Ogłoszenia:
- Wszystkie linki zostały dodane do menu~ Mamy nadzieję, że wędrowanie po naszym blogu znów będzie dużo łatwiejsze :3

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Perypetia miłości - część III [In Progress]

Seria: Hetalia
Pairing: USUK
Gatunek: Romans, yaoi Ograniczenia: MA (+18)
Ostrzeżenia: Opowieść jest pisana przez dwie osoby! Wypowiedzi mojego gościa - Francoise, będą zaznaczane pogrubionym tekstem. Poza tym z czasem można zauważyć odejście od charakteru postaci, no i oczywiście będą zdarzać się błędy, równie ortograficzne, jak i logiczne. Ten tekst pochodzi z pisania na gg i nie jest betowany.


 "Perypetia miłości" cz. III

Wszedłem za nim, następnie oparłem się plecami o drzwi i zamknąłem je od wewnątrz.
- Więc mówisz, że nie jesteś już dzieckiem? - przejechałem językiem po ustach - Rozumiem przez to, że też powinienem przestać traktować cię jak dziecko, prawda?

Spojrzałem na niego i oparłem się o drzwi, tak, że nasze twarze niemal się stykały.
- Owszem, dorosłem i powinieneś to zauważyć - szepnąłem z uśmiechem, patrząc w jego zielone oczy.

- Oh tak? - uśmiechnąłem się zadziornie. Złapałem go za krawat i pocałowałem gwałtownie, niemal wpychając mu język go gardła. Następnie przejechałem nim po jego zębach, a kiedy na chwilę odsunęliśmy się od siebie - łączyła nas nitka śliny.

Uśmiechnąłem się lekko i zbliżyłem do niego ponownie.
- Tak, możesz mnie traktować - szepnąłem i objąłem go wolną ręką w pasie, zaraz przyciągając do siebie. Wpiłem się ponownie w jego usta, znacznie namiętniej i brutalniej, niż on przed chwilą.

- Dziś się zabawimy, co? - posłałem mu zalotne spojrzenie - Każdy facet od czasu do czasu woli być na górze - szybkim ruchem rozpiąłem jego koszulę i spodnie. Pchnąłem go na ławkę tak, by leżał na plecach.

Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się lekko.
- Widzę, że poniosła cię żądza - zaśmiałem się i przyciągnąłem go do siebie, po czym włożyłem dłoń pod jego koszulkę i zacząłem drażnić jego sutek.

- Sam się o to prosiłeś - zabrałem od siebie jego dłoń i zdjąłem z siebie siebie spodnie. Zbliżyłem się do niego bliżej i włożyłem mu swojego członka do ust - No dalej, popisz się, panie dorosły.


Uśmiechnąłem się lekko i złapałem go za pośladki. Zacząłem ssać jego członka, a po chwili również zacząłem poruszać głową, chcąc sprawić mu większą przyjemność. Skoro tak oto się prosił, to niech to ma. Po chwili również zacząłem gładzić jego rowek.

- Nie - powiedziałem stanowczo, odpychając jego dłonie. Osunąłem się niżej, przejechałem językiem od jego brody aż po podbrzusze. Wtedy wziąłem też jego członek do ust i zacząłem masować mu jądra.
- Będziesz miał potem wąty, jeśli nie będziesz mógł chodzić? - przejechałem wolną dłonią po wewnętrznej stronie jego uda

Westchnąłem cicho.
- Raczej nie - szepnąłem, pozwalając mu kontynuować pieszczoty. Raczej jedno kochanie się z nim, mi nie zaszkodzi, w końcu zdarzało mi się być na dole.

- To dobrze - wyjąłem sobie jego członek z ust i zacząłem lizać jego odbyt. Po chwili wsadziłem tam również swoje palce, a drugą dłonią robiłem mu dobrze.
- Mogę zaczynać? - spytałem po chwili oblizując się i patrząc mu w oczy.

Jęknąłem cicho, trochę dziwnie się czułem, lądując pod nim, jednak w tym wypadku nie miałem wyjścia, jak mu się poddać.
- Tak - szepnąłem i przeczesałem palcami jego włosy.

- Poprawna odpowiedź - wszedłem w niego szybkim ruchem. Był jeszcze trochę ciasny, ale to nawet lepiej - I jak? - spytałem uśmiechając się lekko.

