Seria: własna opowieść
Pairing: Andrew x William (Wilkołak x Wampir)
Gatunek: Romans, shounen-ai [?]
Ograniczenia: M (+16) [prawdopodobnie]
Ostrzeżenia: Postać wampira i wilkołaka wzorowane na moim wyobrażeniu!
Słońce już prawie całe schowało się za horyzontem, kiedy z zadowoleniem usiadłem na parapecie i zacząłem podziwiać miasto. Musiałem przyznać, że już dość długo czekałem aż w końcu zrobi się spokojniej. Kiedy ostatnie promienie zniknęły, zadowolony wstałem, a po chwili wyszedłem z mieszkania. Czas było zacząć łowy, a tak piękna noc nie zdarza się codziennie!
Ubrany w ciepły, długi płaszcz, zacząłem przemierzać skąpany w blasku księżyca park. Musiałem przyznać, że dawno nie widziałem tak pięknej pełni w tym mieście. Po chwili usiadłem na jednej z ławeczek i zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu ofiary. W końcu udało mi się kogoś takiego upatrzeć. Oblizałem się, pokazując przy tym moje kły. Bezszelestnie wstałem z ławki i niczym cień podkradłem się w stronę człowieka, by zaraz wgryźć się w jego szyję i upić nieco życiodajnego płynu. Nagle, nie wiedząc skąd, nadszedł cios, odleciałem kawałek do tyłu i upadłem na ziemię. Moja ofiara uciekła przestraszona. Wściekły podniosłem się i otrzepałem z kurzu. Któż śmiał mi przerywać w takim momencie?! Wtedy zauważyłem stającego przede mną wilkołaka, a niech go! Te idiotyczne stworzenia tylko działają mi na nerwy!
- Spłoszyłeś moją ofiarę – powiedziałem i zmierzyłem go drwiącym wzrokiem. Te durne psy nic nie potrafiły zrobić dobrze.
- Nie powinieneś polować w moim parku – warknął wilkołak i zaczął wokół mnie chodzić, i mnie obwąchiwać.
- Odsuń się ode mnie, durny kundlu! – krzyknąłem i odsunąłem się od niego zaraz. Żeby taki niewychowany kundel się do mnie zbliżał!
- Och, pan elegancik boi się psów? – zadrwił ze mnie i znów zaczął mnie obwąchiwać. Zły odepchnąłem go od siebie i uniosłem się w powietrze.
- Nie mam zamiaru gadać z takim obdartusem jak ty – warknąłem i odleciałem dalej. Zostaje mi szukać jakiejś ofiary w innych miejscach, bo z tym durnym kundlem w życiu się nie dogadam!
Słońce już wstawało, kiedy to poprawiając swój płaszcz, wszedłem do mieszkania. Zaraz na wejściu przywitał mnie czarny kot, który zmierzył mnie bystrym spojrzeniem błękitnych oczu. Uśmiechnąłem się delikatnie, ale tak, by nie obnażać swoich kłów. Zdjąłem płaszcz i wziąłem kociaka na ręce. Pogłaskałem go po łebku, a po chwili wziąłem do kuchni, by go nakarmić. Parę chwil później usiadłem na kanapie i zacząłem czytać gazetę, w końcu czymś porządnym trzeba się zająć. Nagle czarny kiciuś wskoczył mi na kolana i usilnie nie dawał mi czytać danego artykułu. Zaśmiałem się i znów go pogłaskałem.
- Czyżbyś chciał mleczka? To poczekaj, muszę iść do sklepu – powiedziałem do niego i posadziłem go na kanapie. Zaraz wstałem i wyszedłem z mieszkania, niestety żałowałem, że muszę wychodzić, kiedy to słońce już wędruje po niebie.
Kupiwszy wszystko, wyszedłem ze sklepu i ruszyłem w kierunku swojego mieszkania. Po chwili zatrzymałem się przy parku, w którym to dzisiaj w nocy napadł mnie ten niewychowany kundel. Nie widząc nikogo podejrzanego, postanowiłem usiąść na jednej z ławek, która stoi w cieniu. Jak się okazało, to był zły pomysł. Zaraz z drzewa zeskoczył wysoki mężczyzna, o roztrzepanych, brązowych włosach i w tego samego koloru oczach.
- Chyba Ci powiedziałem, że masz nie polować w moim parku – warknął zły. Tyle mi było trzeba, by potwierdzić, że to wilkołak, którego ostatnio spotkałem.
- Dla twej wiadomości, wampiry nie polują za dnia. Oczywiście takie durne kundle o tym nie wiedzą – prychnąłem mierząc go chłodnym spojrzeniem. Ten zmrużył groźnie brwi, a po chwili usiadł obok mnie.
- Nie wierzę takim kłamliwym istotom, jak ty, temu będę Cię pilnować – powiedział zaraz. No to ciekawie, widać, że przez tego durnia, nie będę mógł spokojnie posiedzieć sobie w parku. Po chwili zaczął obwąchiwać siatkę z zakupami, no co za niewychowany kundel! Wstałem wściekły z ławki i zabrałem swoje zakupy.
- Nie mam zamiaru siedzieć z takim niewychowanym kundlem! – krzyknąłem i zaraz zacząłem biec, by się od niego oddalić, nawet nie zauważyłem, że wypadł mi portfel z kieszeni.
Siedziałem na kanapie i czytałem swoją gazetę, na szczęście już zdążyłem się uspokoić. Kiedy skończyłem czytać artykuł, oderwałem wzrok od gazety i spojrzałem na kociaka, który grzecznie siedział na stole i chlipał mleczko. Tak, koty były naprawdę wspaniałymi istotami, do tego takimi tajemniczymi. Zaraz wróciłem do swojej gazety, niestety nie było mi dane dalej jej czytać, bo ktoś zaczął walić w drzwi. Zaskoczony, gdyż nie spodziewałem się gości, odłożyłem gazetę i ruszyłem do drzwi, a czarny kociak wraz ze mną. Kiedy je otworzyłem, myślałem, że zwariuję. Toż to ten durny wilkołak stał w drzwiach od mojego mieszkania! I jak on się dowiedział gdzie mieszkam?!
- Co tu robisz?! – warknąłem zły, a mój pupilek zaczął na niego pchyczeć.
- Nie krzycz od razu na mnie! – warknął – I uspokój tego kota… - dodał po chwili i łypnął na niego kłami. Mój pupil się nastroszył i miał zamiar iść na chłopaka z pazurami. Westchnąłem cicho i wziąłem malca na ręce, by nieco go uspokoić.
- Zadowolony? A teraz czego chcesz? – zapytałem czekając na wyjaśnienia. Ten podsunął mi pod nos jakiś przedmiot. Po chwili zrozumiałem, że to mój portfel. – Skąd go masz?
- Zgubiłeś go w parku, a teraz mogę wejść? Powinieneś postawić kawę znalazcy – zauważył i uśmiechnął się kącikiem ust. Zmierzyłem go spojrzeniem i niechętnie go wpuściłem. Zamknąłem zaraz drzwi i puściłem kociaka, który urażony wrócił do salonu, by dalej popijać swoje mleczko.
