Pairing: USUK
Gatunek: Romans, yaoi Ograniczenia: MA (+18)
Ostrzeżenia: Opowieść jest pisana przez dwie osoby! Wypowiedzi mojego gościa - Francoise, będą zaznaczane pogrubionym tekstem. Poza tym z czasem można zauważyć odejście od charakteru postaci, no i oczywiście będą zdarzać się błędy, równie ortograficzne, jak i logiczne. Ten tekst pochodzi z pisania na gg i nie jest betowany.
"Perypetia miłości" cz. V
-
Poczekam na was w salonie! - powiedziałem i ruszyłem do danego pokoju. Usiadłem
na kanapie, przy czym wykrzywiłem się nieco. I wtedy zacząłem się zastanawiać:
Czy na pewno niczego nie ma między tą dwójką? Wyglądają na naprawdę sobie
bliskich, ale Ameryka mówił... Może ja naprawdę się za mocno przejmuję?
Pomogłem Japonii w lepieniu kulek
ryżowych, rozmawiając przy tym, w końcu trzeba umilić sobie czas.
- A właśnie Japonio! Pokażesz mi
to znowu, prawda? - zapytałem dość głośno, tak, że Anglia na pewno to usłyszał.
- Owszem Ameryko - powiedział
ten, w skupieniu lepiąc kulki. - Ale ty musisz znów pokazać mi te sztuczki,
były naprawdę niesamowite - powiedział po chwili, a ja się wyszczerzyłem.
- No wiem! W końcu jestem w tym
genialny, nieprawdaż?
- T-tak...
Wytężyłem
słuch. O czym oni tak rozmawiali? Nie wyglądało mi to na normalny temat podczas
robienia śniadania... Sam nie wiedziałem, co powinienem o tym myśleć. A co
jeśli Ameryka mnie okłamał, żebym się uspokoił? Przecież mógł to zrobić, jestem
taki łatwowierny...
Kiedy skończyliśmy robić
śniadanie, zanieśliśmy je do salonu.
- Hej, England! Mam nadzieje, że
za długo nie czekałeś - zaśmiałem się i rozsiadłem obok niego na kanapie,
wcześniej odkładając kuleczki ryżowe na stolik. Japonia zaraz usiadł na fotelu.
- Itadakimasu - powiedział ten,
klaszcząc przy tym w dłonie, po czym zaczął jeść.
-
Smacznego - odpowiedziałem i wziąłem do rąk jedną z kulek. Powiem szczerze,
jedzenie trudno przechodziło mi przez gardło. Cały czas próbowałem wypchać ze
swojej głowy te nieprzyjemne myśli, ale nie dawałem rady. Nawet nie byłem w
stanie spojrzeć dla Ameryki w twarz!
Ze smakiem zacząłem się zajadać
się pysznymi kulkami ryżowymi Japonii. W pewnym momencie spojrzałem w stronę
Anglii.
- England? Czemu nie jesz, nie
jesteś głodny? - zapytałem patrząc na niego z uwagą. Wyglądał jakby był
smutny...
-
Um, no tak jakoś...- wymruczałem niechętnie- Nie chodzi o to, że mi nie
smakuje! - zwróciłem się do Japonii i spojrzałem na zegarek - Myślę, że
powinienem się zbierać, trochę za bardzo się u was zadomowiłem - wstałem na
nogi i ruszyłem do korytarza, gdzie założyłem buty.
Popatrzałem za nim i przerosiłem
Japonię. Podszedłem do Anglii i złapałem go za rękę, byłem pewny, że tutaj mój
współlokator nas tu nie zobaczy.
- England, co się stało -
zapytałem, parząc na niego zmartwiony. Musiało się coś stać, skoro tak nagle
ucieka.
-
Co się stało? Nic się nie stało - burknąłem - Po prostu idę do domu, nie wolno
mi? - wyrwałem się jego uścisku - I jeszcze jedno: Z kina nic nie wyjdzie, mam
coś ważnego do załatwienia - zabrałem swój telefon z komody i położyłem dłoń na
klamce.
Spojrzałem na niego smutny i
przytuliłem go od tyłu.
- Wybacz, jeśli cię uraziłem... -
szepnąłem cicho i pocałowałem go w policzek, po czym dość niechętnie go
wypuściłem. Nie chciałem go zatrzymywać, w końcu i tak nie zmieni zdania, nie
wiem jednak dlaczego nagle postanowił wyjść. Może to przez moją rozmowę z
Japonią? Nie... Przecież ja tylko chciałem, aby pokazał mi, jak się gotuje
ramen, a on abym pokazał mu kilka trików w jednej z gier...