Jęknąłem i odchyliłem głowę do tyłu.
- S-stałeś się tak zboczony, jak Francja - zaśmiałem się i westchnąłem cicho. - Jest dobrze...

- I dobrze mi z tym. Jak myślisz, kto mnie nauczył tych wszystkich rzeczy? - chwyciłem go obiema rękami za uda i zacząłem wykonywać wpierw powolne, potem coraz szybsze ruchy.

Jęknąłem znów, zasłaniając oczy ręką. Mogłem się tego spodziewać, jednak jego słowa jakoś mnie zabolały, w końcu wcześniej mówił, że kocha mnie od dawna... Może to nie tyle co mnie, a dziecko, jakie we mnie widział? Westchnąłem po chwili, musiałem przyznać, że był cholernie dobry w tych sprawach.

- Nie zasłaniaj się, chcę cię widzieć - zabrałem jego rękę i pocałowałem go chaotycznie - Głośno jęczeć też możesz, ta klasa jest w takim miejscu, że nikt nas nie usłyszy - wykonałem jedno mocniejsze pchnięcie i trafiłem w jego prostatę.

Jęknąłem znów i spojrzałem na niego z uwagą. Przyciągnąłem go do siebie i wpiłem się w jego usta, dość namiętnie. Czasem chyba będę musiał mu dać nad sobą górować, w końcu jest w tym taki dobry...

Moje ruchy stały się szybsze i jednocześnie mocniejsze.
- Zaraz dojdę - wyszeptałem mu do ucha lekko je przygryzając, a dłońmi zacząłem jeździć po jego ciele.

Jęknąłem głośniej, chyba potem będę się wstydził mojego zachowania, ale teraz nie miało to najmniejszego znaczenia.
- J-ja też... - szepnąłem, a kolejny jęk wyrwał się z moich ust. Po chwili doszedłem.

Chwyciłem go mocno za dłoń i również doszedłem. Pocałowałem go na koniec i odgarnąłem włosy z jego czoła.
- I jak podoba ci się bycie dorosłym?

Dyszałem ciężko, patrząc na niego uważnie. Po chwili mocno go do siebie przytuliłem.
- Wolałbym być na górze, tak jak w piątek, ale tak też jest przyjemnie - szepnąłem mu do ucha i wtuliłem się w niego.

- ...Zawsze wolałem być na górze, możesz nawet Francji spytać - schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, a dłonie wsunąłem mu pod plecy - Ze mną zawsze jest przyjemnie, Idiot.

Pogłaskałem go po głowie, przytulając do siebie mocno. Nie podobało mi się, że znów wspomniał o tym "żabojadzie", jednak postanowiłem nic nie mówić.
- Może masz rację, England - szepnąłem, przeczesując jego włosy palcami

- Oczywiście, że mam rację - wstałem i zacząłem się ubierać - Zaczyna robić się późno, powinniśmy wracać do domu - pomogłem mu wstać na nogi.         

- Chyba masz rację... - westchnąłem cicho. Kiedy byłem już ubrany, spojrzałem na Brytyjczyka i uśmiechnąłem się do niego lekko. - Mam nadzieję, że zaliczysz mi dzisiejsze zajęcie - powiedziałem i rozczochrałem mu fryzurę. - Teraz będę leciał, Japonia ma do mnie wpaść na noc, więc muszę się pośpieszyć i wszystko przygotować, w końcu nie zrzucę na niego robienia kolacji. - zaśmiałem się i wyszedłem z klasy.

- Bye! - rzuciłem, ale nie byłem pewien, czy mnie usłyszał. Wzruszyłem ramionami, wyszedłem na korytarz i zamknąłem drzwi. Następnie ruszyłem do domu, by spędzić kolejny wieczór samotnie.

Wieczór spędziłem na oglądaniu horrorów z Japonią, właściwie to po to go zaprosiłem. Rano jednak obudziłem się zbyt późno, przez co spóźniłem się na lekcje, a co za tym szło, wysłano mnie do gabinetu Arthura, by ten przemówił mi do rozsądku. Niechętnie udałem się pod te drzwi i wszedłem bez pukania.
- Arthur, kazali mi przyjść i powiedzieć, że się spóźniłem - burknąłem niechętnie.