- Rozgość się – mruknąłem i zniknąłem w kuchni. Wyszedłem z niej po chwili, niosąc ze sobą dwie filiżanki z kawą. Kiedy wszedłem do salonu, zauważyłem, że na stole leży mój portfel, a chłopak usiłuje pogłaskać kociaka, ten jednak zaraz go podrapał. Zaśmiałem się i odłożyłem filiżanki, po to, by pogłaskać pupila.
- Nie lubi psów – wyjaśniłem zaraz i usiadłem na kanapie z westchnięciem, czyli jestem zmuszony na jego towarzystwo.
- Koty to takie zdradzieckie zwierzęta – powiedział niezadowolony i warknął na kociaka. Po chwili wziął swoją kawę i zaczął pić.
- Psy to takie durne zwierzęta – odparłem i również wziąłem swoją kawę, którą zacząłem powoli pić. Zauważyłem wtedy, że ten dziwnie się na mnie patrzy. – No co?
- To jest kawa, tak? – zapytał niczym idiota.
- Tak, przecież chciałeś wpaść na kawę, to i masz – odpowiedziałem mu, ech, co ja mam z tym idiotą.
- Myślałem, że wampiry nic poza krwią nie piją, ani nie jedzą – odparł, drapicą się niezręcznie po głowie. Słysząc jego słowa zacząłem się śmiać, widać, że te wilkołaki niedouczone jakieś.
- Widzę, że znasz tylko stereotypy o nas. Cóż, my możemy pić i jeść, jednak podstawą naszej diety jest krew, jedzenie śmiertelników nie jest nam potrzebne, jednak jeśli mamy schować się w tym świecie, czasem trzeba się poświęcić – wyjaśniłem i upiłem kolejny łyk kawy. Zauważyłem, że ten wygląda teraz na jeszcze bardziej zaskoczonego niż był wcześniej.
- N-nie wiedziałem o tym... – westchnął nieco smutny, cóż, nie moja wina, że jest taki niedouczony. Wnet spojrzał na mnie i zaczął mierzyć mnie wzrokiem. – Opowiedz mi coś o sobie – powiedział nagle.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o wampirach, to sam tego poszukaj, nie będę Ci wszystkiego opowiadał – burknąłem i odwróciłem od niego wzrok. Nie wiem czemu, ale zauważyłem iskierki w oczach tego kundla.
- Nie o to mi chodziło, opowiedz mi o sobie, chcę chociaż wiedzieć, jak się nazywasz – zaraz odparł i przysunął się do mnie nieco. Byłem niezwykle zaskoczony tą reakcją, bo w końcu sądziłem, że go to nie będzie obchodzić.
- William – odpowiedziałem dość niechętnie i upiłem kolejny łyk kawy.
- Will? Bardzo ładne imię – wyszczerzył się do mnie szeroko. W tej chwili mógłbym przysiąc, że widziałem jak merda ogonkiem szczęśliwy.
- Nie Will, tylko William, to jest różnica – poprawiłem go, jakoś wolałem pełną formę swojego imienia, niż jakieś zdrobnienie. Poza tym nie pozwoliłem mu tego zdrabniać!
- Oj przestań, Will tak ładnie brzmi! – powiedział, znów się wyszczerzając – A ja nazywam się Andrew – dodał po chwili i rozczochrał mi moje czarne włosy. Burknąłem coś pod nosem, nie lubiłem, kiedy ktoś mi niszczył fryzurę. Odstawiłem filiżankę na stół i zacząłem poprawiać kosmyki włosów, chyba zatłukę tego wrednego psa.
- Właściwie to po co chcesz dowiedzieć się czegoś o mnie? – zapytałem, kiedy już doprowadziłem fryzurę do względnego porządku.
- A tak po prostu, wydajesz się ciekawy. Do tego… ładnie pachniesz – zaśmiał się skrępowany i podrapał po głowie, chcąc ukryć swoje zakłopotanie. Postanowiłem tego nie komentować, niech już mu tam będzie.
- Dobrze, skoro muszę, to coś Ci o sobie opowiem… - powiedziałem dość niechętnie.
Siedziałem sobie spokojnie, kiedy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Z westchnieniem wstałem z kanapy i podleciałem do nich, nie musiałem nawet sprawdzać, kto przy nich stoi, w końcu od ponad miesiąca, dzień w dzień odwiedza mnie ten wilkołak. Szczerze powiedziawszy nawet go polubiłem, wyszło na to, że nie był takim idiotą, jak mi się wydawało. Otworzyłem drzwi i pierwszy raz od dawna byłem zupełnie zaskoczony, tym co zobaczyłem. W drzwiach owszem, stał wilkołak, jednak miał dzisiaj ze sobą wielki bukiet róż.
- Wszystkiego najlepszego – powiedział nagle i uśmiechnął się do mnie szeroko. Zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem na niego oniemiały, by po chwili wpuścić go do środka. Ten zaraz wręczył mi bukiet pełen róż.
- A… a to za co? – zapytałem niepewnie i przyjrzałem się kwiatom.
- Jak to za co? Dziś masz urodziny, prawda? – zapytał i nieco posmutniał. Zaraz prześledziłem daty w głowie i rzeczywiście, to dzisiaj.
- Racja, sam już o tym zapomniałem, dziękuję – powiedziałem po chwili, a ten zaraz rozpromieniał, widocznie bał się, że pokręcił jakoś daty. – Wstawię je do wody – powiedziałem i zniknąłem w kuchni. Po chwili ruszyłem do salonu i na jego środku postawiłem wazon z bukietem czerwonych róż. Ten podszedł do mnie i zaczął się nad czymś zastanawiać.
- A właściwie, które to twoje urodziny? – zapytał po chwili i zerknął na mnie zaciekawiony.
- Wampira o wiek się nie powinno pytać – zaśmiałem się cicho.
- Oj powiedz – poprosił i zrobił przy tym tą psią minę. Głupie psy, czemu im zawsze się ulega?
- No dobrze… Sto osiemnaste… - wyznałem nieco niepewnie, w końcu to było dziwne przyznawać się ile mam naprawdę lat. Nagle ten objął mnie od tyłu w pasie i przytulił do siebie.
- No to wiedzę, że mamy osiemnastkę – zaśmiał się cicho i ugryzł mnie w ucho. Nieco sie przestraszyłem, więc zaraz wyrwałem się z jego objęcia i odleciałem kawałek dalej, by stanąć pod ścianą. Ten był zaskoczony tą reakcją, ale po chwili chyba wszystko zrozumiał. – Oh… Ja… Przepraszam, to nie tak miało być – powiedział zakłopotany i niezwykle zmartwiony. Widząc go zrobiło mi się przykro, więc zaraz znów podleciałem do niego i pogłaskałem go po głowie, niczym psiaka.
- No już, nie gniewam się – pocieszyłem go z delikatnym uśmiechem. Jakoś nigdy wcześniej nie powiedziałbym, że wilkołaka tak łatwo można urazić.
- Naprawdę? – zapytał z nadzieją, a w jego oczach zaczęły świecić się iskierki, przez co po raz kolejny wydawało mi się, że widzę, jak macha ogonem.
- Jasne, że tak, ale masz mi powiedzieć, ile ty masz lat – powiedziałem i postanowiłem wyczekać odpowiedzi. Zakładałem, że był dość młody, skoro tak mało wiedział.
- Zaledwie dwadzieścia dwa lata… - wyjawił dość niechętnie, jakby to mu strasznie przeszkadzało.
