Pairing: USUK
Gatunek: Romans, yaoi Ograniczenia: MA (+18)
Ostrzeżenia: Opowieść jest pisana przez dwie osoby! Wypowiedzi mojego gościa - Francoise, będą zaznaczane pogrubionym tekstem. Poza tym z czasem można zauważyć odejście od charakteru postaci, no i oczywiście będą zdarzać się błędy, równie ortograficzne, jak i logiczne. Ten tekst pochodzi z pisania na gg i nie jest betowany.
"Perypetia miłości" cz. VI
-
Myślę, że już jest w porządku - oparłem się o niego bokiem głowy - Jestem
pewien, chcę tego. Po prostu tym razem oboje się postarajmy, by to jakoś
wyszło, dobrze? - uśmiechnąłem się lekko.
Uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Dobrze, więc od teraz jesteśmy
razem - powiedziałem z uśmiechem. Czułem się teraz niezwykle szczęśliwy, w
końcu mogłem być z tym, kogo kocham. Po chwili doszliśmy do kina. - Co chciałbyś
obejrzeć? - zapytałem.
-
Dziękuję! - pierwszy raz od bardzo dawna uśmiechnąłem się tak szeroko.
Spojrzałem na spis filmów - Nie kojarzę żadnego tytułu, może ty jakiś
wybierzesz? Tylko błagam, coś normalnego..
- Hej! Ja zawsze wybieram
normalne rzeczy! - burknąłem zaraz i zacząłem przyglądać się spisowi. W końcu
wskazałem na jeden z filmów. - Co powiesz na ten film akcji? - zaproponowałem i
zerknąłem na niego. - No chyba, że chcesz jakiś romans - zaśmiałem się zaraz.
Wtedy zadzwonił mój telefon. Zaraz go odebrałem, był to Kanada. Szybko
wyjaśniłem mu, że jestem z Anglią i ma na mnie nie czekać.
-
Normalne? Chyba tylko dla ciebie - zaśmiałem się - Film akcji może być.. Niby
czemu myślisz, że chciałbym obejrzeć romans?! - wydąłem policzki.
Kiedy
skończył rozmawiać przez telefon spojrzałem na niego troszeczkę krzywo.
-
Kanada się chyba naprawdę o ciebie martwi, co?
- Troszkę, w końcu jest moim
bratem - powiedziałem z uśmiechem i pogłaskałem go po głowie. - W takim razie
idziemy na film akcji - zaśmiałem się zaraz. - Kupisz popcorn, a ja bilety, ok?
-
Chyba lubisz mnie głaskać, co? - westchnąłem cicho z uśmiechem - W porządku,
tylko wybierz jakieś przyzwoite miejsca - powiedziałem i ruszyłem do stoiska z
popcornem. Wziąłem ten największy, bo przecież ten idiota innego nie ruszy...
Zaraz wróciłem z biletami.
- Mam, ale pośpiesz się, film
niedługo się zacznie - rzuciłem zaraz i złapałem go za rękę. Szybko wciągnąłem
go na salę i zająłem miejsce. Spojrzałem na Arthura i delikatnie pociągnąłem
go, aby usiadł.
-
Po co się tak śpieszyć, i tak pierwsze dziesięć minut to reklamy - kiedy
usiedliśmy na miejsca mocniej ścisnąłem jego dłoń, by jej jeszcze nie puszczał
- Tak właściwie to która godzina? Nie mam zegarka..
- Um, chyba jakoś koło
osiemnastej - powiedziałem po chwili zastanowienia, dalej mocno ściskając jego
dłoń. W tej chwili mógłbym ją ściskać cały czas. Po chwili zaczęli puszczać
reklamy, więc mieliśmy jeszcze chwilę dla siebie.
-
Film pewnie trwa dwie godziny, czyli coś koło dwudziestej wyjdziemy... Co
powiesz, żeby potem przejść się jeszcze do jakiegoś baru? - zaproponowałem. Jak
dla mnie to był świetny pomysł.
- Do baru? - zapytałem i
zastanowiłem się przez chwilę. - Możemy pójść, nic nam nie stoi na przeszkodzie
- powiedziałem z uśmiechem i puściłem jego dłoń, po to, aby dyskretnie go
objąć.
-
No to już mamy zaplanowany wieczór - lekko się wzdrygnąłem, gdy poczułem jego
dłoń, jednak pozwoliłem się objąć. To w sumie trochę miłe z jego strony.
Przechyliłem się lekko w jego stronę, by ułatwić mu zadanie. Po chwili film się
zaczął.
Uśmiechnąłem się lekko i mocniej
go do siebie przytuliłem. Tak było znacznie wygodniej i mogłem być bliżej
niego. Kiedy film się zaczął, z uwagą śledziłem ekran, podjadając popcorn co
chwila.
