Ogłoszenia:
- Wszystkie linki zostały dodane do menu~ Mamy nadzieję, że wędrowanie po naszym blogu znów będzie dużo łatwiejsze :3

poniedziałek, 18 lutego 2013

Mój demon [Complete]

Seria: Własna
Pairing: Aim x William (Demon x Shinigami)
Gatunek: Romans, shounen-ai
Ograniczenia: T (+13)


Świat ludzi zawsze był interesujący, szczególnie teraz, kiedy siedziałem w swoim pokoju i podziwiałem ich przez szklaną kulę. Było to naprawdę sprytne urządzonko, które nam – shnigami, pozwalało obserwować ludzi. Nagle zauważyłem jego, wredny demon przeleciał nad miastem, to znaczyło tylko i wyłącznie kłopoty. Bez większego namysłu wstałem z miejsca i nakreśliłem w powietrzu jakiś znak, zaraz w mych dłoniach pojawiła się moja kosa, nie taka zwyczajna! Jak się długo pracuje, to ma się nieco lepszy sprzęt. Machnąłem nią, a po chwili pojawiło się przejście między światami. Wskoczyłem do niego, teraz zacznie się zabawa.
Ziemia jest nudna, szczególnie że to był chyba fałszywy alarm… Niepotrzebnie fatygowałem się aż tutaj! Tym bardziej, że muszę chodzić w tych wrednych, ludzkich ciuchach! Jak ja nienawidzę tych ich jeansów, butów, co chyba nazywają glanami i bluzek z czaszkami! Przecież to jest bezsensowne ubranie! Tylko krępuje i ogranicza! Z największą chęcią pozbyłbym się ich… Nagle przede mną na ziemie padł człowiek, czyżby jednak nie był to fałszywy alarm? Zaraz usłyszałem jęki duszy, która próbowała się uwolnić. Wziąłem do ręki kosę i podleciałem do martwego człowieka, mając ten przedmiot w ręku nie byłem widziany przez ludzi. Zaraz złapałem duszę i schowałem ją do szklanego flakonika przy moim pasku, tam będzie bezpieczna. Nagle usłyszałem za sobą pisk opon, w tej chwili ciężarówka zderzyła się z nadjeżdżającymi autami. Rozejrzałem się dokoła, na pewno to sprawka tego wrednego demona! Nim się obejrzałem jeden z pobliskich budynków stanął w płomieniach. Warknąłem zły i złapałem się za uszy, starając się zagłuszyć krzyk dusz, przez nie, nie mogłem się skupić! Mruknąłem pod nosem coś i dotknąłem dłonią ust, wyszeptałem cicho kilka słów, a po chwili z opuszków moich palców uniósł się w stronę nieba dziwny blask, który po chwili zniknął. Było to wezwanie o pomoc. Nie czekając na nic więcej skoczyłem na ścianę budynku i bez problemu wbiegłem po niej.
- No proszę, kogo mamy – rzekł demon, który siedział na dachu. Warknąłem złym, jak taka szmata może jeszcze żyć!
- Dupku! Nigdy nie powinieneś nawet się tutaj pojawiać! – warknąłem wściekły i obróciłem moją kosą, zaraz z niej wystrzeliła sieć, która trafiając na demona zaczęła wypalać dziury w jego ciele. Była ona poświęcona, idealna na takie szumowiny jak on! – Zdychaj, głupku! – zadrwiłem. Ten tylko syknął, ale po chwili wyrwał się z mojej sieci.
- To za mało, aby mnie powstrzymać – zadrwił i wziął do ust papierosa, po chwili pstryknął w palce, a kolejny budynek się zapalił. Jak ten idiota mógł to robić! Słysząc głośniejsze krzyki dusz, jęknąłem cicho i zatkałem sobie uszy, w takich warunkach nie da się pracować! Byłem sparaliżowany, przez co byłem nieuważny, właśnie z tego skorzystał mój przeciwnik. Po prostu zbliżył się i mnie pocałował! W pierwszym momencie otworzyłem oczy zaskoczony, jednak zaraz poczułem się słabszy, ta cholera wysysała mi energie! Kiedy tylko oderwał się od moich ust, warknąłem wściekły.
- Nie pozwalaj sobie! – krzyknąłem zły i odepchnąłem go, niestety lekko się zachwiałem, a on znów wykorzystał sytuację. Nie czekając przyssał się do moich ust i wyssał ze mnie tyle energii, że aby ustać, musiałem podpierać się na mojej kosie, w takich warunkach nie było mowy o jakiejkolwiek walce.