- Coś tak czułem, że jesteś młody, ale to dobrze. Przed tobą jeszcze całe życie – powiedziałem i pogłaskałem go po raz kolejny po głowie, widać, że mu się to podobało. Po chwili ten spojrzał mi w oczy i dość niepewnie objął mnie w pasie, by zaraz mocno do siebie przytulić. Nie spodziewałem się takiej reakcji z jego strony, jednak nic nie zdążyłem powiedzieć, gdyż zaczął przeczesywać palcami moje włosy, co wprawiło mnie w jeszcze większe zdumienie.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego – szepnął i przytulił mnie na tyle mocno, że niemal mnie zgniótł. Po chwili odsunął się ode mnie kawałek, by znów spojrzeć w moje oczy, jednak nie miał zamiaru przestać obejmować mnie w pasie.
- Dziękuję, cieszę się, że pamiętałeś – powiedziałem po chwili i odgarnąłem jeden z jego brązowych kosmyków, zawsze miał je niezwykle roztrzepane, a potem narzeka, że nic nie widzi. Na ten gest wilkołak uśmiechnął się do mnie, po czym przysunął się niezwykle blisko mnie. Nie zdążyłem na to zareagować, gdyż nagle nasze usta złączyły się w delikatnym i bardzo nieśmiałym pocałunku. Byłem tym niezwykle zaskoczony i myślałem nawet o wyrwaniu się, jednak jego silne ramiona tylko mocniej mnie przytuliły do siebie. Widząc, że nie mam jak stawiać oporów, zamknąłem oczy i pozwoliłem mu kontynuować. Całował bardzo delikatnie, a z każdą chwilą ośmielał się coraz bardziej. Nim zauważyłem z chęcią zacząłem odwzajemniać jego pocałunek i tym samem objąłem go za szyję. Chwilę później byłem już przypierany do ściany, a delikatny i nieśmiały pocałunek, zmienił się w namiętny i pełen uczucia. Jego język wtargnął do moich ust i zaczął pieścić mój, do tego drażnił moje podniebienie, zachęcając do dalszej zabawy. Mruknąłem cicho i przyłączyłem się do tego tańca. Nawet nie zwróciłem uwagi, jak jego dłonie z mojego pasa zaczęły przemieszczać się po całym moim ciele, delikatnie je gładząc i pieszcząc. Wydawało mi się, że to wszystko trwało wieczność, kiedy ten w końcu oderwał się od moich ust. Zaraz wziąłem głęboki oddech i spojrzałem w jego oczy, moje kolana same się już uginały. Wtuliłem się w niego mocno i zamknąłem oczy.
- A to za co? – zapytałem szeptem, dalej się w niego wtulając. Jak na psa był naprawdę wspaniały do przytulania, chyba częściej będę chciał lądować w jego ramionach.
- Za nic, po prostu bardzo Cię polubiłem – szepnął w moje włosy i przytulił niezwykle mocno. Jakoś przyjemniej zrobiło mi się, kiedy ten objął mnie tymi silnymi ramionami. Musiałem przyznać, że zawsze wiedziałem, iż wilkołaki są od nas lepiej zbudowane i raczej silniejsze. Tą cudowną chwilę przerwał nam mój czarny kot, który będąc zazdrosny najeżył się na chłopaka i zaczął pchyczeć. Zaśmiałem się cicho, patrząc na niego, a po chwili niechętnie odsunąłem od Andrew.
- Oj mały zazdrośniku – zaśmiałem się i wziąłem go na ręce, ten zaczął mruczeć i łasić się do mnie. W tej chwili chłopak zrobił oburzoną minę. – Moi dwaj zazdrośnicy – zaśmiałem się cicho i pocałowałem go w policzek. Chyba musiałem przyznać, że sam zdążyłem nawet go polubić w tak krótkim czasie. Ten zaśmiał się i zaraz mnie mocno przytulił.
- Cóż, zapraszam Cię na kolację z okazji twojej osiemnastki – wyszczerzył się do mnie i rozczochrał mi włosy. Za to kiedyś go ugryzę, bo ile razy można mu powtarzać, że nie chcę, by mi psuł fryzurę.
- Dobrze, podoba mi się ten pomysł – odparłem z uśmiechem, a ten krótko pocałował mnie.
- Więc chodźmy! – powiedział uradowany i przytulił mnie jeszcze mocniej – Cieszę się, że teraz już jesteś mój – szepnął mi jeszcze do ucha. Na dźwięk jego słów delikatnie się zarumieniłem.
Minął już rok odkąd jesteśmy razem i musiałem przyznać, że naprawdę dobrze nam się układa. Może i na początku miałem opory do tego wilkołaka, ale teraz zrozumiałem, że jest on naprawdę wspaniałym człowiekiem i chyba nikogo nie polubię, a raczej nie pokocham, tak jak jego. Właśnie siedziałem, a raczej lewitowałem, w salonie i czytałem gazetę. Większość mebli i rzeczy z mojego mieszkania zdążyła już zniknąć, były już tylko pojedyncze rzeczy, no i oczywiście mój czarny kociak, który pałętał się z kąta w kąt. Nagle otworzyły się drzwi i do mieszkania wszedł nie kto inny, jak Andrew z wielkim bukietem czerwonych róż. Spojrzałem na niego i odłożyłem gazetę.
- Wszystkiego najlepszego! – złożył mi życzenia i zaraz dał wielki bukiet. Kiedy tylko mi go wręczył, zaraz mnie pocałował, co zaowocowało moim mruknięciem.
- Dziękuję – powiedziałem, kiedy to oderwałem się od jego ust. Nagle obok nas znalazł się mój kot, który ze słodkim pomrukiem zaczął łasić się do chłopaka. Przez ten rok zdążył go polubić. Ten wziął go na ręce i zaraz pogłaskał.
- I jak? Gotowy od przeprowadzki? – zapytał mnie brunet i uważnie zmierzył spojrzeniem.
- Jasne, że tak, już czekałem aż się zjawisz – odparłem, a ten z uśmiechem pocałował mnie w czoło. Po chwili zaczęliśmy zbierać moje rzeczy, bym w końcu mógł się do niego wprowadzić. Trochę czasu nam to zajęło, ale kiedy w końcu wszystko się udało, zaraz wpakowaliśmy się do jego samochodu i wraz z kociakiem ruszyłem w stronę nowego domu. Podróż nie była długa i już po chwili byliśmy na miejscu. Kiedy wszedłem do mojego nowego domu, powitały mnie żywe i ciepłe kolory, na które aż przyjemnie się patrzyło. Pierwsze co postanowiłem zrobić, to wstawić bukiet róż do wazonu, bo już biedny zaczął marnieć. Po chwili postawiłem go w salonie na stole, by był dobrze widoczny. Do mieszkania wtedy wszedł Andrew i przytulił mnie mocno.
- Wszystko już przyniosłem, witaj w domu, kochanie – powiedział i przytulił mnie znacznie mocniej, a po chwili pocałował w czoło. Zadowolony wtuliłem się w niego, musiałem przyznać, że pokochałem bycie tak przez niego przytulonym. Kiedy ten mnie puścił, zauważyłem, że kiciuś znalazł sobie dogodne miejsce na kanapie.
- Jak chcesz spędzić swoją dziewiętnastkę? – zapytał mnie nagle wilkołak. Zacząłem się przez chwilę zastanawiać, po czym delikatnie go pocałowałem.