-
Nie całuj mnie - wytarłem dłonią policzek i wyszedłem z budynku. Miałem zamiar
ruszyć prosto do domu, ale w połowie drogi się zatrzymałem. Pomacałem po
kieszeniach, no tak, nie mam kluczy. Albo zostawiłem je w gabinecie albo u
Ameryki, nie miałem jednak ochoty się zawracać. Wziąłem telefon i wybrałem
pierwszy numer oznaczony gwiazdką. Poczekałem chwilę na sygnał, ale zaraz mnie
połączyło. - Hej Francjo! Słuchaj, jesteś w domu? Uhm. A mogę wpaść? To zaraz
będę! - powiedziałem i się rozłączyłem. Teraz już spacerkiem skierowałem się do
domu Francisa.
Nieco podłamany wróciłem do
salonu i usiadłem na kanapie. Niemrawo wziąłem kolejną kulkę i zacząłem jeść.
Japonia tylko zerknął na mnie, jednak nic na to nie powiedział. Kiedy
skończyłem jeść, włączyłem jakąś grę i zacząłem w nią niemrawo grać. Było mi
niezwykle smutno, w końcu ten dzień zapowiadał się tak cudownie... W pewnym
momencie z rozmyślań wyrwał mnie telefon od trenera. Zaraz pozbierałem się i
pożegnałem z Japonią, który właśnie wychodził z mieszkania, po czym pobiegłem
do szkoły. Dzisiaj był jakiś dodatkowy trening.
Postanowiłem
się przejść okrężną drogą, aby złapać trochę świeżego powietrza. Właśnie
ustałem na przejściu, gdyż zapaliło się czerwone światło, i ktoś pojawił się
obok mnie. Z czystej ciekawości spojrzałem w bok. - Eeeeh?! - mniej więcej taki
dźwięk z siebie wydałem - C-co ty tu robisz! - niemal krzyknąłem do Alfreda -Szedłeś
za mną cały ten czas?!
Widząc Anglię lekko się
uśmiechnąłem, po czym uniosłem torbę do góry.
- Nie, England - zacząłem,
uśmiechając się lekko, jego reakcja była zabawna. - Idę na trening, trener do
mnie zadzwonił, że dzisiaj mamy dodatkowy trening - powiedziałem zaraz.
-
Ah, to w porządku - spuściłem wzrok. Jakoś nie miałem ochoty z nim rozmawiać.
Zapaliło się zielone i w ciszy przeszliśmy przez jezdnię. Szliśmy w tym samym
kierunku, ale ja nic nie mówiłem. Cholera, mogłem wybrać tą krótszą drogę, ale
sobie wymyśliłem.
Zerkałem na niego co jakiś czas,
naprawdę coś musiało go drażnić, a ja dalej nie wiedziałem co.
- England... - zacząłem patrząc
na niego nieco smutny. - Jesteś na mnie zły? - zapytałem po chwili. Myślałem,
że między nami już wszystko się ułożyło.
-
Ja? Zły? Wcale nie jestem zły! - zarzuciłem sarkazmem - Bo przecież wszystko
jest w jak najlepszym porządku, prawda? - zaśmiałem się. Idiota, udaje, że nic
nie rozumie. Ale za to ja bardzo dobrze rozumiem.
- England... - szepnąłem smutno,
nie rozumiałem, dlaczego on tak bardzo był dna mnie teraz zły. - Znów chodzi o
Japonię? - zapytałem po chwili i złapałem go za rękę, aby go zatrzymać.
-
Eeh? Czemu od razu plączesz do tego Japonię? - wyrwałem się mu, staliśmy na
skrzyżowaniu - Tu się rozdzielamy, szkoła jest na lewo, ja idę w prawo -
powiedziałem się i ruszyłem odpowiednią ulicą, nawet się nie pożegnałem. Nie
było mi z tego powodu jakoś specjalnie przykro.
Popatrzałem za nim smutno, a
naprawdę myślałem, że już między nami dobrze.
- To boli... England... -
szepnąłem tylko i udałem się w swoją stronę na trening, który tak czy siak
musiałem odbyć. Na początku w mojej głowie był tylko Anglia, jednak po dostaniu
niezłego opieprzu i dziesięciu dodatkowych kółek wokół szkoły, zacząłem
bardziej się skupiać.
W
końcu dotarłem do domu Francji, który przyjął mnie otwarcie. Przyniósł trochę
wina i upiliśmy się nieco. Gdy powiedziałem, że nie mam kluczy, zaoferował mi
nocleg. Zgodziłem się. Po dniu nastała w końcu noc, a my byliśmy strasznie
spici. Francis zabrał mnie do łóżka, gdzie się zabawiliśmy. Tym razem
zamknęliśmy wszystkie drzwi i zasłoniliśmy okna, nikt nas ne widział.
Po treningu kosza, byłem już tak
wykończony, że po powrocie do domu zaraz poszedłem do łóżku i zasnąłem, niestety
jutro jest poniedziałek... W środku nocy jednak zacząłem martwić się o Anglię.