Obejrzeliśmy
film do końca, był nawet ciekawy. Kiedy zapalili światła wstałem i
przeciągnąłem się.
-
Lepszy taki film od horroru - złapałem go za rękę - To jak, idziemy do baru? -
spytałem ciągnąc go nieco w stronę wyjścia - Znam jedno fajnie miejsce, Francja
mi pokazał.
Ścisnąłem nieco mocniej jego dłoń
i ruszyłem za nim z uśmiechem.
- Francja? - zapytałem i
uśmiechnąłem się lekko. - To na pewno ciekawe miejsce jest - zaśmiałem się
zaraz i przyśpieszyłem zaraz.
-
No a jak! Mogę cię jeszcze zaprowadzić do klubu ze striptizem, jeśli chcesz -
pokazałem mu język. Od dawna nie czułem się przy nim tak swobodnie, cieszę się,
że znowu jesteśmy razem!
- Och, jeśli ty będziesz
tancerzem, to z wielką chęcią - zaśmiałem się cicho, pozwalając mu się ciągnąć.
Cieszyło mnie, że był przy mnie taki otwarty, ta przerwa na pewno nam dobrze
zrobiła, w końcu nie było już takich bezsensownych kłótni.
-
W różnych branżach się pracowało - uniosłem brodę do góry - W takich klubach
całkiem sporo płacą i jest bardzo łatwo - zaczęliśmy skręcać w ciemniejsze
uliczki. Poznawałem to miejsce, byliśmy już całkiem niedaleko.
- No proszę, widzę, że ktoś tu
się zna - zaśmiałem się cicho. Nie do końca podobały mi się tak ciemne uliczki,
jednak wiedziałem, że skoro Anglia mnie prowadzi, to nic mi się nie stanie, a
może być całkiem zabawnie
-
I to jak, myślisz że gdzie nabrałem doświadczenia? - zatrzymaliśmy się na
skrzyżowaniu - Doobra - wskazałem na lewo - Tam jest klub ze striptizem gdzie
kiedyś pracowałem - wskazałem na prawo - Tam jest kilka innych ciekawych
miejsc. Gdzie chcesz iść?
Zacząłem się zastanawiać, to był
dość trudny wybór.
- Może najpierw zobaczymy te inne
ciekawe miejsca? - zaproponowałem i pochyliłem się nad nim. - Myślę, aby klub
ze striptizem najwyżej zostawić na koniec - szepnąłem mu do ucha.
-
Jak sobie chcesz - pociągnąłem go przed jeden z pierwszych lokali - Tu mają
całkiem niezłe piwo - wciągnąłem go do środka i posadziłem na taborecie przy
ladzie. Usiadłem obok niego i zamówiłem u barmana.
Przeciągnąłem się lekko, a kiedy
otrzymałem piwo, zaraz się go napiłem.
- Masz rację, naprawdę dobre to
piwo - zaśmiałem się i upiłem kolejny łyk. Raczej normalnie nie piłem zbyt dużo
alkoholu, ale raz na jakiś czas można się zabawić.
-
Widzisz? Ja zawsze mam rację! - poklepałem go po plecach i jednym haustem
upiłem wszystko do dna - Barman, jeszcze jedno! - poprosiłem. Miałem zamiar
upić się w trzy dupy!
Spojrzałem na niego i
przewróciłem oczami, on chyba nie zna umiaru w piciu. Powoli sączyłem swoje
piwo, zerkając na niego co chwila.
- Tylko nie przesadź, nie będę
cię tachać do domu - zaśmiałem się zaraz.
-
Ja nigdy nie przesadzam, Americah! - powiedziałem już lekko pod wpływem -
Jesteś taki słoodki! - objąłem go mocno i wtuliłem twarz w klatkę piersiową. Za
nic nie chciałem go teraz puścić!
Spojrzałem na niego i zaśmiałem
się zaraz.
- Oh England - zachichotałem i
przytuliłem go do siebie. - Ty jesteś słodszy, England - zaśmiałem się znów,
głaszcząc go po głowie
-
Nieprawda, ty jesteś! - upierałem się przy swoim - Chociażby twoje oczy -
wziąłem jego twarz w dłonie i spojrzałem w nie głęboko - Zawsze mają ten
piękny, niebieski kolor..
Uśmiechnąłem się na te słowa.
- Oh, England, to twoje oczy mają
piękny kolor - szepnąłem, obejmując go w pasie i przysuwając się do niego. - Ja
nie zmienię zdania, że jesteś słodki.
Usiadłem
na nim okrakiem.