- O-oh, America - spojrzałem na niego lekko zszokowany - Mówiłem ci, żebyś zamknął drzwi - warknąłem do żabojada.
Sytuacja przedstawiała się niezbyt ciekawie, ja siedziałem na biurku z rozpiętą koszulą i rozłożonymi nogami, między którymi stał Francja. Już się zaczynałem bać...

Otworzyłem szerzej oczy, nie sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę taki widok, szczególnie po jego wyznaniu mi miłości. Nic nie mówiąc, wyszedłem z gabinetu, trzaskając przy tym drzwiami. Zagryzłem dolną wargę, przecież nie będę płakał, nie teraz. Skoro ten idiota woli zabawiać się z pierwszym lepszym, to niech to robi, ja już nie będę na to patrzał. Moje kroki zaraz skierowały się w kierunku sali lekcyjnej. Przynajmniej będę udawał dojrzałego.

Wiedziałem, że teraz nie co do niego iść, na pewno nie będzie chciał mnie słuchać. Francis mnie przekonał, że skoro zaczęliśmy, to powinniśmy skończyć.
Po lekcjach stałem przy szkolnej bramie, w końcu nie mieliśmy dzisiaj zajęć. W końcu zauważyłem blondyna wychodzącego przez drzwi główne.
- America... - zacząłem.       

Kiedy tylko zobaczyłem Arthura, zaraz odwróciłem wzrok i rozejrzałem się za kimś, z kim mógłbym przeprowadzić rozmowę, tylko byle nie rozmawiać z tym zdradzieckim idiotą. Niestety, jedyną osobą, jaka się napatoczyła, był Ivan, ale... Zawsze to coś. Zaraz podszedłem do niego i zacząłem jakąś pogawędkę o podłożu politycznym, a czasem zahaczałem o prywatne sprawy. Tak przeszliśmy przez bramę główną. Miałem tylko nadzieję, że ten idiota nie spróbuje ze mną rozmawiać, w końcu nawet nie ma dla siebie wyjaśnienia

Spojrzałem na niego ze złością.
- Tchórz! - krzyknąłem i ruszyłem w kierunku swego domu. Nie chce rozmawiać? To nie. I tak musi przyjść na moje zajęcia, inaczej pójdę po prostu do dyrektora i wychowawcy i wszystko załatwię. Powinien znać swoje miejsce!

Następnego dnia byłem jeszcze bardziej markotny niż wczoraj, w końcu wiedziałem, że nie mogę już odwlekać spotkania z Arthurem. Kiedy minęła ostatnia lekcja, pożegnałem się z Japonią, który cały czas, wiernie podtrzymywał mnie na duchu i udałem się do gabinetu. Stanąłem pod drzwiami i zapukałem. Nie miałem zamiaru tam wchodzić, póki nie będzie to konieczne, a tym bardziej znów nie chciałem trafić na taki widok.

- Wejść - odpowiedziałem na pukanie. Byłem właśnie w trakcie zatwierdzania kilku ważnych projektów, ale mimo wszystko myślałem nad tym, co mu powiem. W końcu nie chciałem żeby wyglądało to na zmyślanie na poczekaniu...

Wszedłem do gabinetu i owiałem go zimnym spojrzeniem.
- Zanim coś powiesz, chcę tylko poinformować, że nie potrzebuję już tych zajęć - rzuciłem wprost. - Rozmawiałem z trenerem drużyny koszykarskiej, zgodził się mnie przyjąć, tak więc to chyba tyle z naszych wspólnych spotkać - dodałem i odwróciłem się na pięcie. Nie było sensu, abym dalej siedział tutaj z nim.

- Czekaj - rzuciłem chłodno - Masz zamiar sobie tak po prostu pójść i nawet nie chcesz wysłuchać, co miałem do powiedzenia? W ten sposób ukazujesz, że nie znaczyłem dla ciebie wiele oraz ujawniasz swoją dziecinność.

- Że nie znaczyłeś dla mnie zbyt wiele? - prychnąłem, trzymając się framugi drzwi. - To ja byłem dla ciebie zwykłą zabawką, którą można było wykorzystać i zbajerować! Sam pokazałeś, że jesteś dzieckiem, bo nie potrafiłeś nawet się powstrzymać, nie potrafiłeś przestać o nim myśleć, mimo iż wcześniej wyznałeś mi miłość - warknąłem wściekły. - Jeśli myślisz, że ja zachowuję się niewłaściwie, to mylisz się! Mam zamiar zakończyć to jak najszybciej, żeby żadne z nas nie miało problemów, zapomnij o wszystkim, co się między nami stało - warknąłem, wychodząc z gabinetu.