- Zapomnij... On i tak ma cię
gdzieś i znów baluje z Francją - szepnąłem do siebie i skuliłem się nie co. -
Ale... To boli....
Następnego
ranka, kiedy się obudziliśmy, machnęliśmy kolejną rundkę, a wtedy był już
najwyższy czas wyjścia do szkoły. Dzięki Bogu Francis miał swój zapasowy
mundurek. Do placówki podwiózł nas Spejn wraz z Prusami, ledwo się trzymałem,
strasznie im się podobały takie szybkie jazdy. W końcu oni poszli na lekcje, a
ja do swojego gabinetu.
Przez większość lekcji dzisiaj
przysypiałem, byłem wykończony wczorajszym treningiem, a dzisiaj jest
kolejny... Trzeba było zapisać się na jakieś kółko fotografowania! Albo nie...
Jeszcze by kazali mi biegać po mieście i robić zdjęcia... Za to klub jedzenia
byłby fajny... Albo ten klub sjesty... Też brzmi zachęcająco... Po ostatniej
lekcji, udałem się do sali gimnastycznej i zaraz przebrałem się w strój
sportowy i zacząłem kolejny trening.
Ogarnąłem
wzrokiem dokumenty na biurku i zobaczyłem wyniki meczów z ostatnich zawodów
piłki nożnej. Uznałem, że trzeba to wywiesić. Wyszedłem na korytarz i skierowałem
się w kierunku sali gimnastycznej. Wszedłem do środka i na wewnętrznej stronie
drzwi wywiesiłem kartkę. Kątem oka zobaczyłem Amerykę, ale od razu się
odwróciłem i wyszedłem.
Zauważyłem Anglię, który bardzo
szybko uciekł z sali gimnastycznej, przez co na chwilę się zatrzymałem i oberwałem
w głowę piłką do kosza. Niestety zamiast wyrazów współczucia dostałem kilka
kolejnych kółek wokół szkoły. Nie bardzo mi się to podobało i jeszcze czułem
się źle, że Anglia tak mnie odtrąca. Może cały czas kłamał, że mnie kocha? To
niestety możliwe... Chyba będę musiał się z tym pogodzić i pozwolić mu siebie
unikać...
Był
już trochę wieczór, a ja potrzebowałem wracać do domu. Przeszukałem swój
gabinet, jednak kluczy nigdzie nie znalazłem. Musiały zostać u Ameryki... no
nic, musiałem się tam wrócić. Gdy stałem od jego drzwiami przez chwilę się
zastanawiałem, czy dzwonić, jednak zebrałem się na odwagę. Po chwili otworzył
przede mną drzwi we własnej osobie. Wyglądał na trochę szczęśliwego, czego nie
można było powiedzieć o mnie. - Hej, chyba zostawiłem u ciebie moje klucze -
wymamrotałem.
- Możliwe - powiedziałem i
wpuściłem go do środka. - Właź - dodałem z lekkim uśmiechem. - Japonio, czy nie
widziałeś kluczy Anglii?! - krzyknąłem, a z salonu wyłonił się Japonia ubrany w
fartuszek i z chustką na głowie, w dłoni miał jeszcze miotełkę do kurzu.
- Chyba jedne leżą na stoliku w salonie
- powiedział ze spokojem i spojrzał na Anglię. - Witaj, Anglio-san
-Witaj
- powiedziałem bez uczucia, nawet się nie uśmiechnąłem. Co to ma być, strój
pokojówki czy co? Pieprzony zboczeniec z tego Ameryki. Wziąłem swoje klucze i
od razu wyszedłem - To na razie - pożegnałem się, nie chciałem tam zostać ani
chwili dłużej.
- Nie zostaniesz, England? -
zapytałem zasmucony, w końcu nie rozumiałem dlaczego ten tak szybko uciekał.
Japonia tylko się z nim pożegnał i zaraz wrócił do sprzątania salonu, co uważał
za swój obowiązek.
-
Hmm? Po co? Od kilku dni nie byłem nawet we własnym domu, powinienem tam wrócić
- powiedziałem znudzony. Naprawdę nie chciało mi się tam być. Przecież to i tak
niczego nie zmieni, nie wiedziałem w tym sensu. I czemu on robił taką minę?
Przecież miał Japonię.
Westchnąłem smutno, chyba
naprawdę ma mnie dość.
- Skoro tak to stawiasz, to nie
mogę cię zatrzymać... - szepnąłem niechętnie, nie mogłem nic z tym zrobić. -
To... Do zobaczenia... - mruknąłem wkładając dłonie do kieszeni. - Cóż, będę
tęsknić - dodałem ze smutnym uśmiechem.