- Chcę ją spędzić z tobą – szepnąłem i podrapałem go za uchem, doskonale wiedziałem, że on to bardzo lubi. Widząc, jak uśmiecha się błogo, cicho się zaśmiałem. Zaraz jednak zabrał moją dłoń i pocałował jej wierzch.
- W takim razie zapraszam ze mną – szepnął i pociągnął mnie delikatnie w stronę wyjścia, ciekawe co tym razem zaplanował.
Cały dzień spędziliśmy razem na dobrej zabawie, pospacerowaliśmy po mieście, byliśmy w kinie, zwiedziliśmy oceanarium i byliśmy w parku rozrywki. Na koniec tego dnia zabrał mnie do drogiej restauracji. Byłem naprawdę szczęśliwy, spędzenie z nim dnia było wspaniałe, a takie wyjątkowe dni powinny zdarzać się częściej niż raz w roku.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś – powiedział nagle z delikatnym uśmiechem, przyglądał mi się niezwykle rozmarzonym wzrokiem, ciekawiło mnie, o czym to myślał.
- Bawiłem się naprawdę wspaniale, dziękuję za to – odpowiedziałem mu i dotknąłem palcem jego nosa, by po chwili delikatnie go w niego pocałować. Andrew zaraz uśmiechnął się ciepło i pogłaskał mnie po głowie, wyglądał teraz na jeszcze bardziej rozmarzonego. Po chwili wstał od stołu, co bardzo mnie zaskoczyło. Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Wiesz, już dawno chciałem powiedzieć Ci, jak bardzo Cię kocham, jednak teraz nadarzyła się idealna okazja – powiedział, a po chwili uklęknął przede mną na jedno kolano. To, co się teraz działo naprawdę mnie zaskoczyło. Nigdy bym nie pomyślał, że to może dziać się naprawdę. Wilkołak zaraz wyjął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Czy ty… wyjdziesz za mnie? – zapytał z ciepłym uśmiechem, a w jego oczach krył się strach. W tej chwili byłem nie tylko niezwykle zaskoczony, ale i niezwykle szczęśliwy. Nawet nie wiem czemu, ale łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałem. Po chwili rzuciłem mu się na szyję, będę teraz chyba najszczęśliwszym wampirem na świecie.
- Oczywiście, że tak – powiedziałem dalej płacząc ze szczęścia, naprawdę się cieszyłem. – I też Cię kocham – szepnąłem, wtulając się w niego niezwykle mocno. Brunet dopiero wtedy się rozluźnił i mocno mnie przytulił, chyba też był niezwykle szczęśliwy, gdyż po chwili delikatnie mnie odsunął, a w jego oczach mieniły się iskierki, jednak te były jeszcze szczęśliwsze niż te normalne. Po chwili złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, nawet nie przejmowałem się tym, że jesteśmy w miejscu publicznym, liczył się teraz dla mnie tylko on.
Weszliśmy do naszego mieszkania, nie mogąc się od siebie oderwać, żadne z nas nie chciało tracić tej cudownej bliskości. Kiedy tylko drzwi za nami zostały zatrzaśnięte, zostałem przyparty do ściany, a dłonie mojego narzeczonego zaczęły błądzić po moim ciele. Nim się obejrzałem jego pocałunki zeszły na moją szyję, a jedna z dłoni zaczęła delikatnie pieścić moje krocze. Jęknąłem cicho i zaraz się zarumieniłem. Mimo iż byliśmy razem tyle czasu, nie robiliśmy jeszcze tego.
- N-nie – szepnąłem, kiedy już zaczął dobierać się do mojego paska. Wtedy podniósł wzrok i spojrzał na mnie tymi błagalnymi oczętami.
- Proszę… Wiesz, że Cię kocham i Ci się oświadczyłem – szepnął i drugą dłonią zaczął gładzić moje pośladki. Jęknąłem cicho i spojrzałem głęboko w jego oczy. Już raz próbowaliśmy TO zrobić, jednak coś nam nie wyszło, mimo to widać, że ten nie zraził się. W tej chwili nie potrafiłem mu wręcz odmówić, gdyż wiedziałem, że on tego pragnie od dawna, a nie chciałem zmuszać go do samospełnienia.
- D-dobrze, ale bądź delikatny – szepnąłem z nieśmiałym uśmiechem, ten tylko przytaknął i namiętnie mnie pocałował. Po chwili usłyszałem, jak pasek moich spodni puszcza, a po chwili moje ciemne jeansy, które nosiłem, by upodobnić się do śmiertelników, zostały zsunięte do moich kostek. Starałem się nie zwracać na to większej uwagi i zacząłem odwzajemniać jego pocałunek. Chwilę później poczułem, jak jego dłoń zaczyna zanurzać się w moich bokserkach. Zaraz jęknąłem w jego usta, a ten zaczął mnie trochę uspokajać.
- Nie bój się, obiecuję, że będzie dobrze – szepnął mi do ucha i znów mnie pocałował. Chwilę później, tak jak obiecywał, było dobrze, nawet bardzo.
Obudziło mnie delikatne głaskanie po głowie, przez które cicho mruknąłem. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem, że przede mną leży nagi Andrew z niezwykle szczęśliwym uśmiechem. Zapewne widząc, że się budzę, delikatnie pocałował mnie.
- Hej, wiesz, pierwszy raz widziałem, żebyś spał – zaśmiał się cicho i mocno mnie przytulił.
- Bo nie muszę spać, chociaż czasem też potrzebuję chwili wypoczynku – mruknąłem i wtuliłem się w niego, dopiero teraz doszło do mnie, że również jestem nagi. Chwilę później przypomniałem sobie całą wczorajszą noc, przez co zarumieniłem się niezwykle mocno i schowałem twarz w torsie narzeczonego. Ten widząc moje zachowanie zaśmiał się cicho i zaczął gładzić mnie po plecach.
- Nie wstydź się – szepnął i przytulił mnie mocniej – Słodki jesteś, kiedy się tak rumienisz – dodał po chwili, przez co spaliłem jeszcze większego buraka, nawet nie sądziłem, że moja blada cera jest zdolna aż tak się zarumienić. Po chwili zaczął głaskać mnie po głowie, a jego uścisk stał się jeszcze mocniejszy. – Mam nadzieję, że nie zrobiłem Ci krzywdy… Trudno mi było się hamować – wyznał i niemal zgniótł mnie w swoim uścisku. Dopiero teraz podniosłem wzrok i spojrzałem na niego, jakoś wydawało mi się, że nie jest ze mną źle.
- Nic takiego mi nie jest… No, tylko tyłek mnie boli – zaśmiałem się i pocałowałem go w policzek. Ten delikatnie się uśmiechnął i nieco poluźnił uścisk. Po chwili przejechał dłonią po mojej szyi, a później ramieniu.
- Wybacz, nie chciałem Cię tak mocno ugryźć, ani robić Ci tylu malinek – szepnął dość smutno, widać naprawdę go martwiły te rzeczy.
- Nic mi takiego nie zrobiłeś – szepnąłem patrząc mu w oczy – Powiem, że… to wszystko było naprawdę przyjemne… będziemy musieli to powtórzyć – dodałem zaraz, rumieniąc się przy tym jak najprawdziwsza dziewica. Brunet na to zaśmiał się cicho i pocałował mnie zaraz.