-
Może chociaż raz posłuchaj starszego, co? - oparłem swoje czoło o jego - Dla
mnie na zawsze pozostaniesz najsłodszy na świecie i koniec.
- Z tym się nie zgodzę -
powiedziałem, przytulając go nieco mocniej. - W końcu tylko ty potrafisz się
tak słodko rumienić - szepnąłem i po chwili złączyłem nasze usta w pocałunku.
-
N-nie prawda! - sięgnąłem ręką do tyłu, wziąłem napój do ręki i upiłem kolejny
łyk - Pij - podstawiłem mu szklankę pod usta - Zabawmy się dzisiaj.
Napiłem się jego piwo.
- Mnie się podoba - powiedziałem
zadowolony i przyciągnąłem go do siebie, aby ponownie go pocałować.
Wygiąłem
się by nasze klatki piersiowe się zetknęły.
-
Chodźmy do domu - zacząłem kręcić palcem kółka po jego szyi - Możemy iść do mnie,
jest nawet bliżej, a u siebie mam kilka ciekawych rzeczy, co ty na to?
- Mnie się podoba - szepnąłem mu
do ucha i przejechałem palcami po jego karku. - Więc prowadź, mój drogi -
dodałem zaraz, gładząc jego pośladki.
Jęknąłem
cicho. Niechętnie wstałem, a po chwili jeszcze się do niego przytuliłem.
-
Chodźmy - pociągnąłem go w kierunku wyjścia i już po chwili byliśmy na ulicy.
Zacząłem go prowadzić w kierunku mojego domu.
Mocno i dość zaborczo objąłem go
w pasie. Kroczyłem obok niego z uśmiechem, już miałem ochotę do niego dobrać.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zaraz po wejściu do jego mieszkania, zaraz wpiłem
się w jego usta.
Odwzajemniłem
pocałunek.
-
Czekaj... łóżko albo coś... - wyjęczałem między naszymi pocałunkami, Alfred nie
dawał mi chwili odpoczynku. Lubiłem go takiego, kiedy był taki gwałtowny i
pewny siebie.
- Walić to - warknąłem i
przycisnąłem go do ściany. Zacząłem zaborczo go całować, a moje kolano
wylądowało między jego nogami. Zacząłem nim delikatnie ocierać się o jego
wrażliwe miejsce.
Zacząłem
wydawać z siebie głośne jęki.
-
Przestań, gdzie w korytarzu - wydyszałem, gdy ten zaczynał coraz bardziej się
do mnie dobierać - Mówiłem ci, u mnie w sypialni mam kilka użytecznych
rzeczy...
- Jak mogę cię wziąć tutaj -
szepnąłem, całując go po szyi. - Wziąłbym cię tu, na korytarzu, tak brutalnie,
abyś przez tydzień o mnie nie zapomniał - szepnąłem mu podniecającym głosem do
ucha. Dłonie wsunąłem pod jego koszulę i zająłem się sutkami.
-
To zrób tak! - wyjęczałem podniecony, czułem jak członek już mi staje, chociaż
on nawet go nie dotknął. Padłem na kolana i rozpiąłem mu spodnie, po chwili
zdjąłem też bieliznę. Hm, widać jemu też się podobało. Wziąłem jego penisa do
ust i zacząłem mu robić dobrze.
Westchnąłem zaraz i wplotłem
palce w jego włosy.
- Arthur... - westchnąłem
zadowolony, jednak nie chciałem pozostać teraz biernym. Wyjąłem mojego członka
z jego ust i pchnąłem go lekko na ziemię. Znalazłem się nad nim i zaraz się nad
nim pochyliłem. Wpiłem się w jego usta i zacząłem zdejmować jego spodnie. Na
razie specjalnie omijałem jego członek, który prosił się o uwagę, po prostu
zacząłem gładzić jego pośladki.
-
Alfred! - wyjęczałem jego imię - P-proszę, pośpiesz się! - chciałbym zobaczyć
swoją minę, na pewno wyglądała dosyć... interesująco - Wejdź już we mnie,
najmocniej jak możesz! ... Please, America! - dodałem na koniec.
Uśmiechnąłem się z nutą sadyzmu,
on był taki słodki, jak błagał mnie o takie rzeczy.
- Skoro tak błagasz - szepnąłem
mu do ucha i rozchyliłem jego nogi, nie zważając na to, że jest nie
przygotowany, wszedłem w niego i na chwili się zatrzymałem, aby dać mu
przywyknąć.
Wydałem
z siebie głośny okrzyk przyjemności oraz bólu. To niesamowite odczuwać dwa tak
sprzeczne uczucia w tym samym czasie...