-
Na razie - burknąłem - Ja nie będę wcale. - odwróciłem się i odszedłem. Nie
dbałem o to, czy go zraniłem. Zasłużył sobie, drań jeden. Kiedy wróciłem do
domu podlałem kwiaty, umyłem się i poszedłem spać. Rano zabrałem ze sobą
ubrania Francji, by je oddać. Kiedy się z nim spotkałem, zobaczyłem, iż Ameryka
zmierza w naszym kierunku.
Nieco na ślepo szedłem przed
siebie, w pewnym momencie zauważyłem, że idę w stronę Anglii i Francji.
Zagryzłem tylko dolną wargę i szybko odwróciłem się. Zaraz ruszyłem w stronę
sali, w której miałem mieć lekcję. Więc jednak Anglia woli tego żabojada... Nie
mogłem nic z tym zrobić, w końcu ja nie zmienię jego decyzji. Jednak czułem się
z tym strasznie, w końcu tak bardzo go kochałem...
Wzruszyłem
ramionami. Ucieka? Przecież to wszystko jego wina. Mógł nie sypiać z Japonią,
wtedy nic by się nie stało. Jak ja właściwie dałem mu się omamić? Pożal się Boże,
jaki ja byłem głupi. Czułem, jak się od siebie oddalamy, ale dla mnie to akurat
było na rękę. Ale czemu by się trochę nie zabawić jego kosztem?
Kiedy byłem już w klasie,
niemrawo usiadłem w swojej ławce. Czułem się tak koszmarnie, czułem się zdradzony
i osamotniony, Anglia zostawił mnie dla tego żabojada, co miałem zrobić? Nawet
nie miałem do kogo się z tym wrócić, gdyż Japonia dzisiaj był zajęty sprawami
gazetki i jeszcze wyprowadza się ode mnie, aby zamieszkać z Włochami i
Niemcami. Chyba naprawdę zostałem sam, jak palec...
Lekcje
się już skończyły, wszyscy wychodzili ze szkoły. Francis czekał na mnie przy
bramie, złapałem go pod ramię i pocałowałem go w policzek, przy czym musiałem
stanąć na palcach. Kącikiem oka upewniłem się, czy Ameryka to widział. Widział,
i dobrze mu tak.
Spuściłem wzrok, czemu on mi to
robił? Chyba naprawdę mnie nienawidzić, ale jeszcze niedawno mówił, że mnie
kocha... Chyba powinienem przestać wierzyć w jego kłamstwa. Przeszedłem obok
nich i uśmiechnąłem się ciepło.
- Bawcie się dobrze, tylko dzieci
nie naróbcie, England wtedy na pewno straci posadę - zaśmiałem się i ruszyłem
przed siebie. Kiedy tylko wszedłem do domu, położyłem się na kanapie i
zamknąłem oczy, nie chciałem myśleć o tym, co się stało, teraz wolałbym nigdy nie
zakochać się w Anglii.
-
Nie mieszaj się w nie swoje sprawy! - krzyknąłem wtedy za nim. Francja
odprowadził mnie do domu i wrócił do siebie. Usiadłem na łóżku w sypialni,
wziąłem telefon i wybrałem numer do Ameryki. - Hej, słuchaj - zacząłem poważnie
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Najpierw mnie zdradzasz, potem udajesz, że nie
wiesz o co chodzi i nagle jest ci smutno. Możesz przestać już grać w te swoje
gierki?
Słuchałem jego oskarżeń, coraz
bardziej zdziwiony.
- J-jakie gierki? - zapytałem
oniemiały. - Niby kiedy cię zdradziłem? - zapytałem zaraz, nie zrobiłem
przecież nic co mogło podchodzić pod zdradę. - England, przecież bym ci tego
nigdy nie zrobił! - dodałem zaraz, bardziej zrozpaczony. - Ty mnie znów
zdradzasz i teraz zwalasz na mnie, myślisz, że mógłbym cię zdradzić, po tym,
jak sam przeżyłem twoją zdradę tak boleśnie?
-
Oh, teraz się wypierasz, tak? Myślisz, że nie wiem? Ja wszystko bardzo dobrze
wiem, nie musisz udawać! - łzy same cisnęły mi się do oczu, lecz otarłem je
szybko - Gdyby nie to, to nie zrobiłbym tego samego drugi raz!
- England! - powiedziałem,
czułem, że byłem bliski płaczu. - Ja nigdy cię nie zdradziłem! Nawet bym nie
potrafił tego zrobić, bo kocham cię całym sercem - powiedziałem zaraz i
przetarłem oczy, w których zaczynały pojawiać się łzy.
-
Tak, oczywiście, "I love you, England!" - sparodiowałem jego głos -
Ile osób jeszcze kochasz, co? - powróciłem do poważnego tonu - Pewnie jest ich
wiele, prawda? Możesz to powiedzieć szczerze, to i tak nic nie zmieni.