- Oczywiście, mam nadzieję, że już do ślubu nie będę musiał czekać – zaśmiał się i rozczochrał mi włosy, które i tak były już w idealnym nieładzie.
- No nie wiem, jak znajdziesz dobry argument, to możemy wcześniej – szepnąłem dość kuszącym głosem.
- Kocham Cię, wiesz? – szepnął i pocałował mnie namiętnie.
- Wiem, w końcu też Cię kocham – odszepnąłem mu i zaraz ponowiłem pocałunek. Teraz już byłem pewien, że wilkołaki nie są wcale takimi złymi stworzeniami.
Ostrzeżenia: Postać wampira i wilkołaka wzorowane na moim wyobrażeniu!
Słońce już prawie całe schowało się za horyzontem, kiedy z zadowoleniem usiadłem na parapecie i zacząłem podziwiać miasto. Musiałem przyznać, że już dość długo czekałem aż w końcu zrobi się spokojniej. Kiedy ostatnie promienie zniknęły, zadowolony wstałem, a po chwili wyszedłem z mieszkania. Czas było zacząć łowy, a tak piękna noc nie zdarza się codziennie!
Ubrany w ciepły, długi płaszcz, zacząłem przemierzać skąpany w blasku księżyca park. Musiałem przyznać, że dawno nie widziałem tak pięknej pełni w tym mieście. Po chwili usiadłem na jednej z ławeczek i zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu ofiary. W końcu udało mi się kogoś takiego upatrzeć. Oblizałem się, pokazując przy tym moje kły. Bezszelestnie wstałem z ławki i niczym cień podkradłem się w stronę człowieka, by zaraz wgryźć się w jego szyję i upić nieco życiodajnego płynu. Nagle, nie wiedząc skąd, nadszedł cios, odleciałem kawałek do tyłu i upadłem na ziemię. Moja ofiara uciekła przestraszona. Wściekły podniosłem się i otrzepałem z kurzu. Któż śmiał mi przerywać w takim momencie?! Wtedy zauważyłem stającego przede mną wilkołaka, a niech go! Te idiotyczne stworzenia tylko działają mi na nerwy!
- Spłoszyłeś moją ofiarę – powiedziałem i zmierzyłem go drwiącym wzrokiem. Te durne psy nic nie potrafiły zrobić dobrze.
- Nie powinieneś polować w moim parku – warknął wilkołak i zaczął wokół mnie chodzić, i mnie obwąchiwać.
- Odsuń się ode mnie, durny kundlu! – krzyknąłem i odsunąłem się od niego zaraz. Żeby taki niewychowany kundel się do mnie zbliżał!
- Och, pan elegancik boi się psów? – zadrwił ze mnie i znów zaczął mnie obwąchiwać. Zły odepchnąłem go od siebie i uniosłem się w powietrze.
- Nie mam zamiaru gadać z takim obdartusem jak ty – warknąłem i odleciałem dalej. Zostaje mi szukać jakiejś ofiary w innych miejscach, bo z tym durnym kundlem w życiu się nie dogadam!
Słońce już wstawało, kiedy to poprawiając swój płaszcz, wszedłem do mieszkania. Zaraz na wejściu przywitał mnie czarny kot, który zmierzył mnie bystrym spojrzeniem błękitnych oczu. Uśmiechnąłem się delikatnie, ale tak, by nie obnażać swoich kłów. Zdjąłem płaszcz i wziąłem kociaka na ręce. Pogłaskałem go po łebku, a po chwili wziąłem do kuchni, by go nakarmić. Parę chwil później usiadłem na kanapie i zacząłem czytać gazetę, w końcu czymś porządnym trzeba się zająć. Nagle czarny kiciuś wskoczył mi na kolana i usilnie nie dawał mi czytać danego artykułu. Zaśmiałem się i znów go pogłaskałem.
- Czyżbyś chciał mleczka? To poczekaj, muszę iść do sklepu – powiedziałem do niego i posadziłem go na kanapie. Zaraz wstałem i wyszedłem z mieszkania, niestety żałowałem, że muszę wychodzić, kiedy to słońce już wędruje po niebie.
Kupiwszy wszystko, wyszedłem ze sklepu i ruszyłem w kierunku swojego mieszkania. Po chwili zatrzymałem się przy parku, w którym to dzisiaj w nocy napadł mnie ten niewychowany kundel. Nie widząc nikogo podejrzanego, postanowiłem usiąść na jednej z ławek, która stoi w cieniu. Jak się okazało, to był zły pomysł. Zaraz z drzewa zeskoczył wysoki mężczyzna, o roztrzepanych, brązowych włosach i w tego samego koloru oczach.
- Chyba Ci powiedziałem, że masz nie polować w moim parku – warknął zły. Tyle mi było trzeba, by potwierdzić, że to wilkołak, którego ostatnio spotkałem.
- Dla twej wiadomości, wampiry nie polują za dnia. Oczywiście takie durne kundle o tym nie wiedzą – prychnąłem mierząc go chłodnym spojrzeniem. Ten zmrużył groźnie brwi, a po chwili usiadł obok mnie.
- Nie wierzę takim kłamliwym istotom, jak ty, temu będę Cię pilnować – powiedział zaraz. No to ciekawie, widać, że przez tego durnia, nie będę mógł spokojnie posiedzieć sobie w parku. Po chwili zaczął obwąchiwać siatkę z zakupami, no co za niewychowany kundel! Wstałem wściekły z ławki i zabrałem swoje zakupy.
- Nie mam zamiaru siedzieć z takim niewychowanym kundlem! – krzyknąłem i zaraz zacząłem biec, by się od niego oddalić, nawet nie zauważyłem, że wypadł mi portfel z kieszeni.
Siedziałem na kanapie i czytałem swoją gazetę, na szczęście już zdążyłem się uspokoić. Kiedy skończyłem czytać artykuł, oderwałem wzrok od gazety i spojrzałem na kociaka, który grzecznie siedział na stole i chlipał mleczko. Tak, koty były naprawdę wspaniałymi istotami, do tego takimi tajemniczymi. Zaraz wróciłem do swojej gazety, niestety nie było mi dane dalej jej czytać, bo ktoś zaczął walić w drzwi. Zaskoczony, gdyż nie spodziewałem się gości, odłożyłem gazetę i ruszyłem do drzwi, a czarny kociak wraz ze mną. Kiedy je otworzyłem, myślałem, że zwariuję. Toż to ten durny wilkołak stał w drzwiach od mojego mieszkania! I jak on się dowiedział gdzie mieszkam?!
- Co tu robisz?! – warknąłem zły, a mój pupilek zaczął na niego pchyczeć.
- Nie krzycz od razu na mnie! – warknął – I uspokój tego kota… - dodał po chwili i łypnął na niego kłami. Mój pupil się nastroszył i miał zamiar iść na chłopaka z pazurami. Westchnąłem cicho i wziąłem malca na ręce, by nieco go uspokoić.
- Zadowolony? A teraz czego chcesz? – zapytałem czekając na wyjaśnienia. Ten podsunął mi pod nos jakiś przedmiot. Po chwili zrozumiałem, że to mój portfel. – Skąd go masz?