-
A-Alfed! - ponownie wypowiedziałem jego imię, miałem wrażenie, że po pijaku był
jeszcze lepszy w te klocki.
Uśmiechnąłem się do niego i
zacząłem się w nim poruszać dość ostro. Podniecały mnie jego jęki, więc z
większą chęcią w niego wchodziłem. Ustami zacząłem robić mu malinki na szyi i
klatce piersiowej. Było mi w nim tak dobrze, bez przygotowania był tam całkiem
ciasny.
Miałem
wrażenie, że jęczałem głośniej niż ostatniego razu, gdy to robiliśmy. Robiliśmy
to tak dawno, teraz to była dla mnie nieziemska przyjemność. Alfred robił się
coraz bardziej śmiały, chyba częściej powinienem zabierać go na picie.
Podniosłem się lekko do góry i pocałowałem go namiętnie, a tamten dalej nie
przestawał się ruszać.
Odwzajemniłem jego pocałunek
zaczynając go pogłębiać i przejmować nad nim kontrolę. Moje ruchy nie stawały
się ani trochę mniej brutalnie, jedynie stały się ciut bardziej chaotyczne i
częściej zacząłem trafiać w jego prostatę.
-
A-alfred, dochodzę! - wyjęczałem po jakiejś chwili. Objąłem go za szyję i
przymknąłem oczy, było mi tak bardzo przyjemnie, ale czułem, że już więcej nie
dam rady. Wydawałem z siebie coraz to głośniejsze dźwięki, było wspaniale!
- Ja też - szepnąłem mu do ucha,
wchodząc w niego tak brutalnie, aby zaspokoić nas w tym samym czasie. Czułem
się tak cudownie, będąc w nim i móc w nim się poruszać. W końcu doszedłem w nim,
rozlewając po nim nasienie.
Doszedłem
w tym samym momencie co on i wygiąłem się w łuk. Czułem, jak jego gorąca sperma
rozchodzi się po moim ciele, niesamowite uczucie, tak dawno tego nie czułem...
-
Americah - rozłożyłem ręce tak, jakbym go prosił o przytulenie.
Spojrzałem na niego, był taki
słodki! Objąłem go mocno i pogłaskałem go po głowie.
- Podobało się, England? -
zapytałem z troską i pocałowałem go w delikatnie go pocałowałem.
-
Jeszcze się pytasz - obwiązałem go nogami w pasie - Oczywiście, że tak. Było
bosko - wyszeptałem, dalej starając się uspokoić oddech. Coś czuję, że ból
tyłka naprawdę zniknie mi dopiero po tygodniu.
Uśmiechnąłem się lekko i powoli
wyszedłem z niego. Przytuliłem go do siebie i wstałem z ziemi, podnosząc go.
Zaniosłem go do łóżka i położyłem na nim, zaraz kładąc się obok niego.
- Słodziak - szepnąłem cicho.
-
Nie nazywaj mnie tak - szturchnąłem go w żebra - Ile razy chcesz to jeszcze
przerabiać, co? No chyba, że mówisz o sobie, to w takim razie zgadzam się w stu
procentach - przykryłem się kołdrą.
- Oj, przesadzasz - szepnąłem i
objąłem go mocno. Mruknąłem coś cicho, chowając się pod kołdrę. Zacząłem
gładzić jego klatkę piersiową, cały czas mocno do siebie tuląc
-
Wcale nie przesadzam - lubiłem, kiedy się tak do mnie przytulał, to było takie
przyjemne - America, I love you - wyszeptałem mu cicho do ucha.
Uśmiechnąłem się lekko i
pocałowałem go w głowę.
- I love you too, England -
szepnąłem i delikatnie go pocałowałem. Zaraz mocniej go przytuliłem i oparłem
się podbródkiem o jego głowę, zasypiając wręcz natychmiast. Jak dobrze, że
kazałem Kanadzie na mnie nie czekać, teraz pewnie by się tylko zamartwiał.
Ja
zasnąłem zaraz po nim. Spałem mocno, ani razu się nie obudziłem, a śniły mi się
przyjemne rzeczy. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem Amerykę, który już nie spał.
Patrzył się na mnie w skupieniu, a ja lekko się zawstydziłem.
-
G-good morning – wymruczałem
Delikatnie go pocałowałem i
pogłaskałem po głowie.
- Good morning, England -
szepnąłem z uśmiechem, po czym mocno go przytuliłem. - Jak się spało, mojej
śpiącej królewnie? - zaśmiałem się zaraz.
-
O co ci znowu chodzi? - odwzajemniłem uścisk - I tak, spało mi się bardzo
dobrze, ale martwię się o to, czy dam radę wstać... Poleżmy tak dłużej -
pocałowałem go krótko w usta. Cieszyłem się, że znów był przy mnie, gdy się
budziłem. To zupełnie inne uczucie, gdy jest się samemu..