- Nie, oczywiście, że nie! -
krzyknąłem zaraz, podnosząc się z kanapy. - Kocham tylko ciebie, ale skoro tego
nie doceniasz, to znaczy, że nigdy nie powinniśmy być razem, to tylko sprawiło
nam ból, chociaż... Ty chyba tym się nie przejmujesz, bo zawsze możesz polecieć
do Francji! - krzyknąłem i rozłączyłem się, zaraz rzucając telefonem o ziemię.
Spojrzałem
zrezygnowany w telefon. Idiota. Naprawdę myśli, że dam się na to wszystko
nabrać? Miał mnie za takiego głupca? No ale trudno, będę musiał jutro z nim
porozmawiać, inaczej nigdy sobie tego nie wyjaśnimy.
Następnego dnia nie poszedłem na
zajęcia, nie obchodziły mnie one. Cały dzień spędziłem w sali gimnastycznej,
gdzie trenowałem grę w kosza. To pozwalało mi zapomnieć o tym wszystkim, o
zdradzie, o kolejnej kłótni...
Siedziałem
w swoim gabinecie i poprosiłem Amerykę, by do mnie przyszedł. Nie wiedziałem,
czy to zrobi, a jeśli nie to sam do niego pójdę. Przemyślałem sobie wszystko
jeszcze raz i uparcie trzymałem się swojego zdania. Bo to przecież ja miałem
rację.
Nie miałem zamiaru iść do jego
gabinetu, wolałem zostać i grać w kosza. Tylko dzięki temu mogłem się na czymś
skupić i chociaż na chwilę zapomnieć o smutku, jaki mnie teraz ogarniał.
Poczekałem
pięć minut, a jego dalej nie było. No nic, musiałem sam się tym zająć.
Sprawdziłem w salach lekcyjnych, nie było go tu, więc skierowałem się do sali
gimnastycznej. Oczywiście tam był. - Powinieneś był się stawić, jeśli o to
poprosiłeś - podszedłem do niego i skrzyżowałem ramiona.
Spojrzałem na niego surowo i
oddałem kolejny rzut do kosza.
- Niby czemu? Mogę robić co chce,
a ty nie jesteś moją matką, więc nie masz za zadanie mi jęczeć, że nie
przychodzisz - rzuciłem zaraz.
-
Ale jestem przewodniczącym i jeśli zechcę, to mogę załatwić, by wyrzucili cię
ze szkoły. A teraz słuchaj mnie uważnie - złapałem piłkę i rzuciłem ją gdzieś w
bok - Wyjaśnijmy sobie wszystko i skończmy ten cyrk, bo to jest po prostu
śmieszne. Zabawiłeś się mną i tyle. Chciałeś mnie dopisać do listy osób, z
którymi się przespałeś?
Spojrzałem na niego zły, ten
znowu o tym!
- Czemu znów tak mówisz?! Nigdy
bym cię tak nie potraktował, zawsze byłeś dla mnie ważny! - warknąłem zły i
złapałem go za koszulę. - I jeśli musisz wiedzieć, jedynie z tobą przespałem
się w pełni świadomi! Z całą resztą do był przypadek, duże stężenie alkoholu
lub słabość psychiczna, ale jeśli mi nie wierzysz, to dalej upieraj się przy
swoim! - warknąłem i lekko go odepchnąłem.
-
Na pewno! Pewnie kiedy nie byliśmy obok siebie to też chodziłeś na seks, nikt
ci przecież nie bronił! "To moja sprawa z kim sypiam" czy nie tak to
powiedziałeś?! - znów do oczu napływały mi łzy, chociaż tego nie chciałem - A
myślisz, że jak ja się teraz czuję?! Pokochałem cię tak mocno, ale też zostałem
zraniony!
Spojrzałem na niego i nie wiedząc
już co robić, objąłem go mocno, wtulając twarz w jego ramię. Z moich oczu
zaczęły płynąć łzy.
- J-jesteś idiotą... - szepnąłem,
mocniej go ściskając. - Od kiedy wyznałeś mi uczucia, sypiałem tylko z tobą, a
wtedy po prostu nie chciałem ci tego mówić, bo sądziłem, że mnie wyśmiejesz...
- szepnąłem cicho.
-
C-co się teraz do mnie przytulasz?! - złapałem go za ramiona i spojrzałem w
oczy - I kogo nazywasz idiotą?! Gdybyś się inaczej zachowywał, to by tak nigdy
nie wyszło! I pewien jesteś, że TYLKO ze mną?!
Patrzałem w jego oczy z uwagą,
dalej nie rozumiałem, dlaczego właśnie tak się zachował.
- Oczywiście, że spałem tylko z
tobą! - krzyknąłem zaraz. - Przecież mówiłem, że cię kocham, nie rzucam takich
słów na wiatr - powiedziałem smutny.
