdanie i chyba nie miał żadnego zamiaru go nagle zmienić… To tylko utrudniało zadanie Camusa, go nieco go irytowało.
- Jak tam chcesz, ja ciebie nie będę o to prosić – warknął zaraz nieco zdenerwowany. Niestety jego pies odebrał to w nieco inny sposób, przez co zaraz poderwał się na równe nogi i szczekając oraz nastawiając kły, zbliżył się do chłopaka z najprawdopodobniejszym zamiarem uspokojenia go. Ai tylko spokojnie nieco się odsunął, widać wolał nie denerwować bardziej tego psa, a jego właściciel zaraz zaczął go uspokajać. Naprawdę nie wiedział, co w jego ukochanego psiaka znowu wstąpiło! Chyba jakoś będzie musiał go przekonać do bycia spokojniejszym przynajmniej wobec Mikaze, w końcu skoro są w jednym zespole, mogą na siebie trafiać dość często. Chwilę później jak z podziemi pojawiło się tych dwóch kouhai jego towarzysza, którzy zaraz wesoło przywitali się z nim.
- Nie musiałeś tutaj na nas tyle czekać – powiedział nagle Syo, który widocznie postanowił zignorować obecność Camusa.
- Byliśmy tutaj umówieni. Powinniście bardziej przestrzegać planu i się nie spóźniać – powiedział bez emocji Ai i zaraz wstał z ławki, po czym bez słowa pożegnania poszedł gdzieś z tymi dzieciakami. W tej chwili blondyn był zupełnie zbity z tropu, w końcu czemu jego znajomy z zespołu nagle zaczął tak chodzić z tą dzieciarnią? Chyba naprawdę musi z nim porozmawiać.
- Mikaze, nie powinieneś bezpodstawnie mówić, że nie zjawisz się na próbie – powiedział, patrząc na niego dość chłodno, w końcu to jest dość ważne. Chłopak jednak wydawał się tym nie przejmować. Po prostu zamknął książkę i bez większego wyrazu przeniósł wzrok na swojego towarzysza.
- Nie widzę powodu tak częstych prób. Oceniłem szansę na powodzenie występu i wynoszą 90% - powiedział jakby z automatu, odkładając książkę na kolana. Widocznie ten dzieciak też nie miał zamiaru z nim dzisiaj współpracować. Najchętniej zostawiłby to tak, jak jest, jednak wiedział, że w innym przypadku będzie musiał znieść wlokącego się za nim Reijiego, czego wolał sobie oszczędzić. Nie mając co począć, usiadł obok chłopaka, na co jego pies zaczął nagle warczeć. Zaraz musiał go uspokajać, jakoś nie rozumiał, co ten psiak ma do tego chłopaka, w końcu nie wydaje się być taki zły, aby Alexander tak na niego reagował.
- Martwisz tym Kotobukiego, widać, że był szczęśliwy, że spędzimy wspólnie czas – powiedział od niechcenia, że też ma go teraz przekonywać… I niby jaki jest w tym sens?
- Według moich szacowań dzisiejsza próba jest niepotrzebna – odparł, dalej uparcie ciągnąc swoje zdanie i chyba nie miał żadnego zamiaru go nagle zmienić… To tylko utrudniało zadanie Camusa, go nieco go irytowało.
- Jak tam chcesz, ja ciebie nie będę o to prosić – warknął zaraz nieco zdenerwowany. Niestety jego pies odebrał to w nieco inny sposób, przez co zaraz poderwał się na równe nogi i szczekając oraz nastawiając kły, zbliżył się do chłopaka z najprawdopodobniejszym zamiarem uspokojenia go. Ai tylko spokojnie nieco się odsunął, widać wolał nie denerwować bardziej tego psa, a jego właściciel zaraz zaczął go uspokajać. Naprawdę nie wiedział, co w jego ukochanego psiaka znowu wstąpiło! Chyba jakoś będzie musiał go przekonać do bycia spokojniejszym przynajmniej wobec Mikaze, w końcu skoro są w jednym zespole, mogą na siebie trafiać dość często. Chwilę później jak z podziemi pojawiło się tych dwóch kouhai jego towarzysza, którzy zaraz wesoło przywitali się z nim.
- Nie musiałeś tutaj na nas tyle czekać – powiedział nagle Syo, który widocznie postanowił zignorować obecność Camusa.
- Byliśmy tutaj umówieni. Powinniście bardziej przestrzegać planu i się nie spóźniać – powiedział bez emocji Ai i zaraz wstał z ławki, po czym bez słowa pożegnania poszedł gdzieś z tymi dzieciakami. W tej chwili blondyn był zupełnie zbity z tropu, w końcu czemu jego znajomy z zespołu nagle zaczął tak chodzić z tą dzieciarnią? Chyba naprawdę musi z nim porozmawiać.
Po południu wszyscy członkowie
Quartet Night, rzecz jasna poza Aiem, pojawili się w sali prób.
- Czemu tego nie załatwiłeś? – warknął nagle Ranmaru, patrząc z pretensją na Camusa. Choć raz chciał zrobić coś w zespole, ale nie! Oczywiście wielki pan hrabia nie potrafi nic załatwić, nawet zwykłej rozmowy z innymi członkami zespołu.
- Nie mam czasu, aby zajmować się takimi bzdetami – odpowiedział zaraz, w ten sposób przynajmniej nie będzie musiał spędzać swojego wolnego czasu na tej bezsensownej próbie.
- Ja ci dam, jakieś bzdety! – kolejne warknięcie ze strony białowłosego zwiastowało nadchodzącą i to wielkimi krokami kłótnię, której chyba niełatwo będzie zatrzymać.
- Nie hałasujcie tak – odezwał się nagle obojętny głos i cała trójka spojrzała w stronę drzwi. Jakoś nie spodziewali się tego, ale stał w nich Ai i jak gdyby nigdy nic, podszedł do nich. – Zacznijmy próbę – powiedział jeszcze. Przynajmniej jego obecność złagodziła nieco kłótnię, ale na pewno nie uradowała Camusa, w końcu już miał plany na to wolne popołudnie… Kiedy próba się skończyła, Reiji wraz z Ranmaru udali się w mniej określonym kierunku, w ten sposób Camus przynajmniej nie będzie musiał słuchać kolejnych wyrzutów o jakieś nieistotne bzdety. Po chwili zauważył, że Ai również się zbiera już do wyjścia.
- Coś cię gryzie, Mikaze? – zapytał nagle. Raczej nie obchodziło go, co gryzie chłopaka, jednak to, że przez niego ich występ może się nie udać! Chłopak zaraz spojrzał na niego, można było powiedzieć, że wygląda na… troszkę zdziwionego.
- Nie wiem, co masz na myśli – powiedział, jak gdyby nigdy nic, jakoś nie wydawał się być zainteresowany prowadzeniem dalszej rozmowy.
- Wydajesz się unikać wszystkiego, co jest związane z nami – powiedział nagle, jednak nie doczekał się odpowiedzi, gdyż do pomieszczenia wpadł nie kto inni, jak ci rozwydrzeni uczniowie Aiego i gdzieś go wyciągnęli. Takie traktowanie nie podobało mu się pod żadnym względem, w końcu nawet go ostatecznie o to wszystko zapytał! Widać będzie musiał to rozwiązać nieco inaczej.