- Zgubiłeś go w parku, a teraz mogę wejść? Powinieneś postawić kawę znalazcy – zauważył i uśmiechnął się kącikiem ust. Zmierzyłem go spojrzeniem i niechętnie go wpuściłem. Zamknąłem zaraz drzwi i puściłem kociaka, który urażony wrócił do salonu, by dalej popijać swoje mleczko.
- Rozgość się – mruknąłem i zniknąłem w kuchni. Wyszedłem z niej po chwili, niosąc ze sobą dwie filiżanki z kawą. Kiedy wszedłem do salonu, zauważyłem, że na stole leży mój portfel, a chłopak usiłuje pogłaskać kociaka, ten jednak zaraz go podrapał. Zaśmiałem się i odłożyłem filiżanki, po to, by pogłaskać pupila.
- Nie lubi psów – wyjaśniłem zaraz i usiadłem na kanapie z westchnięciem, czyli jestem zmuszony na jego towarzystwo.
- Koty to takie zdradzieckie zwierzęta – powiedział niezadowolony i warknął na kociaka. Po chwili wziął swoją kawę i zaczął pić.
- Psy to takie durne zwierzęta – odparłem i również wziąłem swoją kawę, którą zacząłem powoli pić. Zauważyłem wtedy, że ten dziwnie się na mnie patrzy. – No co?
- To jest kawa, tak? – zapytał niczym idiota.
- Tak, przecież chciałeś wpaść na kawę, to i masz – odpowiedziałem mu, ech, co ja mam z tym idiotą.
- Myślałem, że wampiry nic poza krwią nie piją, ani nie jedzą – odparł, drapicą się niezręcznie po głowie. Słysząc jego słowa zacząłem się śmiać, widać, że te wilkołaki niedouczone jakieś.
- Widzę, że znasz tylko stereotypy o nas. Cóż, my możemy pić i jeść, jednak podstawą naszej diety jest krew, jedzenie śmiertelników nie jest nam potrzebne, jednak jeśli mamy schować się w tym świecie, czasem trzeba się poświęcić – wyjaśniłem i upiłem kolejny łyk kawy. Zauważyłem, że ten wygląda teraz na jeszcze bardziej zaskoczonego niż był wcześniej.
- N-nie wiedziałem o tym... – westchnął nieco smutny, cóż, nie moja wina, że jest taki niedouczony. Wnet spojrzał na mnie i zaczął mierzyć mnie wzrokiem. – Opowiedz mi coś o sobie – powiedział nagle.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o wampirach, to sam tego poszukaj, nie będę Ci wszystkiego opowiadał – burknąłem i odwróciłem od niego wzrok. Nie wiem czemu, ale zauważyłem iskierki w oczach tego kundla.
- Nie o to mi chodziło, opowiedz mi o sobie, chcę chociaż wiedzieć, jak się nazywasz – zaraz odparł i przysunął się do mnie nieco. Byłem niezwykle zaskoczony tą reakcją, bo w końcu sądziłem, że go to nie będzie obchodzić.
- William – odpowiedziałem dość niechętnie i upiłem kolejny łyk kawy.
- Will? Bardzo ładne imię – wyszczerzył się do mnie szeroko. W tej chwili mógłbym przysiąc, że widziałem jak merda ogonkiem szczęśliwy.
- Nie Will, tylko William, to jest różnica – poprawiłem go, jakoś wolałem pełną formę swojego imienia, niż jakieś zdrobnienie. Poza tym nie pozwoliłem mu tego zdrabniać!
- Oj przestań, Will tak ładnie brzmi! – powiedział, znów się wyszczerzając – A ja nazywam się Andrew – dodał po chwili i rozczochrał mi moje czarne włosy. Burknąłem coś pod nosem, nie lubiłem, kiedy ktoś mi niszczył fryzurę. Odstawiłem filiżankę na stół i zacząłem poprawiać kosmyki włosów, chyba zatłukę tego wrednego psa.
- Właściwie to po co chcesz dowiedzieć się czegoś o mnie? – zapytałem, kiedy już doprowadziłem fryzurę do względnego porządku.
- A tak po prostu, wydajesz się ciekawy. Do tego… ładnie pachniesz – zaśmiał się skrępowany i podrapał po głowie, chcąc ukryć swoje zakłopotanie. Postanowiłem tego nie komentować, niech już mu tam będzie.
- Dobrze, skoro muszę, to coś Ci o sobie opowiem… - powiedziałem dość niechętnie.
Siedziałem sobie spokojnie, kiedy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Z westchnieniem wstałem z kanapy i podleciałem do nich, nie musiałem nawet sprawdzać, kto przy nich stoi, w końcu od ponad miesiąca, dzień w dzień odwiedza mnie ten wilkołak. Szczerze powiedziawszy nawet go polubiłem, wyszło na to, że nie był takim idiotą, jak mi się wydawało. Otworzyłem drzwi i pierwszy raz od dawna byłem zupełnie zaskoczony, tym co zobaczyłem. W drzwiach owszem, stał wilkołak, jednak miał dzisiaj ze sobą wielki bukiet róż.
- Wszystkiego najlepszego – powiedział nagle i uśmiechnął się do mnie szeroko. Zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem na niego oniemiały, by po chwili wpuścić go do środka. Ten zaraz wręczył mi bukiet pełen róż.
- A… a to za co? – zapytałem niepewnie i przyjrzałem się kwiatom.
- Jak to za co? Dziś masz urodziny, prawda? – zapytał i nieco posmutniał. Zaraz prześledziłem daty w głowie i rzeczywiście, to dzisiaj.
- Racja, sam już o tym zapomniałem, dziękuję – powiedziałem po chwili, a ten zaraz rozpromieniał, widocznie bał się, że pokręcił jakoś daty. – Wstawię je do wody – powiedziałem i zniknąłem w kuchni. Po chwili ruszyłem do salonu i na jego środku postawiłem wazon z bukietem czerwonych róż. Ten podszedł do mnie i zaczął się nad czymś zastanawiać.
- A właściwie, które to twoje urodziny? – zapytał po chwili i zerknął na mnie zaciekawiony.
- Wampira o wiek się nie powinno pytać – zaśmiałem się cicho.
- Oj powiedz – poprosił i zrobił przy tym tą psią minę. Głupie psy, czemu im zawsze się ulega?
- No dobrze… Sto osiemnaste… - wyznałem nieco niepewnie, w końcu to było dziwne przyznawać się ile mam naprawdę lat. Nagle ten objął mnie od tyłu w pasie i przytulił do siebie.
- No to wiedzę, że mamy osiemnastkę – zaśmiał się cicho i ugryzł mnie w ucho. Nieco sie przestraszyłem, więc zaraz wyrwałem się z jego objęcia i odleciałem kawałek dalej, by stanąć pod ścianą. Ten był zaskoczony tą reakcją, ale po chwili chyba wszystko zrozumiał. – Oh… Ja… Przepraszam, to nie tak miało być – powiedział zakłopotany i niezwykle zmartwiony. Widząc go zrobiło mi się przykro, więc zaraz znów podleciałem do niego i pogłaskałem go po głowie, niczym psiaka.
- No już, nie gniewam się – pocieszyłem go z delikatnym uśmiechem. Jakoś nigdy wcześniej nie powiedziałbym, że wilkołaka tak łatwo można urazić.
- Naprawdę? – zapytał z nadzieją, a w jego oczach zaczęły świecić się iskierki, przez co po raz kolejny wydawało mi się, że widzę, jak macha ogonem.