-
Oh tak? Jakoś przestałem w to wierzyć... co z tym wszystkim robimy? - otarłem z
oczu łzy. Pojęcia nie miałem, co powinienem o tym wszystkim myśleć. Przecież
nie miałem namacalnych dowodów o zdradzie...
Spojrzałem w jego oczy i
pocałowałem go znów. Kiedy oderwałem się od niego, popatrzałem na niego smutno.
- England... - szepnąłem cicho. -
Nie rozumiem, czemu oskarżasz mnie o zdradę...
-
B-bo tak było, nie zaprzeczaj! - powiedziałem trzęsącym się głosem. Zacząłem
głośno płakać i schowałem twarz w dłoniach. Nie chciałem, by mnie takiego
widział, miałem największą ochotę zniknąć.
- England... - szepnąłem cicho i
przytuliłem go do siebie mocno. - Nigdy bym cię nie zdradził, jesteś dla mnie
zbyt ważny - szepnąłem, mocniej go tuląc. - I love you, England - szepnąłem i
pocałowałem go w głowę.
-
I znowu to mówisz. Kiedy często mówisz "I love you" zbyt często, to
te słowa tracą na wartości - odwróciłem wzrok - Już sam nie wiem, co o tym
myśleć.
Spojrzałem na niego smutny i
mocniej przytuliłem.
- Podaj mi jeden powód, dlaczego
podejrzewasz mnie o zdradę - szepnąłem, mocno go do siebie tuląc.
-
Spałeś z ponad pięcioma osobami, a starych zwyczajów się nie zapomina - teraz
już nie odpychałem go ani się nie wyrywałem. Może mówił prawdę? Może faktycznie
mnie nie zdradził?
- England... Już mówiłem ci, że
to wcale nie było tak - szepnąłem i mocno go przytuliłem. - Żadne z nich nie
było dla mnie kimś ważnym i często to były przygody na jedną noc, nic więcej,
nawet nie chce znów trafiać z nimi do łóżka - szepnąłem zaraz. Naprawdę
chciałem mu udowodnić, że nigdy go nie zdradziłem.
- Tylko tak mówisz! - spuściłem wzrok - Ja też byłem jednym z nich, co
nie? I mnie też już pewnie nie chcesz, mam rację? - przygryzłem wargi - Tak
właściwie to się mogłem tego spodziewać - głos zaczął mi się trząść, nie wytrzymywałem
psychicznie.
- England - powiedziałem i mocno
go objąłem, nie zważałem na to, że może mnie odepchnąć, czy uderzyć. - Ty nie
byłeś jednym z nich, nigdy nie byłeś - szepnąłem, mocno go do siebie tuląc. -
Chcę cię cały czas, chcę abyś był przy mnie... A-ale ty chyba nie potrafisz mi
zaufać...
-
P-próbuję... - powiedziałem cicho. W sumie nie miałem żadnych namacalnych
dowodów na jego zdradę - Ty mi wybaczyłeś, więc ja też powinienem - posłałem mu
ciepły uśmiech - America... wiesz, my tak oficjalnie tego nie ustaliliśmy...
Chodzimy ze sobą? - spytałem czerwieniąc się lekko.
Spojrzałem na niego z lekkim
uśmiechem, tak słodko się rumienił, że mógłbym go wyściskać! Pogłaskałem go po
głowie i pocałowałem w czoło.
- W tej chwili nie - odparłem
nieco smutno i odsunąłem się od niego. - Myślę, że powinniśmy odpocząć... Może
wtedy naprawdę mi zaufasz, England, a jeśli nie, to Francja chyba nawet cię
lubi - powiedziałem, lekko się uśmiechając. On był dla mnie cały czas ważny,
ale nie chciałem kolejnej kłótni bez powodu, wolałem jeszcze raz wszystko na
spokojnie przemyśleć i jemu też dać na to czas.
-
Um, w porządku - złapałem się za ramiona - Skoro tak uważasz, to się zgodzę.
Poza tym, zawsze wolałem ciebie od Francji. Jak długo będzie trwała ta nasza
przerwa? - spytałem z lekkim smutkiem w głosie. Chyba naprawdę mu uwierzyłem,
że mnie nie zdradził. Cieszyłem się z tego, ale wcześniej wydawało mi się to
takie realne...
Uśmiechnąłem się lekko i
pogłaskałem go po głowie.
- Nie długo, kiedy oboje będziemy
pewni, że chcemy znów być bliżej ze sobą - odparłem i pocałowałem go w czoło. -
A teraz wybacz, England. Muszę iść biegać kółka za obijanie się na sali
gimnastycznej i nieszanowanie sprzętu - tutaj zerknąłem w stronę piłki, którą
ten odrzucił na bok. - Porozmawiamy potem - powiedziałem i wybiegłem z sali.