- To wcale nie tak! - wybiegłem za nim - Ja przynajmniej przed tobą nie ukrywałem, z kim wcześniej sypiałem, nie tak jak ty! I ja wcale z nim nie jestem, to był jednorazowy wypadek!

Odwróciłem się i spojrzałem na niego zły.
- Jakoś ci nie wierzę, bo twoja reakcja po moim wejściu była zbyt spokojna - warknąłem zły. - A jeśli tak cię boli to, że nie wiesz z kim spałem, to proszę! - warknąłem i zacząłem wyliczać na palcach. - Rosja, Japonia, Kanada, Francja, nawet Hiszpania się napatoczył, zadowolony?! - warknąłem znów.

- Nie o to mi chodziło! - warknąłem i poczułem, że do moich oczu napływają łzy - A pomyślałeś kiedyś, jak ja się czułem?! Wtedy, kiedy mnie zostawiłeś to kto był najbliżej mnie? Francja. On uważa, że dalej jestem taki samotny jak wtedy. Nic na to nie poradzę!

- A ty myślałeś jak ja się czuję teraz?! - warknąłem wściekły. - Skoro ten twój Francja uważa, że dalej jesteś samotny, to biegnij do niego! On na pewno pogłaszcze cie po główce, pocałuje, a potem weźmie na biurku, bo jesteś taki samotny! - krzyknąłem wściekły. - Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać! - rzuciłem jeszcze i nie zważając na nic, udałem się w stronę wyjścia. Czułem się naprawdę źle, robiąc coś takiego, ale on wcale nie pomyślał o tym, jak mogę się teraz czuć...          

- Ale ja nie chcę jego, ja chcę ciebie! - podbiegłem do i objąłem go od tyłu - W przeciwieństwie do ciebie... On mi nigdy nie powiedział, że mnie kocha - zacząłem szlochać w jego ubranie - America, nie odchodź znowu...

Wzdrygnąłem się lekko, w tej chwili byłem rozdarty, bo z jednej strony chciałem mocno go przytulić i powiedzieć, że już zawsze będę przy nim, jednak z drugiej...
- Więc jeśli on by ci to powiedział, to latał byś tylko za nim, tak? - rzuciłem i wyślizgnąłem się z jego objęcia. Spojrzałem na niego z uwagą. - Przykro mi, ale jest już za późno. Naprawdę mocno mnie zraniłeś i zwykłe "przepraszam" nic tu nie da, bo nie mam pewności, czy tego nie powtórzysz. - rzekłem ze spokojem, wiedziałem, że teraz krzyki tu nie pomogą. - Zapomnij o tym co było - dodałem powoli odchodząc. Tymi słowami sprawiałem również sobie ból, ale tak było najlepiej dla nas oby, nie wiedziałem, czy dam radę znów mu zaufać.

- Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! - ruszyłem za nim - Błagam cię, daj mi jeszcze jedną szansę, Al! Co mam zrobić?! - niemal krzyczałem. Zależało mi na tym nawet bardziej, niż na mojej posadzie czy czymkolwiek innym. Nie chciałem go ponownie stracić...

Westchnąłem cicho i spojrzałem na niego. Teraz było mi naprawdę ciężko podejmować decyzję, w końcu nie chciałem widzieć jak on płacze, ale i nie chciałem znów przeżywać tego samego cierpienia...
- Przestań się mazać i wracaj do pracy. Pogadamy, jak się uspokoisz i przemyślisz wszystko, teraz działasz pod wpływem emocji - powiedziałem twardo.

- Nie mogę! Już wszystko przemyślałem, wiem czego chcę, idiot! - otarłem oczy dłońmi - P-proszę cię, zaufaj mi! M-mi też nie jest tak łatwo - pociągnąłem nosem, nie dawałem rady nad sobą panować.         

Niepewnie wyciągnąłem dłoń i pogłaskałem go po głowie.
- Nie wiem, czy to będzie możliwe... - szepnąłem odwracając wzrok, po czym otarłem jego łzy. - Nie płacz, England... - dodałem, patrząc na niego z troską.