- Jasne, że tak, ale masz mi powiedzieć, ile ty masz lat – powiedziałem i postanowiłem wyczekać odpowiedzi. Zakładałem, że był dość młody, skoro tak mało wiedział.
- Zaledwie dwadzieścia dwa lata… - wyjawił dość niechętnie, jakby to mu strasznie przeszkadzało.
- Coś tak czułem, że jesteś młody, ale to dobrze. Przed tobą jeszcze całe życie – powiedziałem i pogłaskałem go po raz kolejny po głowie, widać, że mu się to podobało. Po chwili ten spojrzał mi w oczy i dość niepewnie objął mnie w pasie, by zaraz mocno do siebie przytulić. Nie spodziewałem się takiej reakcji z jego strony, jednak nic nie zdążyłem powiedzieć, gdyż zaczął przeczesywać palcami moje włosy, co wprawiło mnie w jeszcze większe zdumienie.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego – szepnął i przytulił mnie na tyle mocno, że niemal mnie zgniótł. Po chwili odsunął się ode mnie kawałek, by znów spojrzeć w moje oczy, jednak nie miał zamiaru przestać obejmować mnie w pasie.
- Dziękuję, cieszę się, że pamiętałeś – powiedziałem po chwili i odgarnąłem jeden z jego brązowych kosmyków, zawsze miał je niezwykle roztrzepane, a potem narzeka, że nic nie widzi. Na ten gest wilkołak uśmiechnął się do mnie, po czym przysunął się niezwykle blisko mnie. Nie zdążyłem na to zareagować, gdyż nagle nasze usta złączyły się w delikatnym i bardzo nieśmiałym pocałunku. Byłem tym niezwykle zaskoczony i myślałem nawet o wyrwaniu się, jednak jego silne ramiona tylko mocniej mnie przytuliły do siebie. Widząc, że nie mam jak stawiać oporów, zamknąłem oczy i pozwoliłem mu kontynuować. Całował bardzo delikatnie, a z każdą chwilą ośmielał się coraz bardziej. Nim zauważyłem z chęcią zacząłem odwzajemniać jego pocałunek i tym samem objąłem go za szyję. Chwilę później byłem już przypierany do ściany, a delikatny i nieśmiały pocałunek, zmienił się w namiętny i pełen uczucia. Jego język wtargnął do moich ust i zaczął pieścić mój, do tego drażnił moje podniebienie, zachęcając do dalszej zabawy. Mruknąłem cicho i przyłączyłem się do tego tańca. Nawet nie zwróciłem uwagi, jak jego dłonie z mojego pasa zaczęły przemieszczać się po całym moim ciele, delikatnie je gładząc i pieszcząc. Wydawało mi się, że to wszystko trwało wieczność, kiedy ten w końcu oderwał się od moich ust. Zaraz wziąłem głęboki oddech i spojrzałem w jego oczy, moje kolana same się już uginały. Wtuliłem się w niego mocno i zamknąłem oczy.
- A to za co? – zapytałem szeptem, dalej się w niego wtulając. Jak na psa był naprawdę wspaniały do przytulania, chyba częściej będę chciał lądować w jego ramionach.
- Za nic, po prostu bardzo Cię polubiłem – szepnął w moje włosy i przytulił niezwykle mocno. Jakoś przyjemniej zrobiło mi się, kiedy ten objął mnie tymi silnymi ramionami. Musiałem przyznać, że zawsze wiedziałem, iż wilkołaki są od nas lepiej zbudowane i raczej silniejsze. Tą cudowną chwilę przerwał nam mój czarny kot, który będąc zazdrosny najeżył się na chłopaka i zaczął pchyczeć. Zaśmiałem się cicho, patrząc na niego, a po chwili niechętnie odsunąłem od Andrew.
- Oj mały zazdrośniku – zaśmiałem się i wziąłem go na ręce, ten zaczął mruczeć i łasić się do mnie. W tej chwili chłopak zrobił oburzoną minę. – Moi dwaj zazdrośnicy – zaśmiałem się cicho i pocałowałem go w policzek. Chyba musiałem przyznać, że sam zdążyłem nawet go polubić w tak krótkim czasie. Ten zaśmiał się i zaraz mnie mocno przytulił.
- Cóż, zapraszam Cię na kolację z okazji twojej osiemnastki – wyszczerzył się do mnie i rozczochrał mi włosy. Za to kiedyś go ugryzę, bo ile razy można mu powtarzać, że nie chcę, by mi psuł fryzurę.
- Dobrze, podoba mi się ten pomysł – odparłem z uśmiechem, a ten krótko pocałował mnie.
- Więc chodźmy! – powiedział uradowany i przytulił mnie jeszcze mocniej – Cieszę się, że teraz już jesteś mój – szepnął mi jeszcze do ucha. Na dźwięk jego słów delikatnie się zarumieniłem.
Minął już rok odkąd jesteśmy razem i musiałem przyznać, że naprawdę dobrze nam się układa. Może i na początku miałem opory do tego wilkołaka, ale teraz zrozumiałem, że jest on naprawdę wspaniałym człowiekiem i chyba nikogo nie polubię, a raczej nie pokocham, tak jak jego. Właśnie siedziałem, a raczej lewitowałem, w salonie i czytałem gazetę. Większość mebli i rzeczy z mojego mieszkania zdążyła już zniknąć, były już tylko pojedyncze rzeczy, no i oczywiście mój czarny kociak, który pałętał się z kąta w kąt. Nagle otworzyły się drzwi i do mieszkania wszedł nie kto inny, jak Andrew z wielkim bukietem czerwonych róż. Spojrzałem na niego i odłożyłem gazetę.
- Wszystkiego najlepszego! – złożył mi życzenia i zaraz dał wielki bukiet. Kiedy tylko mi go wręczył, zaraz mnie pocałował, co zaowocowało moim mruknięciem.
- Dziękuję – powiedziałem, kiedy to oderwałem się od jego ust. Nagle obok nas znalazł się mój kot, który ze słodkim pomrukiem zaczął łasić się do chłopaka. Przez ten rok zdążył go polubić. Ten wziął go na ręce i zaraz pogłaskał.
- I jak? Gotowy od przeprowadzki? – zapytał mnie brunet i uważnie zmierzył spojrzeniem.
- Jasne, że tak, już czekałem aż się zjawisz – odparłem, a ten z uśmiechem pocałował mnie w czoło. Po chwili zaczęliśmy zbierać moje rzeczy, bym w końcu mógł się do niego wprowadzić. Trochę czasu nam to zajęło, ale kiedy w końcu wszystko się udało, zaraz wpakowaliśmy się do jego samochodu i wraz z kociakiem ruszyłem w stronę nowego domu. Podróż nie była długa i już po chwili byliśmy na miejscu. Kiedy wszedłem do mojego nowego domu, powitały mnie żywe i ciepłe kolory, na które aż przyjemnie się patrzyło. Pierwsze co postanowiłem zrobić, to wstawić bukiet róż do wazonu, bo już biedny zaczął marnieć. Po chwili postawiłem go w salonie na stole, by był dobrze widoczny. Do mieszkania wtedy wszedł Andrew i przytulił mnie mocno.