-  D-dupku! Nie myśl sobie, że… - zacząłem, jednak zostałem porwany na ręce. – P-puszczaj!
- Oj shnigami, nie powinieneś się tak wyrywać – zaśmiał się swoim kuszącym głosem wprost do mojego ucha. Czyli jednak jestem na straconej pozycji. Starałem mu się wyrwać, niestety byłem za słaby, ten tylko cicho się podśmiewując, rozłożył skrzydła i uniósł się w powietrze. Zapewne teraz zabierze mnie do jakiejś pieczary, czy gdzieś indziej i będzie mnie torturował, durny demon!
Nie wiem nawet jak długo lecieliśmy, tak samo przestałem kojarzyć już drogę. To było zbyt męczące, szczególnie kiedy nie miało się siły na nic. W końcu jednak wylądowaliśmy, przez co niemrawo otworzyłem oczy. Staliśmy przed jakimś skromnym domem na przedmieściach.
- Moja śpiąca królewna już wstała? – zadrwił demon i otworzył drzwi.
- Zamknij się, dupku! – warknąłem znów, czy on będzie potrafił mnie tylko wkurzać?! – Masz mnie puścić! – dodałem zaraz, ten tylko się zaśmiał, a po chwili posadził mnie na kanapie i przykrył kocem.
- I tak nie uciekniesz – powiedział i zapalił papierosa. Jaką miałem ochotę mu teraz przywalić, albo chociaż zgnieść tego peta na jego czole!
- Wypchaj się! – warknąłem i położyłem się na kanapie. Nie było szans, żebym uciekł stąd, kiedy ledwo co mogłem stać. Okryłem się jeszcze szczelnie kocem i po chwili zasnąłem, chciałem zregenerować siły. Niestety w świecie ludzi było to dużo trudniejsze, gdyż moc wracała do nas dużo wolniej, ale wiedziałem, że jeśli prześpię się wystarczająco długo, jest szansa na możliwość chociażby chodzenia o własnych siłach. Śniło mi się, że ten palant znów nie potrafił trzymać łap przy sobie i pocałował mnie po raz kolejny.
                Obudziłem się dość wcześnie, jednak ku mojemu zaskoczeniu byłem jeszcze bardziej wykończony, nie miałem nawet siły, aby ruszyć ręką. Czyli jednak ten sen był prawdą, a ten dupek znów pozwolił sobie mnie dotykać! Zły rozejrzałem się dokoła. Nie musiałem długo szukać. Demon bezkarnie siedział na fotelu i czytał jakąś książkę.
- Dupek… - szepnąłem cicho, a po chwili zaburczało mi w brzuchu. Niestety tak jak zwykli ludzi musiałem jeść, co wcale nie było wygodne.
- Oh? Moja śpiąca królewna jest głodna? – zaśmiał się tamten, widać usłyszał. Burknąłem coś cicho i odwróciłem wzrok. Nie chcę gadać z tą mendą! Po chwili jednak mocniej zaczęło mnie skręcać z głodu, trzeba było zjeść coś zanim na niego trafiłem. Wtem usłyszałem dźwięk zamknięcia książki i jego kroki, które wyraźnie kierowały się w moją stronę. Sekundę później złapał mnie za podbródek i bezkarnie wpił w moje usta. Chciałem go odepchnąć, w końcu niech sobie gnojek nie pozwala! Kiedy w końcu mnie zostawił, poczułem się nieco silniejszy, czyżby oddał mi trochę mocy? Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć, gdyż ten skierował się do kuchni. Burknąłem ciche przekleństwo i położyłem się z powrotem na kanapie. Chwilę później ten wrócił do mnie z talerzem zapiekanek.
- Proszę – powiedział i pogłaskał mnie po głowię.
- Pewnie zatrute – burknąłem zły i odwróciłem wzrok, nie miałem zamiaru tego jeść, niestety znów odezwał się mój brzuch. Niechętnie sięgnąłem po jedną z zapiekanek i zacząłem ją jeść. Trochę dziwnie się czułem, jak ten cały czas wlepiał we mnie swój wzrok.
- Jak się nazywasz, shinigami? – zapytał, patrząc na mnie z uwagą. Podniosłem wzrok i burknąłem coś cicho.
- Po co ci ta wiedza? I tak się pewnie już nie spotkamy – odparłem, dalej jedząc, nie miałem zamiaru nawiązywać z nim zbytniego kontaktu. – William… - burknąłem w końcu.
- Ładne imię – odrzekł ten i uśmiechnął się do mnie szarmancko. Zmrużyłem oczy, nie uda mu się mnie zwieść tym swoim uśmieszkiem!