- Czemu tego nie załatwiłeś? – warknął nagle Ranmaru, patrząc z pretensją na Camusa. Choć raz chciał zrobić coś w zespole, ale nie! Oczywiście wielki pan hrabia nie potrafi nic załatwić, nawet zwykłej rozmowy z innymi członkami zespołu.
- Nie mam czasu, aby zajmować się takimi bzdetami – odpowiedział zaraz, w ten sposób przynajmniej nie będzie musiał spędzać swojego wolnego czasu na tej bezsensownej próbie.
- Ja ci dam, jakieś bzdety! – kolejne warknięcie ze strony białowłosego zwiastowało nadchodzącą i to wielkimi krokami kłótnię, której chyba niełatwo będzie zatrzymać.
- Nie hałasujcie tak – odezwał się nagle obojętny głos i cała trójka spojrzała w stronę drzwi. Jakoś nie spodziewali się tego, ale stał w nich Ai i jak gdyby nigdy nic, podszedł do nich. – Zacznijmy próbę – powiedział jeszcze. Przynajmniej jego obecność złagodziła nieco kłótnię, ale na pewno nie uradowała Camusa, w końcu już miał plany na to wolne popołudnie… Kiedy próba się skończyła, Reiji wraz z Ranmaru udali się w mniej określonym kierunku, w ten sposób Camus przynajmniej nie będzie musiał słuchać kolejnych wyrzutów o jakieś nieistotne bzdety. Po chwili zauważył, że Ai również się zbiera już do wyjścia.
- Coś cię gryzie, Mikaze? – zapytał nagle. Raczej nie obchodziło go, co gryzie chłopaka, jednak to, że przez niego ich występ może się nie udać! Chłopak zaraz spojrzał na niego, można było powiedzieć, że wygląda na… troszkę zdziwionego.
- Nie wiem, co masz na myśli – powiedział, jak gdyby nigdy nic, jakoś nie wydawał się być zainteresowany prowadzeniem dalszej rozmowy.
- Wydajesz się unikać wszystkiego, co jest związane z nami – powiedział nagle, jednak nie doczekał się odpowiedzi, gdyż do pomieszczenia wpadł nie kto inni, jak ci rozwydrzeni uczniowie Aiego i gdzieś go wyciągnęli. Takie traktowanie nie podobało mu się pod żadnym względem, w końcu nawet go ostatecznie o to wszystko zapytał! Widać będzie musiał to rozwiązać nieco inaczej.
Przez następnego dni Mikaze znikał
tak co jakiś czas ze swoimi kouhaiami, co zaczęło niezwykle irytować Camusa.
Niby nigdy nie przywiązywał do tego wagi, jednak siedzenie z tamtą dwójką było
dość dziwne, kiedy nie było obok kogoś tak bardzo opanowanego jak Ai. Właśnie
to było też jednym z priorytetów, dla których chciał koniecznie z nim
porozmawiać na poważnie. Już nawet zaczął snuć plany, jak ma poprowadzić tę
rozmowę, aby chłopak tak nagle mu nie uciekł, jednak nie udało mu się rozwiązać
najważniejszego problemu, znalezienie go. Ostatnim czasem nie bywał nawet w
swoim pokoju, co było nowością, w końcu miał wrażenie, że chłopak w każdej
wolnej chwili siedzi przed swoim komputerem. Kiedy dalej spacerował ze swoim
psem po ogrodzie, nagle zauważył, że chłopak jak gdyby nigdy nic siedzi na
ławce i patrzy się w niebo, tak jakby zupełnie zapomniał o otaczającym go
świecie. Camus chyba po raz pierwszy widział go takiego. Musiał przyznać, że
chłopak w ten sposób wydał mu się nawet… słodki? I całkiem delikatny, kiedy tak
siedział zamyślony… Dalsze przyglądanie się chłopakowi, przerwał mu jego pies,
który dość nagle wyrwał mu smycz z ręki i szczekając i szczerząc kły pobiegł w
stronę chłopaka siedzącego na ławce. Ten zaraz wyrwał się z zamyślenia i widząc
pędzącą w jego stronę bestie, zaraz przesiadł się na oparcie ławki, aby choć
trochę uchronić się przez rozwścieczonym psem, aż nie zabierze go jego
właściciel.
- Alexander, przestań! – krzyknął blondyn i zaraz podbiegł do psa, starając się go nieco uspokoić, co zajęło mu dobrą chwilę. Widać, że psisko zrobiło się dosyć agresywne w stosunku do chłopaka. – Nie wiem, co w niego wstąpiło – powiedział w końcu, kiedy uspokoił swojego drogiego Alexandra. Ai tylko przytaknął, jednak widocznie wolał nie ryzykować, gdyż nie ruszył się ze swojego miejsca nawet o milimetr. Czyżby wystraszył się tego nagłego ataku psa? – Mikaze, wyjaśnisz swoje ostatnie zniknięcia? – zapytał w końcu, siadając normalnie na ławce, nie będzie wydurniał się w siadanie na jej oparciu, aby fatygować się z patrzeniem na chłopaka podczas rozmowy.
- Nigdzie nie znikam – powiedział po prostu chłopak i chyba nieco niepewnie przesiadł się z powrotem na siedzenie ławki, zerkając jeszcze z uwagą na czającego się za nogą właściciela psa.
- Ostatnio niezwykle dużo czasu spędzasz ze swoimi kouhaiami. Kotobuki też chciałby, abyś spędzał czas ze swoim zespołem – powiedział dość chłodno, przenosząc swój wzrok na chłopaka. Z jakiegoś powodu ten dalej wydawał mu się być całkiem słodki… może to przez to ciągle świecące słońce zaczął dostawać już jakiegoś przegrzania organizmu.
- Dyrektor wskazał, że poprzez spędzanie czasu ze Syo Kurusu i Natsukim Shinomiyą, ich nastawienie wzrośnie, dzięki czemu szanse na kolejne udane koncerty również podskoczą do góry – powiedział, jak gdyby nigdy nic, uważnie patrząc na swojego rozmówcę, jednak było to spojrzenie pozbawione jakichkolwiek emocji.
- Wbrew pozorom powinieneś spędzać czas też ze swoim zespołem – ciągnął dalej, dość uparcie. Mu już go też nieco zaczęło brakować na tych wszystkich wspólnych rozmowach. Niby chłopak stał zawsze tylko w tle, jednak często potrafił załagodzić napiętą sytuację.
- Dyrektor kazał mi spędzać czas ze Syo Kurusu i Natsukim Shinomiyą – powtórzył i wstał z ławki, na co pies nieco też się poderwał, przez co właściciel musiał zaraz go uspokajać. – Przepraszam, jestem umówiony – rzucił jeszcze i oddalił się w jedną ze stron, zostawiając Camusa samego ze swoim psiakiem. Ten z wielkim niezadowoleniem obserwował go, dalej nie rozumiejąc, czemu ten ich tak nagle bardzo unika, w końcu nawet jak dyrektor mu kazał, raczej nie spędzałby tyle czasu z tymi dzieciakami… Po chwili zauważył, że do Aiego dołączają ci jego uczniowie i w dość wesołym nastroju oddalają się gdzieś dalej. Właśnie to, nie wiedzieć czemu, bardziej wkurzyło Camusa.