Pogłaskałem go po policzku, nieco
zmartwiony, chyba wczoraj przesadziłem z brutalnością i biedaczek teraz na
pewno cierpi.
- Wybacz, nie powinienem był być
tak ostry - szepnąłem i pocałowałem go w czoło z troską.
-
Nie, było bardzo dobrze - objąłem go za szyje i przylgnąłem do niego całym
ciałem - Lubię, kiedy tak robisz - wyszeptałem mu do ucha - Chyba powinniśmy
częściej pić razem - zaśmiałem się.
Przeniosłem dłonie na jego plecy
i delikatnie zacząłem je gładzić.
- Oh, jakiż z ciebie zboczeniec,
England - zaśmiałem się i pocałowałem go w policzek. - Może i będziemy częściej
razem pić, chociaż jak na razie to ty ledwo zwykle stoisz na nogach, a ja mam
się dobrze - zaśmiałem się zaraz i pogłaskałem go po głowie.
-
No i może jestem zboczeńcem, ale ty właśnie za to mnie lubisz, nie? - zacząłem
robić mu malinki na szyi - Może masz ochotę na szybką rundkę z rana, co? -
zaśmiałem się - Mam wrażenie, że moi sąsiedzi będą chcieli mnie zabić po tej
nocy, więc nie mam co się oszczędzać.
Naprawdę z niego zrobił się
niezwykły zboczeniec, może to przez Francję? Chociaż... On chyba zawsze taki
był.
- Widzę, że nie chcesz dzisiaj
wyjść z łóżka - zaśmiałem się i zaraz znalazłem się nad nim. Wpiłem się w jego
usta, a dłońmi zacząłem błądzić po jego cielę, co jakiś czas trafiając na
pośladki.
-
W końcu jest weekend, możemy to robić tyle razy, ile chcemy - złapałem go za
członek i zacząłem wykonywać ruchy dłonią - Teraz to ja bym cię chętnie
zgwałcił, ale w moim stanie raczej mi się nie uda - wsunąłem rękę pod siebie i
zacząłem się przygotowywać.
- Tu masz rację - szepnąłem mu do
ucha i delikatnie ugryzłem go w szyję. Po chwili zacząłem robić mu malinki na
klatce piersiowej i zająłem się jego sutkami. Kiedy uznałem, że już się
przygotował, wyjąłem z niego jego palce i delikatnie odwróciłem go na plecy.
Uniosłem jego biodra i zaraz w niego, dość brutalnie wszedłem. Nie czekając na
nic, zacząłem się w nim poruszać, składając przy tym pocałunki na jego karku.
-
America! - wyjęczałem. Oparłem głowę o łóżko i uniosłem wyżej pośladki - T-to
takie przyjemne! Mocniej, mocniej! - mój oddech przyspieszył. Teraz, na
trzeźwo, odczuwałem nawet większą przyjemność niż wczoraj.
Uśmiechnąłem się lekko i
przytrzymując jedną ręką jego biodra, mocno zacząłem w niego wchodzić, nie
zważając na to, że potem pewnie nie będzie mógł wstać. Wchodziłem coraz głębiej
w niego, gdyż w takich pozycji było to ułatwione, czasem jednak mocno uderzałem
w jego prostatę, aby doprowadzić go do szaleństwa.
Zacząłem
niemal wrzeszczeć, tak było mi przyjemnie. Miałem ochotę robić sobie też dobrze
ręką, ale miałem ochotę dojść tylko od jego ruchów. Od czasu do czasu
wyjękiwałem jego imię oraz inne rzeczy, których normalnie nigdy bym nie
powiedział. Mój członek stał już na baczność, miałem wrażenie, że jeszcze
niewiele czasu mi potrzeba.
Brałem go jeszcze mocniej i
wchodziłem coraz to głębiej, czując, że ja i on jesteśmy dość blisko, oplotłem
palce wokół jego członka i zacząłem robić mu dobrze. Chciałem sprawić, żeby wręcz
wił się pode mną z czystej przyjemności. Ustami wędrowałem po jego karku i
plecach, robią mu co jakiś czas malinki. Po kilku kolejnych chwilach, niezwykle
brutalnego wchodzenia w niego, doszedłem, rozlewając po jego wnętrzu swoją
spermę.
Jezu,
było mi tak przyjemnie! Zacisnąłem ręce na pościeli i zacząłem się strasznie
wiercić, nie dawałem rady usiedzieć w miejscu. W końcu doszliśmy w tym samym
czasie, skończyłem z głośnym jękiem i wylałem się na pościel, po czym opadłem
na nią bez tchu. Rozluźniłem pięści i starałem się jakoś uspokoić, jednak dalej
czułem mocne bicie mojego serca.