Nie
zdążyłem nic powiedzieć, bo ten już zniknął mi z oczu. Westchnąłem cicho i
wyszedłem na korytarz, skierowałem się prosto do mojego gabinetu. Tam spędziłem
resztę dnia i wróciłem do domu. W sumie to się cieszę, że podjęliśmy taką
decyzję, tak będzie lepiej dla nas obu.
Następnego dnia, już w lepszym
humorze przyszedłem do szkoły. Dzisiaj byłem na wszystkich lekcjach, więc
Anglia nie miał się do czego przyczepić. Na przerwach między lekcjami
rozmawiałem z moimi przyjaciółmi i nieco z nimi żartowałem. Ostatnio nie miałem
dla nich zbyt wiele czasu i chyba trochę minęło odkąd ostatnio miałem tak dobry
humor.
Dni
mijały mi w jak najlepszym porządku, z Ameryką też nie było problemów. Chodzi
na zajęcia regularnie, nie opuszcza już lekcji. Cieszę się, że jego zachowanie
się poprawiło. Może on jednak wyjdzie na ludzi!
Minęły
jakieś dwa miesiące. Kiedy pewnego dnia lekcje się skończyły, podszedłem do
Alfreda.
-
M-możemy iść razem do domu? - spytałem nieśmiało. Uznałem, iż taki odpoczynek
nam wystarczył, czułem się w jego towarzystwie o wiele lepiej.
Zerknąłem na Anglię, który wręcz
znikąd pojawił się obok mnie. Lekko się do niego uśmiechnąłem i pożegnałem z
Japonią, z którym to właśnie rozmawiałem.
- Of course, England! -
powiedziałem z uśmiechem, szczerze to nieco się za nim stęskniłem, w końcu tyle
czasu nie spotykaliśmy się.
-
N-no to chodźmy - pierwszy wyszedłem z sali, on zaraz za mną - Chcesz gdzieś
zajść po drodze? Nie mam żadnych planów na dziś, więc... - zacząłem. Naprawdę
chciałem znów zacząć spędzać z nim czas, chyba zacząłem doceniać jego
towarzystwo.
- Więc chodźmy do McDonald'a! -
krzyknąłem pełen entuzjazmu i wyszczerzyłem się do niego. Zaraz złapałem go za
rękę i począłem go ciągnąć. - Na pewno będzie fajnie, mówię ci! - mówiłem z
uśmiechem. Naprawdę byłem szczęśliwy, że znów mogłem spędzić z nim nieco czasu.
-
No to chodźmy! - uśmiechnąłem się - Na pewno będzie - pozwoliłem mu się
poprowadzić. Skoro w ten sposób mogłem go uszczęśliwić, to w porządku - Ja się
dalej dziwię, że te hamburgery ci się jeszcze nie przejadły!
Zaśmiałem się cicho, słysząc jego
stwierdzenie.
- Przesadzasz, England!
Hamburgery nie mogą się przejeść! - znów się zaśmiałem, a po chwili spojrzałem
na niego. - Poza tym przez miesiąc nie mogłem ich jeść, bo przegrałem ten głupi
zakład - burknąłem cicho. Nim się obejrzeliśmy, byliśmy już na miejscu.
-
Wszystko może się przejeść, nawet ja co jakiś czas wybieram inną herbatę -
uśmiechnąłem się pod nosem - To nie moja wina, że przegrałeś, mogłeś się
bardziej pilnować.
Weszliśmy
do środka i zajęliśmy ten sam stolik co ostatnio.
-
Nie bierz dla mnie dużo - westchnąłem cicho - Nie zjem za wiele..
- Powinieneś jeść, England, bo
taka chudzina z ciebie - zaśmiałem się i zaraz coś zamówiłem. Kiedy wróciłem,
zaraz podałem mu jego porcje i zabrałem się za swoją. - Daffno raffem nie
jefflismy - powiedziałem z pełnymi ustami.
-
Dzięki temu się nie dusiłeś, gdy się na tobie kładłem - westchnąłem i wziąłem
pierwszy kęs i przełknąłem - Masz rację, będziemy teraz częściej wychodzić? -
zapytałem z nadzieją, że odpowie twierdząco. Czułem się znacznie lepiej w jego
towarzystwie.
- Jeśli będziesz chciał, England
- powiedziałem z uśmiechem, kończąc hamburgera. - I jeśli nie wypadnie mi
trening, jakiś mecz lub trener nie będzie mieć złego dnia - wymieniłem po
chwili i wziąłem kolejnego hamburgera.
-
Będę chciał, jeszcze to kwestionujesz - odpowiedziałem z przekonaniem - Widzę,
że całkiem zajęty jesteś przez ten klub. Nie wygodniej było ci zostać u mnie? -
uśmiechnąłem się lekko i ponownie ugryzłem bułkę. Jak on dawał radę tak szybko
jeść, ja nawet nie zjadłem połowy jednego...