- Alexander, przestań! – krzyknął blondyn i zaraz podbiegł do psa, starając się go nieco uspokoić, co zajęło mu dobrą chwilę. Widać, że psisko zrobiło się dosyć agresywne w stosunku do chłopaka. – Nie wiem, co w niego wstąpiło – powiedział w końcu, kiedy uspokoił swojego drogiego Alexandra. Ai tylko przytaknął, jednak widocznie wolał nie ryzykować, gdyż nie ruszył się ze swojego miejsca nawet o milimetr. Czyżby wystraszył się tego nagłego ataku psa? – Mikaze, wyjaśnisz swoje ostatnie zniknięcia? – zapytał w końcu, siadając normalnie na ławce, nie będzie wydurniał się w siadanie na jej oparciu, aby fatygować się z patrzeniem na chłopaka podczas rozmowy.
- Nigdzie nie znikam – powiedział po prostu chłopak i chyba nieco niepewnie przesiadł się z powrotem na siedzenie ławki, zerkając jeszcze z uwagą na czającego się za nogą właściciela psa.
- Ostatnio niezwykle dużo czasu spędzasz ze swoimi kouhaiami. Kotobuki też chciałby, abyś spędzał czas ze swoim zespołem – powiedział dość chłodno, przenosząc swój wzrok na chłopaka. Z jakiegoś powodu ten dalej wydawał mu się być całkiem słodki… może to przez to ciągle świecące słońce zaczął dostawać już jakiegoś przegrzania organizmu.
- Dyrektor wskazał, że poprzez spędzanie czasu ze Syo Kurusu i Natsukim Shinomiyą, ich nastawienie wzrośnie, dzięki czemu szanse na kolejne udane koncerty również podskoczą do góry – powiedział, jak gdyby nigdy nic, uważnie patrząc na swojego rozmówcę, jednak było to spojrzenie pozbawione jakichkolwiek emocji.
- Wbrew pozorom powinieneś spędzać czas też ze swoim zespołem – ciągnął dalej, dość uparcie. Mu już go też nieco zaczęło brakować na tych wszystkich wspólnych rozmowach. Niby chłopak stał zawsze tylko w tle, jednak często potrafił załagodzić napiętą sytuację.
- Dyrektor kazał mi spędzać czas ze Syo Kurusu i Natsukim Shinomiyą – powtórzył i wstał z ławki, na co pies nieco też się poderwał, przez co właściciel musiał zaraz go uspokajać. – Przepraszam, jestem umówiony – rzucił jeszcze i oddalił się w jedną ze stron, zostawiając Camusa samego ze swoim psiakiem. Ten z wielkim niezadowoleniem obserwował go, dalej nie rozumiejąc, czemu ten ich tak nagle bardzo unika, w końcu nawet jak dyrektor mu kazał, raczej nie spędzałby tyle czasu z tymi dzieciakami… Po chwili zauważył, że do Aiego dołączają ci jego uczniowie i w dość wesołym nastroju oddalają się gdzieś dalej. Właśnie to, nie wiedzieć czemu, bardziej wkurzyło Camusa.
Przez następne dni praktycznie
ani razu nie wpadł na Mikaze, co było czymś po prostu niezwykle dziwnym, ba!
Tym bardziej, że z resztą zajrzeli kilkakrotnie do jego pokoju i nie zastali go
tam ani razu. Przecież zazwyczaj nie opuszcza swojego stanowiska komputerowego,
kiedy nie jest z nimi… Tak było i tym razem, kolejne pukanie do drzwi i
szarpanie za klamkę nie przynosiły żadnego efektu.
- Coś mu zrobił Camus, że teraz nie chce nawet się z nami dogadać, kiedy będzie następna próba?! – warknął z pretensjami Ranmaru, widocznie jego również irytowała ta sytuacja i to dość mocno…
- Nie zwalaj wszystkiego na mnie, Kurosaki. To nie jest moja sprawa – rzucił chłodno, chociaż sam był też podirytowany. W tej chwili zapewne bez większego problemu mógłby zacząć się kłócić z tym idiotą o jakieś bzdety.
- Ran-Ran! Myu-chan! Nie kłóćcie się! To nam nie pomoże, a lepiej poświęcić ten czas na szukanie Ai-Aiego – wtrącił się nagle Reiji, mając chyba zamiar nieco ich uspokoić, chociaż było pewne, że z tymi swoimi zdrobnieniami w tej chwili wkurzy ich jeszcze bardziej i zachęci do nieco ostrzejszej wymiany zdań.
- Co tu robicie? – odezwał się nagle głosik pozbawiony wszelkich emocji. Jak na zawołanie cała trójka spojrzała w stronę, z której to ów głos dochodził. Ich oczom ukazał się Mikaze w towarzystwie swoich kouhai, jednak był pewien bardzo zaskakujący fakt. Miał on całkowicie rozpuszczone włosy, na nosie dość spore okulary w błękitnych oprawkach, a w rękach ściskał jakiegoś pluszowego misia. Trudno określić, co spowodowało, że prezentował się w taki sposób, jednak ten wygląd chłopaka nieco poruszył Camusa. Wydał mu się po prostu niezwykle słodki i taki… dziecinny, ale w pozytywnym sensie. Jakby nie patrzeć chłopak miał dopiero piętnaście lat, a zazwyczaj zachowywał się w aż nadto dojrzały sposób.
- Ai-Ai, wyglądasz tak przesłodko! Może wystąpisz tak na scenie? – powiedział nagle podekscytowany Reiji i podbiegł do swojego przyjaciela z zespołu, zaraz oglądając go z każdej strony, w końcu raczej zobaczenie go z misiem było widokiem niemożliwym.
- Nie. Co tu robicie? – powtórzył pytanie, patrząc na nich dość chłodno, ostatecznie postanowił to jednak zignorować i ze swoimi uczniami wszedł do wspólnego pokoju, zostawiając członków zespołu samych.
- Camus, pogadaj z nim, może ciebie posłucha, bo jak ma się tak zachowywać, schrzanimy ten występ i to na pewno! – warknął zły Ranmaru i nie czekając na sprzeciw blondyna, pociągnął gdzieś Reijiego, zostawiając go samego. Camus tylko spojrzał za nimi chłodno, nie ma zamiaru wyciągać chłopaka z jego pokoju, w końcu jeśli będą mięli okazję porozmawiać, to wtedy może coś z nim załatwi.
- Coś mu zrobił Camus, że teraz nie chce nawet się z nami dogadać, kiedy będzie następna próba?! – warknął z pretensjami Ranmaru, widocznie jego również irytowała ta sytuacja i to dość mocno…
- Nie zwalaj wszystkiego na mnie, Kurosaki. To nie jest moja sprawa – rzucił chłodno, chociaż sam był też podirytowany. W tej chwili zapewne bez większego problemu mógłby zacząć się kłócić z tym idiotą o jakieś bzdety.