Opadłem na niego, cicho dysząc,
cieszyło mnie, że mu się to podobało. Wyszedłem z niego po chwili i położyłem
tuż obok. Delikatnie pogłaskałem go po głowie i przytuliłem do siebie, jakby
chcąc pokazać, że cały czas jestem tutaj.
- No popatrz, nawet ostatnio nie
zdążyłem się z ciebie wylać, a znów jesteś pełny mnie - szepnąłem mu do ucha i
cicho się zaśmiałem.
-
Nie mów takich rzeczy, idioto - zaczerwieniłem się i wtuliłem w niego twarz, by
nie mógł jej zobaczyć - Mogłeś użyć gumek, mam je w szufladzie, wtedy problemu
by nie było - wymruczałem i pogładziłem go po włosach.
- Ale z gumkami to nie jest to
samo, lepiej pójść na żywioł i cieszyć się niezwykłą przyjemnością - szepnąłem
mu do ucha i nieco zaborczo go do siebie przytuliłem. - W końcu nie grozi nam
wpadka, więc nie ma sensu cały czas się zabezpieczać - dodałem i spojrzałem mu
w oczy. - Tym bardziej, że teraz jesteś tylko mój
-
Może dla ciebie nie ma sensu, ale dla mnie ma. Muszę potem zmieniać bieliznę,
bo to potem wypływa - westchnąłem - Ale skoro tak wolisz, to nie będę się
sprzeczał. Tak, jestem tylko i wyłącznie twój - dałem mu buziaka.
Objąłem go mocno i pocałowałem w
czoło.
- Jeśli to sprawia ci tyle
problemu, to mogę się zabezpieczać - mruknąłem mu do ucha i pocałowałem w
czoło. Zacząłem delikatnie gładzić go po plecach. Cieszyło mnie, że jestem z
nim tak blisko... Niestety z tej sielanki wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu,
który nie wiem, jakim cudem wylądował na szafce nocnej. - Odbiorę - mruknąłem i
odsunąłem się od Anglii, po czym sięgnąłem po telefon, odbierając rozmowę, bez
patrzenia na wyświetlacz. - Yes? - zapytałem, okazało się, że to był Kanada. -
Um, nie, nie czekaj, może będę na obiad - odparłem i zamieniłem z nim jeszcze
kilka słów. - Ok, pa - powiedziałem w końcu i rozłączyłem się, po czym wróciłem
znów do Arthura.
-
Nie musisz, to po prostu trochę nieprzyjemnie - przymknąłem oczy. Zrobiło mi
się trochę smutno, gdy się ode mnie odsunął. Przez chwilę przysłuchiwałem się
tej jakże inteligentnej rozmowie.
-
Jeśli chcesz, to możesz wracać, nie będę cię tu trzymał na siłę... -
powiedziałem cicho.
Pocałowałem go w czoło i mocno do
siebie przytuliłem.
- Nie myśl, że bym cię teraz
zostawił - szepnąłem mu do ucha i pogłaskałem go po plecach. - Zostanę z tobą
jeszcze trochę - dodałem zaraz z lekkim uśmiechem. - Ogółem nie jesteś głodny?
Zrobiłbym coś na śniadanie - zaproponowałem zaraz.
-
Dzięki - odwzajemniłem uśmiech - No, może troszkę. Mogę ci pomóc, przynajmniej
przygotuję herbatę, kawę, czy co tam wolisz - zaproponowałem i przeciągnąłem
się - Tylko pojęcia nie mam, jakim cudem uda mi się wstać...
Zaśmiałem się i pocałowałem go w
policzek.
- Cóż, może jeszcze poleżysz,
przyniosę ci je do łóżka - zaśmiałem się znów i podniosłem do siadu. Zaraz się
przeciągnąłem i wstałem z łóżka. Odnalazłem swoje ubrania i ubrałem na siebie
tylko bieliznę i spodnie, reszty nie było sensu na razie wciągać. Po chwili
zniknąłem w kuchni, gdzie zacząłem przygotowywać śniadanie dla nas obojgu.
-
Jeśli masz ochotę - ponownie opadłem na poduszki. Całkiem spodobała mi się jego
propozycja, przynajmniej raz mogę sobie naprawdę odpocząć. Spojrzałem na
zegarek, całkiem długo se poleżeliśmy. Do moich uszu doszły dosyć dziwne dźwięki
z kuchni.
-
Wszystko w porządku? - zawołałem.