- Jak mam nie płakać, idiot?! You asshole, dumbass! - zacząłem wyzywać go cały czas szlochając - P-proszę cię, America - starałem się jakoś uspokoić, jednak średnio mi to wychodziło.

Spojrzałem na niego smutny, po czym mocno go do siebie przytuliłem. Zacząłem głaskać go po plecach i głowie.
- I kto tu zachowuje się dziecinnie? - szepnąłem, przytulając go mocniej. Chciałem, aby w końcu się uspokoił i przestał płakać.

Zacząłem oddychać wolniej, było mi już trochę lepiej. - Przepraszam - powiedziałem w jego ubranie - Przepraszam, przepraszam, wybacz mi - mimo wszystko łez nie dałem rady powstrzymać.

Głaskałem go po głowie, cały czas przytulając do siebie.
- Nie przepraszaj, to nic nie zmieni... - szepnąłem, mocniej go przytulając. Nie chciałem, aby cierpiał, więc opcja zostawienia go tutaj, już zupełnie odpadała.  

- To co mam zrobić?! - spojrzałem mu w oczy - Zrobię wszystko, błagam cię, America - padłem na kolana, dalej trzymając się jego koszuli. Czułem, że w tej chwili mogłem poświęcić dla niego wszystko, co tylko miałem, nawet dumę.

Przykucnąłem, patrząc w jego oczy.
- Nie wygłupiaj się, England - szepnąłem i objąłem go mocno. Przeczesałem palcami jego włosy, chcąc w ten sposób nieco go uspokoić. Spojrzałem mu w oczy, nieco smutny, wiedziałem, że teraz nie będę potrafił mu tak łatwo wybaczyć, a tym bardziej znów zaufać.

- Ja się nie wygłupiam, jestem poważny - otarłem łzy, ale niewiele to dało, bo dalej leciały - Mówiłem ci, to on zaczął, nie ja - szukałem w głowie odpowiednich słów, ale składanie zdań nie szło mi za dobrze - Ameeriicaa! - rzuciłem mu się na szyję i przytuliłem mocno.       

Pogłaskałem go po głowie, mocno przytulając.
- Jakby ci na mnie zależało, to byś się mu się opierał... - szepnąłem smutno i mocniej go przytuliłem. - Nie powinniśmy się tak przytulać, jeszcze stracisz posadę

- Próbowałem, naprawdę! - starałem się go jak najbardziej przekonać - Myślisz, że obchodzi mnie to w takiej chwili?! Przyznaję, stało się, popełniłem błąd, wybacz mi!

Gładziłem go po głowie, jakoś do końca mu nie wierzyłem w te słowa, w końcu dalej twierdziłem, że był wtedy nazbyt spokojny...
- Ci... Już dobrze - szepnąłem, przytulając go mocno. - Dobrze, już... Wybaczam ci, England - szeptałem cicho, mocniej go ściskając.

- N-naprawdę? - spojrzałem na niego szklistymi oczami - Dziękuję! - posłałem mu szczery uśmiech i przytuliłem się do niego mocno, już nie płacząc.

- Nie dziękuj... - szepnąłem, nieco niezręcznie go przytulając. Może i mu wybaczyłem, jednak to co się stało, dalej bardzo mnie bolało i pewnie przez długi czas tak będzie. - Jednak nie mogę wrócić do naszych zajęć, obiecałem trenerowi, że teraz poświęcę na to swój czas - uprzedziłem go zaraz.

- A spotkamy się jeszcze kiedyś w wolnym czasie? - spytałem cicho z nadzieją, że odpowie twierdząco, chociaż byłem świadomy tego, iż raczej takiej reakcji nie uzyskam. Poniekąd mnie to bolało, ale to w końcu moja wina...           

- Na pewno, w końcu dalej jesteś dla mnie ważny - szepnąłem i pocałowałem go w czoło. - A teraz wstawaj, pora wracać do domu - dodałem, głaszcząc go po głowie. - Jeśli chcesz, to możemy nawet teraz, Japonia pewnie coś przygotował do jedzenia, więc chodźmy do mnie

- Nie będę problemem? - spojrzałem w podłogę - Nie chcę, żeby znów stało się to, co w obecności Kanady. Jeśli ci nie pasuje, nie muszę iść - to ostatnie powiedziałem ciszej.