- Ran-Ran! Myu-chan! Nie kłóćcie się! To nam nie pomoże, a lepiej poświęcić ten czas na szukanie Ai-Aiego – wtrącił się nagle Reiji, mając chyba zamiar nieco ich uspokoić, chociaż było pewne, że z tymi swoimi zdrobnieniami w tej chwili wkurzy ich jeszcze bardziej i zachęci do nieco ostrzejszej wymiany zdań.
- Co tu robicie? – odezwał się nagle głosik pozbawiony wszelkich emocji. Jak na zawołanie cała trójka spojrzała w stronę, z której to ów głos dochodził. Ich oczom ukazał się Mikaze w towarzystwie swoich kouhai, jednak był pewien bardzo zaskakujący fakt. Miał on całkowicie rozpuszczone włosy, na nosie dość spore okulary w błękitnych oprawkach, a w rękach ściskał jakiegoś pluszowego misia. Trudno określić, co spowodowało, że prezentował się w taki sposób, jednak ten wygląd chłopaka nieco poruszył Camusa. Wydał mu się po prostu niezwykle słodki i taki… dziecinny, ale w pozytywnym sensie. Jakby nie patrzeć chłopak miał dopiero piętnaście lat, a zazwyczaj zachowywał się w aż nadto dojrzały sposób.
- Ai-Ai, wyglądasz tak przesłodko! Może wystąpisz tak na scenie? – powiedział nagle podekscytowany Reiji i podbiegł do swojego przyjaciela z zespołu, zaraz oglądając go z każdej strony, w końcu raczej zobaczenie go z misiem było widokiem niemożliwym.
- Nie. Co tu robicie? – powtórzył pytanie, patrząc na nich dość chłodno, ostatecznie postanowił to jednak zignorować i ze swoimi uczniami wszedł do wspólnego pokoju, zostawiając członków zespołu samych.
- Camus, pogadaj z nim, może ciebie posłucha, bo jak ma się tak zachowywać, schrzanimy ten występ i to na pewno! – warknął zły Ranmaru i nie czekając na sprzeciw blondyna, pociągnął gdzieś Reijiego, zostawiając go samego. Camus tylko spojrzał za nimi chłodno, nie ma zamiaru wyciągać chłopaka z jego pokoju, w końcu jeśli będą mięli okazję porozmawiać, to wtedy może coś z nim załatwi.
Już po południa taka szansa
została mu dana, gdyż wpadł na Mikaze, który bez pośpiechu wychodził z
biblioteki. Co prawda miał już związane włosy, jednak dalej nie pozbył się
swoich okularów z dość komicznie dużymi oprawkami.
- O, dobrze, że to ty. Musimy porozmawiać – powiedział stanowczo, co chyba chłopak odebrał, bo bez żadnych sprzeciwów, udał się za Camusem do biblioteki i usiadł na jednym z miejsc. – Nie możesz unikać swojego zespołu. Kotobuki naprawdę się martwi, bo nie wie, czemu nagle przestałeś spędzać czas z resztą. Kurosaki jest za to wściekły, że nie robimy prób – powiedział dość chłodno. Nie miał zamiaru mówić, że sam jakoś też chciałby spędzić nieco więcej czasu z chłopakiem.
- Nie unikam, wykonuję polecenie dyrektora. – odpowiedział obojętnie, wpatrując się w swojego rozmówcę. – Według szacunków, nie musimy robić w najbliższym czasie prób. Koncert powinien udać się bez tego – dodał zaraz, najwyraźniej dalej wolał upierać się na swoim zdaniu. Nim jego towarzysz zdążył mu odpowiedzieć, ten wstał ze swojego miejsca. – Jestem umówiony – dodał jeszcze i powoli ruszył do wyjścia. To nieco wkurzyło Camusa, przez co zaraz poderwał się z miejsca, ten nie będzie mu wychodził w trakcie rozmowy! Zaraz złapał go za rękę i przyciągnął do siebie, patrząc na niego dość groźnie. Jednak wbrew pierwotnym zamiarom, zamiast wkurzyć się na niego jeszcze bardziej, jakimś dziwnym sposobem po prostu go do siebie przytulił, lekko przy tym głaszcząc go po głowie. Tak naprawdę nie wiedział, co w niego teraz wstąpiło, jednak… musiał przyznać, że to było całkiem miłe uczucie, mieć chłopaka w swoich ramionach. Szybko jednak zauważył, że ten jest dość sztywny, a kolejną sekundę później poczuł, że ten zaczyna upadać. Od razu go podtrzymał, czyżby chłopak zemdlał? Nie spodziewając się takiej reakcji, nieco niepewnie starał się go obudzić, przecież co może innego zrobić, kiedy ten jest taki bezwładny? Zajęło mu to chwilę, ale w końcu chłopak otworzył oczy i niepewnie spojrzał na niego. Wydawał się być dość nieobecny i niepewny tego, co właściwie teraz się stało.
- Mikaze, wszystko w porządku? – zapytał po chwili, dalej go nie puszczając, jakoś coś czuł, że chłopak mógłby w każdej chwili upaść na ziemie.
- Musimy… iść do profesora… - szepnął, ale jego głos był jakiś inny niż zwykle… zdawał się bardziej robotyczny. Zaraz wyrwał się z objęć Camusa i dość nieporadnie ruszył w stronę wyjścia, wyglądając, jakby miałby się przewrócić w każdej możliwej sekundzie. Nie mając co z tym poradzić, blondyn udał się za nim, wolał, aby ten się nie przewrócił, chociaż prawda jest taka, że ani trochę nie rozumiał jego zachowania… Wbrew pozorom dość szybko udało im się dotrzeć do tego profesora, co prawda Camus nawet nie wiedział, że ktoś taki tutaj jest, jednak ten chyba doskonale zdawał sobie sprawę z obecności wszystkich, gdyż zaraz przywitał się z nimi dwoma.
- Ai, ostatnio coś często się psujesz, chyba będę musiał cię nieco poprawić – zauważył nagle profesor, nakazując chłopakowi usiąść na jakiejś kozetce.
- W jakim sensie poprawić? – zapytał nagle blondyn, jakoś nie ufał temu dziwnemu profesorowi, dlatego wolał stać na uboczu, jednak nie miał zamiaru przestać pilnować chłopaka, który chyba bezwzględnie ufał temu dziwnemu gościowi. Wspomniany profesor jednak tylko się uśmiechnął i podszedł do Aiego, zaraz majstrując coś przy jego ręce. Po chwili można było ujrzeć, że z ręki chłopaka idą jakieś dziwne kabelki, które zaraz podłączył do komputera.
- Ai, wyjaśnij twojemu koledze z zespołu – powiedział nagle mężczyzna i usiadł przy komputerze, zaraz zaczynając coś wstukiwać. W tym momencie oczy Mikaze zmieniły się zupełnie, zamiast jego niebieskoseledynowych tęczówek, pojawiły się rzędy białych cyfr, które nieustannie pędziły w górę. Camus w tej chwili był nie tylko co zaskoczony, ale wystraszony.