- Oczywiście! - odkrzyknąłem
zaraz i wróciłem do smażenia jajek na patelni i gwizdania przy tym. Nie
rozumiem, czemu nagle się o to pytał, przecież nie zawsze mieszka ze mną ktoś
kto potrafi gotować, więc same też muszę potrafić zrobić chociażby śniadanie!
Poza tym ostatnio Kanada uczył mnie jak przygotować lasagnę, więc od biedy
mogłem zrobić sobie obiad. Po chwili, kiedy wszystko było gotowe, wziąłem jedną
z drewnianych tac, które znalazłem w kuchni i przyniosłem na niej śniadanie.
- Proszę, dla mojej księżniczki -
zaśmiałem się cicho, stawiając tacę na łóżku na specjalnych nóżkach. Na niej
znajdowały się: talerzyk z kanapkami, dwa talerzyki ze smażonym jajkiem i
bekonem (który jakimś cudem udało mi się znaleźć w jego lodówce) oraz filiżankę
herbaty (takiej co ją znalazłem i wydawała się normalna...) i kawy dla mnie.
-
Musisz mnie tak nazywać...? - spojrzałem na tacę i wziąłem do rąk talerzyk -
Dzięki, to naprawdę miłe z twojej strony - wziąłem pierwszy kęs - Naprawdę
dobre! - zdziwiłem się nieco, że ten potrafi tak dobrze gotować. Następnie
upiłem łyk herbaty - To ci średnio wyszło - skrzywiłem się lekko - Ile czasu ją
parzyłeś? Jakieś pięć sekund?
Podrapałem się po głowie, cicho
się śmiejąc.
- Nie wiem, wybacz England, nie
znam się na herbacie - przyznałem i usiadłem obok niego. Zaraz wziąłem sobie
jedną kanapkę i zacząłem jeść. - Ale cieszy mnie, że chociaż jedzenie ci
smakuję - powiedziałem zaraz, dalej jedząc kanapkę. Czyli jednak próby
nauczenia się ugotowania czegokolwiek się opłaciły.
-
Na pewno jest lepsze niż to, co ja bym zrobił - mimo wszystko dalej piłem tą
herbatę - Myślałem, że żyjesz tylko McDonaldem i Burger Kingiem, ale chyba się
myliłem - zaśmiałem się krótko i zacząłem dalej jeść.
- No niestety, do McDonalda jest
za daleko, aby zasuwać do niego o 7 rano - zaśmiałem się zaraz i sięgnąłem po
swój talerzyk. Ze smakiem zjadłem smażone jajko i bekon, który tak bardzo mi
smakował. - Więc jak widzisz, masz teraz przyszłego kucharza! - zaśmiałem się
po chwili.
-
Bo ja wiem, z tobą wszystko możliwe - zmierzwiłem mu włosy i zaśmiałem się -
Przecież nie będę do ciebie chodził codziennie na śniadanie, tylko robiłbym
kłopot. Zawsze mogę pomordować Francję o jedzenie, przynajmniej niech to robi -
wzruszyłem ramionami.
- Skoro tak mówisz - przewróciłem
oczami i wziąłem kolejną kanapkę. Szybko ją zjadłem, po czym sięgnąłem po moją
kawę, którą ze spokojem zacząłem pić. - Co powiesz na to, aby na obiad wpaść do
mnie? Kanada na pewno przygotuje coś pysznego - zauważyłem zaraz.
-
W sumie mogę iść, czemu nie. Kanadzie to nie będzie przeszkadzało? -
dokończyłem swoje jedzenie i odstawiłem talerzyk na tacę. Dopiłem do końca
herbatę i również ją odstawiłem - Serio dobre było - oblizałem usta.
- Skądże, na pewno się ucieszy -
powiedziałem z szerokim uśmiechem i pogłaskałem go po głowie. - Cieszy mnie, że
ci zasmakowało - powiedziałem zadowolony. - Japonia nieco mnie poduczył, jak
nie spalić jedzenia, a ten efekt to niezliczona ilość przypalonych śniadań -
zaśmiałem się cicho
-
Jeśli tak, to w porządku - pokornie dałem się mu głaskać, niczym piesek -
Ahaha, co ty wiesz o spalonym jedzeniu? Przed sobą masz mistrza w tej
dziedzinie - postukałem pięścią w swoją klatkę piersiową - Tak w sumie, to
trochę smutne...
Zaśmiałem się cicho i pocałowałem
go w policzek.
- A mi nie przeszkadza twoje
jedzenie - powiedziałem z uśmiechem i lekko się przeciągnąłem. Następne kilka
godzin spędziliśmy w łóżku, rozmawiając o niczym wręcz. W końcu jednak
wygrzebałem się z niego i ubrałem się do końca. - Chyba czas się zbierać.