Uśmiechnąłem się delikatnie i pogłaskałem go po głowie.
- Nie będziesz, a przy okazji spróbujesz pysznego jedzenia Japonii - powiedziałem z uśmiechem, podnosząc się z podłogi, zaraz pomogłem i mu wstać. - Ogółem zabrałbym cię do McDonald'a, ale przecież przegrałem zakład.

- Dobrze, że chociaż to pamiętasz - otarłem całkowicie twarz z łez i pociągnąłem nosem - Spotkamy się pod szkołą? Teraz masz chyba jeszcze lekcje, prawda? - spojrzałem na niego.

Pogłaskałem go po głowie.
- Właściwie to nie, przychodzę do ciebie po zajęciach, a trening kosza mam jutro, więc jeśli ty nic nie masz, to możemy iść - powiedziałem patrząc na niego z uwagą. Jakoś czułem się lepiej, kiedy już nie płakał.

- W-w takim razie chodźmy - złapałem go pod ramię i przez chwilę się zastanawiałem, czy mnie nie odepchnie. Spojrzałem na niego z dołu, w końcu był wyższy. Cieszyłem się, że mi wybaczył, jednak nie wiem, czy dalej nie ukrywa żalu...

Spojrzałem na niego i cicho westchnąłem, nie chciałem go odpychać, bo jeszcze znów będzie płakać, a tego nie chciałem.
- W takim razie chodźmy - powiedziałem ze spokojem i ruszyłem przed siebie. Co jakiś czas zerkałem na Brytyjczyka, mimo wszystko dalej bardzo go kochałem, jednak wiedziałem, że nie będę mógł mu tak łatwo zaufać po raz wtóry.

- Hej... jesteś mocno zły? - spytałem, gdy wyszliśmy już poza mury szkoły - Zabiję tego żabojada gdy tylko go zobaczę - splunąłem na chodnik. Byłem bardzo wnerwiony na tamtego gościa, nie miałam ochoty go znać...

- Nie, wyjaśniliśmy sobie już wszystko i przecież czasu nie cofniemy - powiedziałem, wkładając ręce do kieszeni spodni i idąc dalej przed siebie. Chciałem już dotrzeć do domu i chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim, przez towarzystwo Japonii, chyba dobrze zrobiłem, prosząc go o chwilowe zamieszkanie ze mną.

- Um, masz rację - przytaknąłem. Mimo wszystko czułem się z tym wszystkim źle. Gdyby nie ten incydent, to wszystko byłoby w porządku. Sądzę, że Ameryka nie będzie już wstanie kochać mnie tak, jak wcześniej..

Kiedy w końcu doszliśmy do mojego mieszkania, zaraz pchnąłem drzwi.
- Superhero powrócił! - oznajmiłem radośnie, w końcu nie mogę być cały czas smutny, Japonia wtedy nie da mi spokoju patrząc na mnie w ten niby to smutny sposób... - England, ze mną przyszedł! - dodałem zaraz, zaś Japończyk wyszedł z kuchni.
- Konichiwa Amerika-san, Anglia-san - powiedział z lekkim ukłonem i znów zniknął w kuchni.

- Po co się tak drzesz, idioto? - powoli wracałem do siebie - Dzień dobry, Japonio! - postarałem się uśmiechnąć, jednak nie za bardzo mi to wyszło. Rozebrałem się i poszedłem za brunetem.
- Może ci trochę pomóc, co? - zakasałem rękawy.

Japonia spojrzał na Anglika.
- Oh, nie trzeba Anglio-san, właściwie już skończyłem przygotowywać posiłek - powiedział zaraz i popatrzał na niego. - Ale możesz zanieść to do salonu - powiedział, dając mu talerz pełen kulek ryżowych, a sam wziął garnek z nabe.
Siedziałem już w salonie, czekając, aż Japonia przyniesie jedzenie, jako iż przyszedłem nieco później, sam przygotował już wszystko na stole.   