- Jestem androidem, Camus – powiedział dość pusto, a jego głos powoli zaczął być bardziej podobny do poprzedniego tomu. Po tych słowach, hrabia tępo patrzył się na swojego kolegę, jak to on jest robotem? Starał się to cały czas zrozumieć, jednak wciąż i wciąż nie potrafił. Przecież znają się tyle czasu, jak to możliwe, że wcześniej nie zauważył niczego, co by na to wskazywało. A może on jednak żartuje? Ale… przecież jego oczy… i te kable podłączone do jego ręki… Więc on naprawdę… nie jest człowiekiem? Dalsze rozmyślania przerwał mu profesor, który cicho chrząknął.
- Co zrobiłeś, że Ai się przegrzał? – zapytał po chwili, na chwilę zostawiając komputer i obracając się przodem do stojącego pod ścianą Camusa. Ten szybko wywnioskował, że temu chodzi zapewne o tamto omdlenie chłopaka, jednak głupio było o tym mówić.
- Nic wielkiego, tylko go przytuliłem – powiedział, jak gdyby nigdy nic, bagatelizując to. Przecież to było zwykłe przytulenie, nic wielkiego, tym bardziej, że chyba ten większy z jego kouhai wydaje się często go przytulać.
- Ach, więc wszystko jest jasne. No nic, nie przejmuj się tym, zaraz go naprawię – odpowiedział i zaraz wrócił do wstukiwania czegoś na klawiaturze. Nie trwało to zbyt długo, aż profesor odłączył kable od komputera i po prostu schował je do ręki Aia, jeszcze uważnie ją oglądając. – Możecie już iść. Tylko, Camus, uważaj na Aiego, w końcu raczej nie chcesz zbyt szybko tu z nim wracać – zaśmiał się i pożegnał się z tą dwójką. Kiedy wyszli z jego gabinetu, Mikaze zaraz chciał udać się w jedną ze stron, jednak i tym razem został zatrzymany przez Camusa.
- Wyjaśnisz, o co tu chodzi? – zapytał zaraz, patrząc na niego dość chłodno. Miał dziwne wrażenie, że chłopak po prostu żartuje sobie z niego.
- Mówiłem, jestem androidem – powiedział po prostu, patrząc na swojego towarzysza bez większego wyrazu. – Przegrzewam się, kiedy jest za dużo emocji, zwykle wtedy uczę się nowych. – dodał zaraz, odwracając wzrok, chyba nie bardzo podobało mu się mówienie tego wszystkiego.
- Czemu mówisz to tak nagle? Jesteśmy w zespole, powinniśmy o tym wiedzieć – warknął lekko podirytowany. Co miał przecież w tym momencie z tym zrobić? Nagle dowiaduje się takich dziwnych rzeczy, z którymi tak naprawdę nic nie może zrobić .
- Nie mów innym nie muszą wiedzieć.
- Jak to nie muszą?! Przecież Kotobuki jest twoim przyjacielem, chyba mu pierwszemu powinieneś o czymś takim powiedzieć! – warknął znowu, był już po prostu wściekły. Czyżby to był powód ostatnich zniknięć chłopaka? Czyżby bał się, że może się wydać to, kim naprawdę jest?
- Nie mów im i tak stwierdzą, że to żart – szepnął, nie podnosząc wzroku. Wydawał się jakiś smutniejszy. Czyżby sam chciał kiedyś im to powiedzieć? Może bał się ich reakcji… Camus tylko cicho westchnął, starając się jakoś uspokoić, a po chwili znowu go przytulił do siebie, jakoś nie mógł patrzeć na to, że ten jest jakoś dziwnie smutny.
- Czemu mnie przytulasz? – zapytał tamten nagle, jednak chyba nie oczekiwał odpowiedzi, gdyż zaraz sam wtulił się w niego lekko. Tym razem jednak nie zemdlał mu w ramionach, widocznie profesor dobrze go naprawił, skoro tym razem się nie przegrzewał. Po chwili jednak odsunął się od niego. – Muszę iść, jestem umówiony – powiedział tylko i dość szybko oddalił się od niego, chyba w obawie, że ten znów go zatrzyma.
- O, dobrze, że to ty. Musimy porozmawiać – powiedział stanowczo, co chyba chłopak odebrał, bo bez żadnych sprzeciwów, udał się za Camusem do biblioteki i usiadł na jednym z miejsc. – Nie możesz unikać swojego zespołu. Kotobuki naprawdę się martwi, bo nie wie, czemu nagle przestałeś spędzać czas z resztą. Kurosaki jest za to wściekły, że nie robimy prób – powiedział dość chłodno. Nie miał zamiaru mówić, że sam jakoś też chciałby spędzić nieco więcej czasu z chłopakiem.
- Nie unikam, wykonuję polecenie dyrektora. – odpowiedział obojętnie, wpatrując się w swojego rozmówcę. – Według szacunków, nie musimy robić w najbliższym czasie prób. Koncert powinien udać się bez tego – dodał zaraz, najwyraźniej dalej wolał upierać się na swoim zdaniu. Nim jego towarzysz zdążył mu odpowiedzieć, ten wstał ze swojego miejsca. – Jestem umówiony – dodał jeszcze i powoli ruszył do wyjścia. To nieco wkurzyło Camusa, przez co zaraz poderwał się z miejsca, ten nie będzie mu wychodził w trakcie rozmowy! Zaraz złapał go za rękę i przyciągnął do siebie, patrząc na niego dość groźnie. Jednak wbrew pierwotnym zamiarom, zamiast wkurzyć się na niego jeszcze bardziej, jakimś dziwnym sposobem po prostu go do siebie przytulił, lekko przy tym głaszcząc go po głowie. Tak naprawdę nie wiedział, co w niego teraz wstąpiło, jednak… musiał przyznać, że to było całkiem miłe uczucie, mieć chłopaka w swoich ramionach. Szybko jednak zauważył, że ten jest dość sztywny, a kolejną sekundę później poczuł, że ten zaczyna upadać. Od razu go podtrzymał, czyżby chłopak zemdlał? Nie spodziewając się takiej reakcji, nieco niepewnie starał się go obudzić, przecież co może innego zrobić, kiedy ten jest taki bezwładny? Zajęło mu to chwilę, ale w końcu chłopak otworzył oczy i niepewnie spojrzał na niego. Wydawał się być dość nieobecny i niepewny tego, co właściwie teraz się stało.
- Mikaze, wszystko w porządku? – zapytał po chwili, dalej go nie puszczając, jakoś coś czuł, że chłopak mógłby w każdej chwili upaść na ziemie.
- Musimy… iść do profesora… - szepnął, ale jego głos był jakiś inny niż zwykle… zdawał się bardziej robotyczny. Zaraz wyrwał się z objęć Camusa i dość nieporadnie ruszył w stronę wyjścia, wyglądając, jakby miałby się przewrócić w każdej możliwej sekundzie. Nie mając co z tym poradzić, blondyn udał się za nim, wolał, aby ten się nie przewrócił, chociaż prawda jest taka, że ani trochę nie rozumiał jego zachowania… Wbrew pozorom dość szybko udało im się dotrzeć do tego profesora, co prawda Camus nawet nie wiedział, że ktoś taki tutaj jest, jednak ten chyba doskonale zdawał sobie sprawę z obecności wszystkich, gdyż zaraz przywitał się z nimi dwoma.