- A ty? – burknąłem w końcu, nie chciałem jakoś siedzieć w ciszy, a byłem zmuszony spędzać czas z nim.
- Aim - odrzekł, obserwując mnie z uwagą. Naprawdę przeszkadzało mi to, jak się na mnie patrzył. Jakby nie mógł zająć się czymś innym. Kiedy skończyłem jeść, zaraz podniosłem się z miejsca. Nie będę siedzieć z tym idiotą. Ledwo się trzymając na nogach, ruszyłem przed siebie, po chwili jednak upadłem.
- Ał… - szepnąłem do siebie, że też wciąż byłem taki słaby! Nagle poczułem, że ten łapie mnie za ramiona i podnosi.
- A ty dokąd? – zapytał, mrużąc oczy.
- Wracam do siebie! – warknąłem, nie będę z nim siedzieć, szczególnie, że gapił się na mnie, jakby chciał mnie zgwałcić. Ten zaś westchnął i mocno mnie przytulił. To zachowanie mnie zszokowało. – P-puszczaj! I-i tak nie dam ci dupy, tracisz tylko czas! – warknąłem, starając się go odsunąć, on się ze mną bawił, nic więcej.
- Czemu jesteś taki niemiły? – zapytał mnie zaraz i przytulił mocniej, na co syknąłem. – To, że jestem demonem, nie znaczy, że chcę cię zabić czy zgwałcić – szepnął mi do ucha, na co delikatnie się zarumieniłem, czemu jego głos musiał być tak kuszący?
- G-gnieciesz… - mruknąłem, a ten poluzował uścisk. – Wszystkie demony chcą tylko jednego…
- Ale ja nie jestem wszystkimi – szepnął i ujął moją twarz w dłonie, a po chwili mnie pocałował. Nieco przestraszony, że znów chce mnie osłabić, odepchnąłem go lekko.
- W-wystarczy! Czy niewystarczająco zabrałeś mi mocy? – burknąłem, odwracając wzrok.
- Nie chcę zabierać ci mocy – szepnął i znów wpił się w moje usta. Chciałem go odepchnąć, nakrzyczeć na niego i wyzwać od idiotów, ale… To było zbyt przyjemne… Lekko się rumieniąc, bardzo nieśmiało odwzajemniłem pieszczotę.
- Widzę, że się podoba – szepnął, kiedy oderwał się od moich ust. Burknąłem coś od niechcenia, teraz będzie się wymądrzać.
- Nie powinieneś tak robić… O ile to dla ciebie nic nie znaczy, ja mam uczucia bardziej zbliżone do ludzkich… - szepnąłem, odwracając wzrok. Nie chciałem być jego zabawką, w końcu i tak na zbyt wiele mu pozwoliłem. Ten westchnął cicho i pocałował mnie w czoło.
- Dla mnie pocałunek, w którym nie odbieram mocy znaczy bardzo wiele – szepnął i przytulił mnie znów. Syknąłem cicho i schowałem twarz w jego ramieniu, czemu te słowa tak mnie zawstydziły?
- Boli… - szepnąłem i poruszyłem się niechętnie, że też ten idiota musiał mnie jeszcze gnieść.
- Przesadzasz – szepnął i włożył mi dłoń pod koszulę, na co zaraz pisnąłem.
- Łapy przy sobie, zboczeńcu! – krzyknąłem zaraz, a po chwili poczułem, że jego dłoń błądzi po moich plecach, a po chwili zaczepia o bandaż. Niestety ostatnia zwada z demonami sprawiła mi trochę ran, które nie zdążyły się wyleczyć, a przez tak niski poziom mojej mocy wręcz wcale się nie zasklepiały. Nim się obejrzałem byłem już bez koszuli.
- Co ci się stało? – zapytał, dotykając mojej rany.
- Z-zboczeńcu! N-nie pozwalaj sobie! – krzyknąłem zaraz i spojrzałem na niego groźnie. – Nie twój interes… - odrzekłem ponuro, ten demon był stanowczo zbyt ciekawski!
- Nie jestem zboczeńcem – powiedział i zaczął odwiązywać mój bandaż.
- H-hej! Przestań! – powiedziałem, a ten pochylił się nad moją raną i delikatnie ją pocałował, po czym poczułem niezwykły ból. Krzyknąłem i zacisnąłem dłonie na jego koszuli, kilka sekund później po ranie nie było ani śladu.
- No proszę, moja księżniczka jest jak nowa – zaśmiał się ten i przytulił mnie do siebie.