- Och, w porządku - wziąłem co mi dał i zaniosłem do salonu, gdzie już czekał Ameryka - Jedzenie Japonii i brak hamburgerów będą bardzo dobre dla twojej diety - rzuciłem uśmiechając się pod nosem,

- A ty znowu z moją dietą - przewróciłem oczami i widząc jedzenie, zaraz zacząłem sobie nakładać.
- Itadakimasu - powiedział Japonia, składając przy tym ręce, po czym sam zaczął brać sobie jedzenie. Osobiście cieszyłem się, że ten ze mną teraz mieszka, zawsze miałem kogoś, kto wesprze mnie na duchu i do tego przygotuje coś pysznego!

Wziąłem do ust pierwszy kęs.
- Naprawdę pyszne! - skomplementowałem Japonię - To twoja wina, że się tak spasłeś - zwróciłem się do Ameryki - Jeszcze koszykówka, idealnie.

Prychnąłem cicho.
- Wcale się nie spasłem! - rzuciłem, dalej jedząc przepyszne danie. - Ja pfo pfostu ufoslem! - dodałem z pełnymi ustami.

- Chyba wszerz - zażartowałem, chociaż była w tym nutka prawdy - W każdym razie, twój styl życia zmienił się na lepsze. Ile teraz ważysz?

- Niefam pofencia, Sufferfero sie nfie wafszy - powiedziałem, nie mogąc jeść pysznego dania Japonii. Chyba będę musiał go namówić, by częściej coś takiego gotował~!

- Niby czemu się nie waży? - po tym całym czasie nauczyłem się rozumieć, kiedy mówi z pełnymi ustami - Jako taki hero będziesz mógł burzyć ściany bez żadnej mocy...

Już pominąłem jego wypowiedź, delektując się pysznym jedzeniem. Kiedy skończyliśmy jeść i posprzątaliśmy, było już dość późno.
- England, jak chcesz, to możesz zostać na noc, co prawda Japonia zajmuję pokój gościnny, więc możesz spać w moim łóżku, a ja zostanę na kanapie.

- ? Jesteś pewien? Lepiej, jeżeli ja położę się na kanapie, przecież to ja jestem gościem - zaproponowałem - Nie wiem, czy byłoby to w porządku z mojej strony...

- Oh, England, nie wygłupiaj się! - zaśmiałem się zaraz i rozczochrałem mu fryzurę. - Jako mój gość nie powinieneś spać na takiej niewygodnej kanapie, Superhero na to nie pozwoli! - zaśmiałem się znów i pchnąłem go lekko w stronę sypialni. - Nie przejmuj się mną - dodałem zaraz.

- Skoro tak mówisz... - poszedłem do jego sypialni, a że byłem już senny, to rozebrałem się i położyłem do łóżka. Leżałem tak z dwie, trzy godziny, jednak nie mogłem zasnąć. Wstałem i podszedłem do salonu, gdzie spał Ameryka. Robił taką głupią minę podczas snu... Ukucnąłem i lekko potykałem go palcem w policzek.

Mruknąłem coś przez sen i nieumyślnie przyciągnąłem do siebie Anglię, mocno go przytulając. Dopiero po chwili, otworzyłem oczy i spojrzałem na przytulany przeze mnie obiekt.
- E-England - szepnąłem zaskoczony, ale nie poluźniłem uścisku.

- Hm? - chciałem spojrzeć na jego twarz, jednak było tak ciemno, że nie dawałem rady. Wtuliłem się w niego, był tak przyjemnie ciepły, nie miałem najmniejszej ochoty wstawać. Nieświadomie przesunąłem kolanem po jego kroczu.          

Westchnąłem cicho i odsunąłem go nieco.
- Arthur, nie - powiedziałem stanowczo, patrząc w jego oczy. Nie chciałem tego robić, wiedziałem, że to sprawi mi tylko ból.

- Co "nie"? - spytałem niewinnie - Czy to źle, że chcę być z tobą? - mimo wszystko ponownie się do niego przytuliłem - I love you, America.

Przeczesałem jego włosy palcami i ucałowałem go w czoło. Mocniej go do siebie przytuliłem, głaszcząc po plecach.
- "Nie", bo to boli... - szepnąłem, tuląc go do siebie mocniej. Pierwszy raz od tamtego zdarzenia, tak bardzo chciało mi się płakać, w końcu tyle czasu powstrzymywałem się. Nim się zorientowałem, łzy zaczęły płynąć po moich policzkach.