- Ai, ostatnio coś często się psujesz, chyba będę musiał cię nieco poprawić – zauważył nagle profesor, nakazując chłopakowi usiąść na jakiejś kozetce.
- W jakim sensie poprawić? – zapytał nagle blondyn, jakoś nie ufał temu dziwnemu profesorowi, dlatego wolał stać na uboczu, jednak nie miał zamiaru przestać pilnować chłopaka, który chyba bezwzględnie ufał temu dziwnemu gościowi. Wspomniany profesor jednak tylko się uśmiechnął i podszedł do Aiego, zaraz majstrując coś przy jego ręce. Po chwili można było ujrzeć, że z ręki chłopaka idą jakieś dziwne kabelki, które zaraz podłączył do komputera.
- Ai, wyjaśnij twojemu koledze z zespołu – powiedział nagle mężczyzna i usiadł przy komputerze, zaraz zaczynając coś wstukiwać. W tym momencie oczy Mikaze zmieniły się zupełnie, zamiast jego niebieskoseledynowych tęczówek, pojawiły się rzędy białych cyfr, które nieustannie pędziły w górę. Camus w tej chwili był nie tylko co zaskoczony, ale wystraszony.
- Jestem androidem, Camus – powiedział dość pusto, a jego głos powoli zaczął być bardziej podobny do poprzedniego tomu. Po tych słowach, hrabia tępo patrzył się na swojego kolegę, jak to on jest robotem? Starał się to cały czas zrozumieć, jednak wciąż i wciąż nie potrafił. Przecież znają się tyle czasu, jak to możliwe, że wcześniej nie zauważył niczego, co by na to wskazywało. A może on jednak żartuje? Ale… przecież jego oczy… i te kable podłączone do jego ręki… Więc on naprawdę… nie jest człowiekiem? Dalsze rozmyślania przerwał mu profesor, który cicho chrząknął.
- Co zrobiłeś, że Ai się przegrzał? – zapytał po chwili, na chwilę zostawiając komputer i obracając się przodem do stojącego pod ścianą Camusa. Ten szybko wywnioskował, że temu chodzi zapewne o tamto omdlenie chłopaka, jednak głupio było o tym mówić.
- Nic wielkiego, tylko go przytuliłem – powiedział, jak gdyby nigdy nic, bagatelizując to. Przecież to było zwykłe przytulenie, nic wielkiego, tym bardziej, że chyba ten większy z jego kouhai wydaje się często go przytulać.
- Ach, więc wszystko jest jasne. No nic, nie przejmuj się tym, zaraz go naprawię – odpowiedział i zaraz wrócił do wstukiwania czegoś na klawiaturze. Nie trwało to zbyt długo, aż profesor odłączył kable od komputera i po prostu schował je do ręki Aia, jeszcze uważnie ją oglądając. – Możecie już iść. Tylko, Camus, uważaj na Aiego, w końcu raczej nie chcesz zbyt szybko tu z nim wracać – zaśmiał się i pożegnał się z tą dwójką. Kiedy wyszli z jego gabinetu, Mikaze zaraz chciał udać się w jedną ze stron, jednak i tym razem został zatrzymany przez Camusa.
- Wyjaśnisz, o co tu chodzi? – zapytał zaraz, patrząc na niego dość chłodno. Miał dziwne wrażenie, że chłopak po prostu żartuje sobie z niego.
- Mówiłem, jestem androidem – powiedział po prostu, patrząc na swojego towarzysza bez większego wyrazu. – Przegrzewam się, kiedy jest za dużo emocji, zwykle wtedy uczę się nowych. – dodał zaraz, odwracając wzrok, chyba nie bardzo podobało mu się mówienie tego wszystkiego.
- Czemu mówisz to tak nagle? Jesteśmy w zespole, powinniśmy o tym wiedzieć – warknął lekko podirytowany. Co miał przecież w tym momencie z tym zrobić? Nagle dowiaduje się takich dziwnych rzeczy, z którymi tak naprawdę nic nie może zrobić .
- Nie mów innym nie muszą wiedzieć.
- Jak to nie muszą?! Przecież Kotobuki jest twoim przyjacielem, chyba mu pierwszemu powinieneś o czymś takim powiedzieć! – warknął znowu, był już po prostu wściekły. Czyżby to był powód ostatnich zniknięć chłopaka? Czyżby bał się, że może się wydać to, kim naprawdę jest?
- Nie mów im i tak stwierdzą, że to żart – szepnął, nie podnosząc wzroku. Wydawał się jakiś smutniejszy. Czyżby sam chciał kiedyś im to powiedzieć? Może bał się ich reakcji… Camus tylko cicho westchnął, starając się jakoś uspokoić, a po chwili znowu go przytulił do siebie, jakoś nie mógł patrzeć na to, że ten jest jakoś dziwnie smutny.
- Czemu mnie przytulasz? – zapytał tamten nagle, jednak chyba nie oczekiwał odpowiedzi, gdyż zaraz sam wtulił się w niego lekko. Tym razem jednak nie zemdlał mu w ramionach, widocznie profesor dobrze go naprawił, skoro tym razem się nie przegrzewał. Po chwili jednak odsunął się od niego. – Muszę iść, jestem umówiony – powiedział tylko i dość szybko oddalił się od niego, chyba w obawie, że ten znów go zatrzyma.
Przez następne dni Camus dalej
zastanawiał się nad tym, kim okazał się Mikaze. Nigdy nie pomyślałby, że
chłopak może być robotem. Tym bardziej, że zachowywał się jak zwykły człowiek…
Co prawda mówił czasem dziwne rzeczy, jednak to nie było nic takiego, co
mogłaby odchodzić od normy. Do tego wszystkiego starał się też zrozumieć, czemu
nagle go przytulił. Chłopak nigdy wcześniej nie powodował u niego takiego
zachowania. Czyżby naprawdę ta głupia piosenka tych dzieciaków coś w nim
zmieniła? Niestety dalsze rozmyślanie przerwał mu jego pies, który nagle zaczął
głośno szczekać i wyrywać się. Chyba będzie musiał go za to ganić, bo ostatnio
zrobił się trochę za agresywny, a co jeśli kiedyś rzuci się na jedną z jego fanek?!
Szybko ogarnął wzrokiem cały ogród, zaraz zauważając powód tego zdenerwowania
jego kochanego psiaka.
- Mikaze, znowu siedzisz w ogrodzie, raczej sądziłem, że wolisz swój komputer – zauważył i zajął miejsce obok chłopaka, zaraz uspokajając Alexandra. Chyba teraz już wie, czemu ta psina tak bardzo nie lubi Aiego.