Wstawaj, England, nie możemy pozwolić Kanadzie zbyt długo na nas czekać z
obiadem!
-
W porządku - zgodziłem się i ostrożnie wstałem na nogi, przy czym przytrzymałem
się szafki - Boże, jeszcze po tym dzisiejszym - spojrzałem na moje dolne
kończyny, które się trochę trzęsły. Jakimś cudem udało mi się dość do komody i
szafy, i się ubrałem. Doprowadziłem swoje włosy i twarz do porządku i byłem
gotowy.
Spojrzałem na niego z troską.
- Dasz radę iść? - zapytałem i
lekko go do siebie przytuliłem. - A może mam cię ponieść? - zapytałem po chwili
i cicho zachichotałem.
-
Nie gadaj głupot. I się nie śmiej ze mnie! - burknąłem - Dam radę, a raczej
postaram się iść. Nie takie rzeczy już się przeżyło - powolnym krokiem, bo na
inny nie mogłem sobie pozwolić, ruszyłem do korytarza - Będę musiał tu trochę
posprzątać, jak wrócę - spojrzałem z krzywym uśmiechem na trochę brudną
podłogę.
- No, będziesz musiał -
powiedziałem i spojrzałem na niego. Złapałem go za dłoń, po czym powoli
wyszliśmy z jego mieszkania. Nie śpiesznie, bo nie chciałem aby ten cierpiał,
dotarliśmy do mojego mieszkania.
- Superhero wrócił! - oznajmiłem,
kiedy tylko przekroczyłem próg mieszkania. Z kuchni zaraz wyłonił się Kanada ze
swoim miśkiem, który na mój i Anglii widok uśmiechnął się lekko.
- Dzień dobry, Anglio -
powiedział ten.
-
Dzień dobry - uśmiechnąłem się i spojrzałem na Amerykę - A ty mógłbyś
przynajmniej raz normalnie się wypowiedzieć - wystawiłem mu lekko język i
wszedłem w głąb mieszkania, do salonu.
Przewróciłem oczami i ruszyłem za
Anglią. Zaraz rozsiadłem się na kanapie, zanim to zrobił Brytyjczyk, przez co
zająłem ją całą. Po chwili Kanada wszedł za nami.
- America, pomożesz mi? - zapytał
przytulając swojego misia.
- Właśnie usiadłem... - burknąłem
i zerknąłem na stojącego Arthura. - Pomóż mu England, please! - powiedziałem
robią proszącą minę.
-
Jasne, nie ma problemu! - zapewniłem i poszedłem odrazu do kuchni, gdzie Kanada
przydzielił mi jakieś zadanie - Ty też czasem powinieneś się ruszyć z miejsca,
leniu - powiedziałem do Ameryki tak, by mógł mnie usłyszeć.
- Ta... - burknąłem i znów się
przeciągnąłem, jakoś nie chciałem się ruszać z kanapy. Kanada wszedł do kuchni
i posadził śpiącego misia na blacie.
- England, mógłbyś zrobić herbatę
i kawę? - zapytał zaraz i zaczął wyjmować talerze z górnej szafki. - Jesteś
teraz z moim bratem, prawda? - zapytał naglę, tak, aby Ameryka go nie usłyszał.
Zaczerwieniłem
się.
-
C-czemu pytasz? - uśmiechnąłem się lekko nerwowo i wstawiłem wodę w czajniku.
Nie
byłem do końca pewien, czy powinienem to tak wszystkim ogłaszać, w końcu jestem
przewodniczącym,
boję się jak to by się mogło skończyć...
Kanada lekko się uśmiechnął,
czyli jednak miał rację, w końcu Anglia by wtedy tak nie zareagował.
- Chciałem się tylko upewnić -
odparł i zaczął nakładać zapiekane ziemniaczki na talerze i jeszcze żeberka.
Kiedy tylko odłożył naczynie żaroodporne do piekarnika, przeszedł blisko
Anglii. - Nie myśl, że tak łatwo ci go oddam - szepnął i wziął dwa talerze,
które zaniósł do salonu, po czym wrócił po trzeci.
Na drodze do szczęścia naszych dwóch kochanków pojawia się ktoś trzeci! Co się dalej stanie? Cóż, tego dowiecie się w następnej części xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Małe zasady
- Komentować może każdy, nawet użytkownik anonimowy
- Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona
- Odpowiadamy na komentarze, jeżeli istnieje taka możliwość (Czasem na krótkie komentarze nie da się odpowiedzieć)
- Jeżeli nie zastosujesz tzn. "chamskiej reklamy", możesz umieścić link do swojego bloga w komentarzu (Chamski spam będzie usuwany)