- Nie jestem żadną księżniczką! – warknąłem, starając się go odepchnąć, że też musiał mieć taki mocny uścisk!
- Jesteś, skoro ja jestem księciem, to ty księżniczką – szepnął do mojego ucha i pocałował mnie w policzek.
- N-nigdy nie powiedziałem, że będę jakąś zasraną księżniczką! – krzyknąłem wściekły.
- Oh przestań… Od razu wpadłeś mi w oko, myślisz, że po co bym ciągnął cię aż tu? – zapytał i znów ujął dłońmi moją twarz, po czym czule pocałował. Zarumieniłem się lekko, ta pieszczota była za bardzo urzekająca, przez co nieco nieświadomie zacząłem ją odwzajemniać.
- N-nie spodoba się to mojemu szefowi… - szepnąłem odwracając wzrok.
- Nie przejmuj się teraz tym – szepnął mi do ucha i mocno przytulił. – Zostań ze mną, póki nie odzyskasz sił – wyszeptał mi błagalnie do ucha. Teraz byłem w kropce, bo co miałem odpowiedzieć? Nie chciałem z nim zostawać, bo jeszcze za bardzo namiesza mi w głowie, a mój szef nie będzie z tego zadowolony, jednak… Nie miałem siły żeby wrócić.
- P-pomyślę nad tym… - odparłem ze spokojem.
- Tylko pomyślisz? – zapytał ten nieco smutny.
- Ciesz się, że w ogóle chcę to rozważyć, idioto! – burknąłem, chyba będzie mi ciężko z nim wytrzymać!
                Jeśli mam być szczery, to dawno straciłem rachubę czasu, odkąd zamieszkałem z Aim’em. Nawet nie wiem jakim cudem zakochałem się w tym dupku… Ciągle mnie denerwuje, ciągle sprawia problemy i bez ustanku zabija ludzi, dokładając mi roboty! Ale jednak… Jego osoba ma coś przyciągającego.
- Wróciłem! – krzyknął ten, wchodząc do domu. Czemu zawsze musi tak krzyczeć? Powinien zrozumieć, że chce się czasem zdrzemnąć… - Moja księżniczka znowu śpi? – usłyszałem jego głos i niemrawo otworzyłem oczy. Znów pochylał się nade mną.
- Niestety ja muszę sypiać, będąc w świecie ludzi – odparłem zaraz.
- Udało się – szepnął nagle, a ja zamrugałem, o co mu tym razem chodziło?
- Co znowu? Zabiłeś dziesięciu ludzi na raz? – zapytałem ironicznie i zasłoniłem ramieniem oczy, chciałem się zdrzemnąć.
- Nie, głuptasie, dogadałem się z twoim szefem, jeśli chcesz, możesz wrócić do świata shinigami – odparł zaraz. Na te słowa poderwałem się do siadu, przez to wszystko, co było związane z tym demonem, moją jedyną karą, jak sam uznałem, bardzo łagodną, było zamknięcie dla mnie wrót do dawnego domu.
- J-jak to? P-przecież… - zacząłem zaskoczony, mój szef przecież nigdy nie zmieniał decyzji. – A co z tobą?
- Mogę zamieszkać z tobą – szepnął i mocno mnie przytulił. – Twój szef zgodził się, bo widział, że mimo to dalej wykonujesz swoją pracę sumiennie – szepnął i pocałował mnie w skroń. Spojrzałem na niego jeszcze chwilę niedowierzając, po czym mocno objąłem go za szyję i pocałowałem w policzek.
- Dziękuję… zboczeńcu – rzekłem i wytknąłem mu język.
- Oż ty! – zaśmiał się ten i wpił się w moje usta, zaczynając słodki i wypełniony uczuciem pocałunek. Chyba to właśnie za nie go pokochałem… Mój kochany demon…
 


Proszę, oto i taka nieco dziwaczna opowieść o demonie i shinigami xD Ostatnio postanowiłam ją napisać i proszę, coś nawet mi się udało, co mnie zaskoczyło o.O Pewnie dlatego, że po grze na razie trzymam się z dala od rysunków, to teraz coś piszę xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Małe zasady
- Komentować może każdy, nawet użytkownik anonimowy
- Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona
- Odpowiadamy na komentarze, jeżeli istnieje taka możliwość (Czasem na krótkie komentarze nie da się odpowiedzieć)
- Jeżeli nie zastosujesz tzn. "chamskiej reklamy", możesz umieścić link do swojego bloga w komentarzu (Chamski spam będzie usuwany)

Haruhi Suzumiya