- Czekam na Syo Kurusu i Natsukiego Shinomiyę – odpowiedział, jakby to było wręcz oczywiste i tylko nieco poprawił się na ławce, zerkając niemrawo na psa. Widocznie sam go za bardzo nie lubił, przez te ciągłe ataki.
- Jak zwykle spędzasz z nimi dużo czasu. Dyrektor nalega na kolejną próbę, więc lepiej znajdź czas dla twojego zespołu – dodał tylko, a chłopak tylko przytaknął, patrząc teraz przed siebie. Przez kolejną chwilę siedzieli w ciszy, nawet na siebie nie patrząc. To jednak tylko denerwowało Camusa, więc nie mając lepszego pomysłu, objął chłopaka i przyciągnął do siebie. Tutaj i tak ich nikt nie widzi, a w ten sposób może też sprowokować chłopaka do mówienia, a poza tym sam nawet lubił go przytulać. Mimo iż jest robotem, wydawał się całkiem ludzki, kiedy tak go przytulał, czyżby taki był zamysł jego twórcy.
- Czemu znowu mnie przytulasz, Camus? – zapytał po chwili, jednak nie odsunął się od niego. Widocznie sam lubił nawet to uczucie… lub wolał się nie szarpać, wiedząc, że to nie ma najmniejszego sensu.
- Bo taką mam zachciankę – rzucił tylko, nie będzie się przecież usprawiedliwiać, w końcu skoro ten się nie wyrywa, znaczy, że nic mu nie przeszkadza. W ten sposób znów zapadła dość nieprzyjemna cisza, co nie było zamierzeniem Camusa. Po chwili spojrzał uważnie na chłopaka i coś nim tchnęło. Siedząc tak i wtulając się w niego, wyglądał chyba jeszcze słodziej niż wtedy, kiedy paradował z tym misiem. Jakoś nie mogąc się powstrzymać, pochylił się z zamiarem pocałowania go. Nim jednak to uczynił, ktoś krzyknął, przerywając ich intymne chwile. Zaraz gwałtownie odsunęli się od siebie. Zaraz zauważyli, że nie był to nikt inny jak kouhaie chłopaka, którzy zaraz podeszli do niego. Na szczęście oszczędzili sobie jakichkolwiek komentarzy i po prostu wyciągnęli Aiego, kierując się do mniej określonego miejsca. W ten sposób Camus został sam, powoli rozumiejąc, co właśnie chciał zrobić. Nigdy sam by siebie nie podejrzewał, że będzie próbował pocałować Mikaze, ba! Jakiegokolwiek chłopaka! Przecież go zawsze interesowała tylko płeć piękna! Chociaż… chłopak nie był przecież człowiekiem… Jednak właśnie tym bardziej przez to nie powinien chcieć tego zrobić! Jednak… jakoś chłopak wydawał mu się być ostatnio tak bardzo słodki… po prostu nie mógł sobie tego odmówić… Czyżby… zakochał się w nim?
- Mikaze, znowu siedzisz w ogrodzie, raczej sądziłem, że wolisz swój komputer – zauważył i zajął miejsce obok chłopaka, zaraz uspokajając Alexandra. Chyba teraz już wie, czemu ta psina tak bardzo nie lubi Aiego.
- Czekam na Syo Kurusu i Natsukiego Shinomiyę – odpowiedział, jakby to było wręcz oczywiste i tylko nieco poprawił się na ławce, zerkając niemrawo na psa. Widocznie sam go za bardzo nie lubił, przez te ciągłe ataki.
- Jak zwykle spędzasz z nimi dużo czasu. Dyrektor nalega na kolejną próbę, więc lepiej znajdź czas dla twojego zespołu – dodał tylko, a chłopak tylko przytaknął, patrząc teraz przed siebie. Przez kolejną chwilę siedzieli w ciszy, nawet na siebie nie patrząc. To jednak tylko denerwowało Camusa, więc nie mając lepszego pomysłu, objął chłopaka i przyciągnął do siebie. Tutaj i tak ich nikt nie widzi, a w ten sposób może też sprowokować chłopaka do mówienia, a poza tym sam nawet lubił go przytulać. Mimo iż jest robotem, wydawał się całkiem ludzki, kiedy tak go przytulał, czyżby taki był zamysł jego twórcy.
- Czemu znowu mnie przytulasz, Camus? – zapytał po chwili, jednak nie odsunął się od niego. Widocznie sam lubił nawet to uczucie… lub wolał się nie szarpać, wiedząc, że to nie ma najmniejszego sensu.
- Bo taką mam zachciankę – rzucił tylko, nie będzie się przecież usprawiedliwiać, w końcu skoro ten się nie wyrywa, znaczy, że nic mu nie przeszkadza. W ten sposób znów zapadła dość nieprzyjemna cisza, co nie było zamierzeniem Camusa. Po chwili spojrzał uważnie na chłopaka i coś nim tchnęło. Siedząc tak i wtulając się w niego, wyglądał chyba jeszcze słodziej niż wtedy, kiedy paradował z tym misiem. Jakoś nie mogąc się powstrzymać, pochylił się z zamiarem pocałowania go. Nim jednak to uczynił, ktoś krzyknął, przerywając ich intymne chwile. Zaraz gwałtownie odsunęli się od siebie. Zaraz zauważyli, że nie był to nikt inny jak kouhaie chłopaka, którzy zaraz podeszli do niego. Na szczęście oszczędzili sobie jakichkolwiek komentarzy i po prostu wyciągnęli Aiego, kierując się do mniej określonego miejsca. W ten sposób Camus został sam, powoli rozumiejąc, co właśnie chciał zrobić. Nigdy sam by siebie nie podejrzewał, że będzie próbował pocałować Mikaze, ba! Jakiegokolwiek chłopaka! Przecież go zawsze interesowała tylko płeć piękna! Chociaż… chłopak nie był przecież człowiekiem… Jednak właśnie tym bardziej przez to nie powinien chcieć tego zrobić! Jednak… jakoś chłopak wydawał mu się być ostatnio tak bardzo słodki… po prostu nie mógł sobie tego odmówić… Czyżby… zakochał się w nim?
Już następnego dnia udało im się
zorganizować próbę, którą rzecz jasna doglądał dyrektor. Widocznie wolał się
upewnić, czy mimo tak małej ilości prób dają radę. Tym razem to zbiegowisko
nie wydawało się trwać zbytnio długo, chociaż Camus co jakiś czas dyskretnie
zerkał w stronę Aiego, jakoś nie bardzo mógł się powstrzymać… Kiedy już skończyli,
wszyscy dość sprawie się rozeszli, zostawiając w sali samego Camusa i Mikaze. Blondyn
postanowił skorzystać z tej okazji. Może teraz uda mu się zrozumieć, dlaczego
chciał wtedy pocałować chłopaka. Zaraz do niego podszedł, a ten zmierzył go
uważnie dość obojętnym wzrokiem.
- Miło z twojej strony, że zjawiłeś się na próbie, Mikaze – zaczął spokojnie, uważnie go obserwując. Miał dziwne wrażenie, że nieważne co ten zrobi, wydaje się być niezwykle słodki.