- America, nie płacz - otarłem jego łzy i pocałowałem go w policzek - Nie chciałem, żeby tak to wyszło, ja naprawdę cię kocham, mocniej, niż kiedykolwiek... Francja jest dla mnie nikim, nie obchodzi mnie on.

Spojrzałem na niego i wtuliłem się w niego mocno.
- W-wiem... A-ale to tak cholernie boli.... - szepnąłem, płacząc w jego ramię. Czułem, że wszystkie emocje właśnie teraz ze mnie wypłynęły i nie potrafiłem się po prostu uspokoić. Chciałem płakać na jego ramieniu, chciałem, aby mnie pocieszył, aby był już tylko przy mnie.

- Alfred... - wyszeptałem. Dawno nie nazywałem go po imieniu, było mi go teraz naprawdę szkoda. Czułem, jak jego ciepłe łzy płyną po moim ciele - Nie płacz, wszystko będzie dobrze, przysięgam ci... - ponownie lekko go pocałowałem.

Spojrzałem w jego oczy niepewnie.
- T-tak sądzisz? - zapytałem, patrząc na niego zapłakanymi oczami. Naprawdę starałem się uspokoić, nie chciałem teraz przy nim płakać, ale to było silniejsze ode mnie.

- Ja nie sądzę, ja jestem pewien. A teraz już nie płacz - powiedziałem ciepło, patrząc głęboko w jego błękitne oczy. Ich kolor był piękniejszy, niż mi się wcześniej wydawało. - Naprawdę nie chciałbym cię stracić, zawsze byłeś dla mnie ważniejszy od wszystkich...

- Arthur... - szepnąłem, pociągając nosem i ocierając łzy. Mocno go do siebie przyciągnąłem, po czym spojrzałem głęboko w jego oczy. - I love you, Arthur - szepnąłem z delikatnym uśmiechem, po czym zmniejszyłem odległość, która dzieliła nasze wargi, a następnie złączyłem je w słodkim pocałunku.

- Ja ciebie zawsze kochałem, idiot... - odwzajemniłem pocałunek czerwieniąc się obficie. Cieszyłem się, że dobrze wyszło. Nie dałbym rady, gdyby poprzedni stan długo się utrzymywał - Dziękuję - wyszeptałem cicho, gdy się na chwilę od siebie odsunęliśmy.

- Nie masz za co dziękować - szepnąłem z ciepłym uśmiechem i pogłaskałem go po policzku. Czułem się znacznie lepiej ze świadomością, że jednak wciąż czujemy coś do siebie. - Może przeniesiemy się do łóżka? Jestem zmęczony, a ta kanapa niewygodna

- Skoro tak mówisz... - wymruczałem zaczerwieniony - W porządku. Od początku mówiłem, żebyś poszedł do łóżka, idiot - niechętnie z niego wstałem i moje gołe stopy poczuły zimną podłogę - To na pewno w porządku?

Pogłaskałem go po głowie.
- Owszem - powiedziałem wstając z kanapy, po czym wziąłem go na ręce i po cichu zaniosłem do sypialni. Położyłem go na łóżku i przykryłem kołdrą, zaraz kładąc się obok niego.

- Nie musisz mnie tak nosić, nie jestem taki lekki - przytuliłem się do niego i na chwilę przymknąłem oczy. Mimo wszystko nie byłem senny - Nee, America~ - pocałowałem go, robiąc użytek z mojego języka.

Przyciągnąłem go do siebie, odwzajemniając pocałunek, kiedy oderwaliśmy się od siebie, lekko go pogłaskałem go pogłowie.
- Arthur, nie dziś, myślę, że to za wcześnie - szepnąłem, przytulając go do siebie mocniej.

CDN

Tym razem nieco burzliwiej się zrobiło! Jednak w końcu wszystko wróciło do normy, albo i nie :P Mam nadzieję, że ktoś poczeka na następną część, aby dowiedzieć się, co czeka naszych bohaterów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Małe zasady
- Komentować może każdy, nawet użytkownik anonimowy
- Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona
- Odpowiadamy na komentarze, jeżeli istnieje taka możliwość (Czasem na krótkie komentarze nie da się odpowiedzieć)
- Jeżeli nie zastosujesz tzn. "chamskiej reklamy", możesz umieścić link do swojego bloga w komentarzu (Chamski spam będzie usuwany)

Haruhi Suzumiya