- Nie jeft fle - powiedziałem i
przełknąłem to co miałem w ustach. - Już przywykłem do tego, poza tym trener
podwyższa moje zachowanie i opinię na mój temat, więc ma to dużo plusów -
wyszczerzyłem się i wróciłem do jedzenia. Co jakiś czas popijałem wszystko
colą.
-
Skoro tak mówisz - wzruszyłem ramionami – Od razu widziałem w tobie sportowca,
już jako dzieciak lubiłeś biegać za piłką, więc się zbytnio nie dziwię... Ta, i
tylko trener to robi - to ostatnie wymruczałem.
Nasza rozmowa trwała dalej, a w
między czasie skończyłem już jeść swoje.
- Ale się najadłem! - zaśmiałem
się, lekko przeciągając. - Powinienem napisać Kanadzie, że dzisiaj jem na
mieście... - to mruknąłem bardziej do siebie, po czym znów spojrzałem na
Arthura z uśmiechem.
-
A co, Kanada jest u ciebie? - spytałem z ciekawości - Nie przeszkadza ci taka
ilość osób w domu? - wytarłem usta chusteczką. Zjadłem chyba pięć razy mniej
niż on, a byłem najedzony na trzy dni.
- Co masz na myśli? Tylko Kanada
teraz ze mną mieszka - powiedziałem, dopijając colę. - Japonia wyprowadził się
ponad dwa miesiące temu - zauważyłem i wstałem z miejsca. - Chcesz gdzieś
jeszcze iść?
-
Skąd mogłem wiedzieć, długo u ciebie nie byłem - również wstałem - Nie wiem,
jeśli ty chcesz to mogę iść, mówiłem że mam cały wieczór wolny - mimo iż tak
powiedziałem, to bardzo chciałem z nim jeszcze pobyć. Tak dawno go nie
widziałem...
- O! No to może pójdziemy do tego
kina w końcu! Niestety nie grają już żadnych fajnych horrorów, ale może coś
znajdziemy do obejrzenia! - powiedziałem pełen entuzjazmu i przeciągnąłem się
lekko. - Tylko będę musiał zadzwonić do Kanady, że będę później.
-
Jasne, możemy iść! Może to nawet lepiej? - uśmiechnąłem się i złapałem go pod
ramię - Musisz mówić Kanadzie o wszystkim, co robisz? Teraz z nim jesteś, czy
co? - burknąłem żartem, jednak nie byłem pewien, czy to załapał.
Zaśmiałem się cicho i pogłaskałem
go po głowie.
- Oh, po prostu nie chcę, aby
czekał na mnie i się martwił, że gdzieś się szlajam - zaśmiałem się i powoli
ruszyłem do wyjścia z McDonald'a. - Chociaż, Kanada jest takim słodziakiem, że
mógłbym z nim być - dodałem dla żartu, ciekawiła mnie jego reakcja.
-
Jeśli wolisz go bardziej ode mnie, to po prostu powiedz - spojrzałem na niego -
Nie będę miał nic do ciebie, teraz bądźmy ze sobą szczerzy.
Już
nie chciałem kłamstw, wolałem by mi wprost powiedział, że ma kogoś innego.
Zdziwiłem się trochę jego
słowami, w końcu wcześniej pewnie by tak nie powiedział. Uśmiechnąłem się
jednak po chwili i przysunąłem do niego. Pocałowałem go w policzek i lekko
przytuliłem.
- Nie, England - szepnąłem i
spojrzałem w jego oczy. - Nie mam nikogo i wolę ciebie - szepnąłem z uśmiechem.
-
Nie całuj mnie, jesteśmy w miejscu publicznym, jeszcze ktoś nas zobaczy! -
odwróciłem wzrok - Skoro tak mówisz, to się cieszę... Hej, America - złapałem
go pod ramię i pociągnąłem, abyśmy wolnym krokiem szli do przodu - Możemy już
być razem?
Zaśmiałem się cicho, on naprawdę
potrafił być taki słodki! Kiedy zadał pytanie, zerknąłem na niego z uwagą.
- England... - zacząłem
niepewnie, nie sądziłem, że tak szybko je zada. - Nie sądzisz, że nieco się
śpieszyć? Chcę, abyś był pewny tej decyzji
Było trochę zamieszania, ale w końcu wygląda na to, że będzie nieco spokojniej :3 (Ta, chciałoby się xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Małe zasady
- Komentować może każdy, nawet użytkownik anonimowy
- Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona
- Odpowiadamy na komentarze, jeżeli istnieje taka możliwość (Czasem na krótkie komentarze nie da się odpowiedzieć)
- Jeżeli nie zastosujesz tzn. "chamskiej reklamy", możesz umieścić link do swojego bloga w komentarzu (Chamski spam będzie usuwany)