- Miałem tutaj przyjść, skoro naszym obowiązkiem są próby – powiedział, jak gdyby nigdy nic, zaraz mając zamiar odsunąć się od niego, na co ten po prostu nie mógł pozwolić.
- Weź udawaj, że nie widzisz zegara
- Miło z twojej strony, że zjawiłeś się na próbie, Mikaze – zaczął spokojnie, uważnie go obserwując. Miał dziwne wrażenie, że nieważne co ten zrobi, wydaje się być niezwykle słodki.
- Miałem tutaj przyjść, skoro naszym obowiązkiem są próby – powiedział, jak gdyby nigdy nic, zaraz mając zamiar odsunąć się od niego, na co ten po prostu nie mógł pozwolić.
- Weź udawaj, że nie widzisz zegara
Chodź ze mną, tak jak teraz jesteś –
zanucił kwestie Reijiego i Ranmaru, czekając już tylko, aż ten włączy się. Ai
wydawał się przez chwilę tym zaskoczony, przez co zaraz odwrócił wzrok.
- Spróbuj przyłożyć ucho do mej piersi – praktycznie wyszeptał ten, starając się nie patrzeć na swojego towarzysza.
- Ponieważ jesteś tak blisko me serce – wyszeptał mu do ucha, a po chwili lekko go przytulił. Dopiero teraz Mikaze odważył się na niego spojrzeć i właśnie o to chodziło Camusowi, który zaraz go pocałował. Chłopak wydawał się być tym niezwykle zaskoczony, gdyż przez pierwszą chwilę wydawał się być naprawdę sztywny. Na szczęście tym razem nie przegrzał się, tylko niepewnie pozwolił sobie odwzajemniać pocałunek. Trwali tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu Camus nie przerwał tego pocałunku, w końcu chciał tylko się przekonać, czy jego podejrzenia są prawdziwe. Zaraz zauważył, że chłopak nie wie, co ma ze sobą zrobić i rozgląda się dokoła.
- Coś się stało? – zapytał po chwili, przytulając go mocniej, w obawie, że ten może się przegrzać.
- Ja… nie rozumiem… - szepnął nagle ten, spuszczając wzrok i starając się jako tako uspokoić. Taka reakcja nawet bardzo podobała się hrabiemu, w końcu chłopak wyglądał tak naprawdę słodko.
- Nie musisz rozumieć – szepnął jeszcze i znów go pocałował, przyciągając do siebie mocno. Teraz był już pewny, naprawdę zakochał się w tym dziwnym tworze, jednak wcale mu to nie przeszkadzało. O ile Mikaze mógł być przy nim, nie miał zamiaru przejmować się jakimiś banałami, w końcu chłopak funkcjonuje jak prawdziwy człowiek. Kto wie, a może za jakiś czas i ten się w nim zakocha? Trwali tak jeszcze długo, aż ktoś nagle nie przerwał im chrząknięciem.
- Ai-Ai, nie wiedziałem, że tak bardzo lubisz Myu-chana – zaśmiał się nagle dobrze im znany głos, przez co oboje dość szybko odsunęli się od siebie.
- Kotobuki, nie powinieneś się wtrącać – powiedział po prostu Ai, nie patrząc nawet na Camusa, który już ruszył przed siebie.
- Już dawno jest czas na herbatę, więc lepiej zejdźcie mi z drogi – powiedział po prostu blondyn, na co reszta się zaśmiała i pociągnęła Aiego, zaraz udając się za hrabią do tego miejsca co zwykle. Kiedy pili już wspólną herbatę. Camus i Mikaze co jakiś czas zerkali na siebie, jednak kiedy ich wzrok się spotkał, niebieskowłosy zaraz schował się za książką, którą czytał. Miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie czuł tego uczucia.
- Spróbuj przyłożyć ucho do mej piersi – praktycznie wyszeptał ten, starając się nie patrzeć na swojego towarzysza.
- Ponieważ jesteś tak blisko me serce – wyszeptał mu do ucha, a po chwili lekko go przytulił. Dopiero teraz Mikaze odważył się na niego spojrzeć i właśnie o to chodziło Camusowi, który zaraz go pocałował. Chłopak wydawał się być tym niezwykle zaskoczony, gdyż przez pierwszą chwilę wydawał się być naprawdę sztywny. Na szczęście tym razem nie przegrzał się, tylko niepewnie pozwolił sobie odwzajemniać pocałunek. Trwali tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu Camus nie przerwał tego pocałunku, w końcu chciał tylko się przekonać, czy jego podejrzenia są prawdziwe. Zaraz zauważył, że chłopak nie wie, co ma ze sobą zrobić i rozgląda się dokoła.
- Coś się stało? – zapytał po chwili, przytulając go mocniej, w obawie, że ten może się przegrzać.
- Ja… nie rozumiem… - szepnął nagle ten, spuszczając wzrok i starając się jako tako uspokoić. Taka reakcja nawet bardzo podobała się hrabiemu, w końcu chłopak wyglądał tak naprawdę słodko.
- Nie musisz rozumieć – szepnął jeszcze i znów go pocałował, przyciągając do siebie mocno. Teraz był już pewny, naprawdę zakochał się w tym dziwnym tworze, jednak wcale mu to nie przeszkadzało. O ile Mikaze mógł być przy nim, nie miał zamiaru przejmować się jakimiś banałami, w końcu chłopak funkcjonuje jak prawdziwy człowiek. Kto wie, a może za jakiś czas i ten się w nim zakocha? Trwali tak jeszcze długo, aż ktoś nagle nie przerwał im chrząknięciem.
- Ai-Ai, nie wiedziałem, że tak bardzo lubisz Myu-chana – zaśmiał się nagle dobrze im znany głos, przez co oboje dość szybko odsunęli się od siebie.
- Kotobuki, nie powinieneś się wtrącać – powiedział po prostu Ai, nie patrząc nawet na Camusa, który już ruszył przed siebie.
- Już dawno jest czas na herbatę, więc lepiej zejdźcie mi z drogi – powiedział po prostu blondyn, na co reszta się zaśmiała i pociągnęła Aiego, zaraz udając się za hrabią do tego miejsca co zwykle. Kiedy pili już wspólną herbatę. Camus i Mikaze co jakiś czas zerkali na siebie, jednak kiedy ich wzrok się spotkał, niebieskowłosy zaraz schował się za książką, którą czytał. Miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie czuł tego uczucia.
Tak i oto taki mega długi fick o.O Nigdy wcześniej nie pisałam tą parą, jednak jest ona dość mało popularna, a jakoś mnie na nią wzięło, więc... oto i jest XD Co prawda w ficku długo nic się nie dzieje, ale... te dwie postacie są strasznie chłodne i to dlatego o.O Dziękuję wszystkim, którym udało się to przeczytać xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Małe zasady
- Komentować może każdy, nawet użytkownik anonimowy
- Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona
- Odpowiadamy na komentarze, jeżeli istnieje taka możliwość (Czasem na krótkie komentarze nie da się odpowiedzieć)
- Jeżeli nie zastosujesz tzn. "chamskiej reklamy", możesz umieścić link do swojego bloga w komentarzu (Chamski spam będzie usuwany)