- Wszystko już przyniosłem, witaj w domu, kochanie – powiedział i przytulił mnie znacznie mocniej, a po chwili pocałował w czoło. Zadowolony wtuliłem się w niego, musiałem przyznać, że pokochałem bycie tak przez niego przytulonym. Kiedy ten mnie puścił, zauważyłem, że kiciuś znalazł sobie dogodne miejsce na kanapie.
- Jak chcesz spędzić swoją dziewiętnastkę? – zapytał mnie nagle wilkołak. Zacząłem się przez chwilę zastanawiać, po czym delikatnie go pocałowałem.
- Chcę ją spędzić z tobą – szepnąłem i podrapałem go za uchem, doskonale wiedziałem, że on to bardzo lubi. Widząc, jak uśmiecha się błogo, cicho się zaśmiałem. Zaraz jednak zabrał moją dłoń i pocałował jej wierzch.
- W takim razie zapraszam ze mną – szepnął i pociągnął mnie delikatnie w stronę wyjścia, ciekawe co tym razem zaplanował.
Cały dzień spędziliśmy razem na dobrej zabawie, pospacerowaliśmy po mieście, byliśmy w kinie, zwiedziliśmy oceanarium i byliśmy w parku rozrywki. Na koniec tego dnia zabrał mnie do drogiej restauracji. Byłem naprawdę szczęśliwy, spędzenie z nim dnia było wspaniałe, a takie wyjątkowe dni powinny zdarzać się częściej niż raz w roku.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś – powiedział nagle z delikatnym uśmiechem, przyglądał mi się niezwykle rozmarzonym wzrokiem, ciekawiło mnie, o czym to myślał.
- Bawiłem się naprawdę wspaniale, dziękuję za to – odpowiedziałem mu i dotknąłem palcem jego nosa, by po chwili delikatnie go w niego pocałować. Andrew zaraz uśmiechnął się ciepło i pogłaskał mnie po głowie, wyglądał teraz na jeszcze bardziej rozmarzonego. Po chwili wstał od stołu, co bardzo mnie zaskoczyło. Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Wiesz, już dawno chciałem powiedzieć Ci, jak bardzo Cię kocham, jednak teraz nadarzyła się idealna okazja – powiedział, a po chwili uklęknął przede mną na jedno kolano. To, co się teraz działo naprawdę mnie zaskoczyło. Nigdy bym nie pomyślał, że to może dziać się naprawdę. Wilkołak zaraz wyjął z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Czy ty… wyjdziesz za mnie? – zapytał z ciepłym uśmiechem, a w jego oczach krył się strach. W tej chwili byłem nie tylko niezwykle zaskoczony, ale i niezwykle szczęśliwy. Nawet nie wiem czemu, ale łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałem. Po chwili rzuciłem mu się na szyję, będę teraz chyba najszczęśliwszym wampirem na świecie.
- Oczywiście, że tak – powiedziałem dalej płacząc ze szczęścia, naprawdę się cieszyłem. – I też Cię kocham – szepnąłem, wtulając się w niego niezwykle mocno. Brunet dopiero wtedy się rozluźnił i mocno mnie przytulił, chyba też był niezwykle szczęśliwy, gdyż po chwili delikatnie mnie odsunął, a w jego oczach mieniły się iskierki, jednak te były jeszcze szczęśliwsze niż te normalne. Po chwili złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, nawet nie przejmowałem się tym, że jesteśmy w miejscu publicznym, liczył się teraz dla mnie tylko on.
Weszliśmy do naszego mieszkania, nie mogąc się od siebie oderwać, żadne z nas nie chciało tracić tej cudownej bliskości. Kiedy tylko drzwi za nami zostały zatrzaśnięte, zostałem przyparty do ściany, a dłonie mojego narzeczonego zaczęły błądzić po moim ciele. Nim się obejrzałem jego pocałunki zeszły na moją szyję, a jedna z dłoni zaczęła delikatnie pieścić moje krocze. Jęknąłem cicho i zaraz się zarumieniłem. Mimo iż byliśmy razem tyle czasu, nie robiliśmy jeszcze tego.
- N-nie – szepnąłem, kiedy już zaczął dobierać się do mojego paska. Wtedy podniósł wzrok i spojrzał na mnie tymi błagalnymi oczętami.
- Proszę… Wiesz, że Cię kocham i Ci się oświadczyłem – szepnął i drugą dłonią zaczął gładzić moje pośladki. Jęknąłem cicho i spojrzałem głęboko w jego oczy. Już raz próbowaliśmy TO zrobić, jednak coś nam nie wyszło, mimo to widać, że ten nie zraził się. W tej chwili nie potrafiłem mu wręcz odmówić, gdyż wiedziałem, że on tego pragnie od dawna, a nie chciałem zmuszać go do samospełnienia.
- D-dobrze, ale bądź delikatny – szepnąłem z nieśmiałym uśmiechem, ten tylko przytaknął i namiętnie mnie pocałował. Po chwili usłyszałem, jak pasek moich spodni puszcza, a po chwili moje ciemne jeansy, które nosiłem, by upodobnić się do śmiertelników, zostały zsunięte do moich kostek. Starałem się nie zwracać na to większej uwagi i zacząłem odwzajemniać jego pocałunek. Chwilę później poczułem, jak jego dłoń zaczyna zanurzać się w moich bokserkach. Zaraz jęknąłem w jego usta, a ten zaczął mnie trochę uspokajać.
- Nie bój się, obiecuję, że będzie dobrze – szepnął mi do ucha i znów mnie pocałował. Chwilę później, tak jak obiecywał, było dobrze, nawet bardzo.
Obudziło mnie delikatne głaskanie po głowie, przez które cicho mruknąłem. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem, że przede mną leży nagi Andrew z niezwykle szczęśliwym uśmiechem. Zapewne widząc, że się budzę, delikatnie pocałował mnie.
- Hej, wiesz, pierwszy raz widziałem, żebyś spał – zaśmiał się cicho i mocno mnie przytulił.
- Bo nie muszę spać, chociaż czasem też potrzebuję chwili wypoczynku – mruknąłem i wtuliłem się w niego, dopiero teraz doszło do mnie, że również jestem nagi. Chwilę później przypomniałem sobie całą wczorajszą noc, przez co zarumieniłem się niezwykle mocno i schowałem twarz w torsie narzeczonego. Ten widząc moje zachowanie zaśmiał się cicho i zaczął gładzić mnie po plecach.
- Nie wstydź się – szepnął i przytulił mnie mocniej – Słodki jesteś, kiedy się tak rumienisz – dodał po chwili, przez co spaliłem jeszcze większego buraka, nawet nie sądziłem, że moja blada cera jest zdolna aż tak się zarumienić. Po chwili zaczął głaskać mnie po głowie, a jego uścisk stał się jeszcze mocniejszy. – Mam nadzieję, że nie zrobiłem Ci krzywdy… Trudno mi było się hamować – wyznał i niemal zgniótł mnie w swoim uścisku. Dopiero teraz podniosłem wzrok i spojrzałem na niego, jakoś wydawało mi się, że nie jest ze mną źle.
- Nic takiego mi nie jest… No, tylko tyłek mnie boli – zaśmiałem się i pocałowałem go w policzek. Ten delikatnie się uśmiechnął i nieco poluźnił uścisk. Po chwili przejechał dłonią po mojej szyi, a później ramieniu.
- Wybacz, nie chciałem Cię tak mocno ugryźć, ani robić Ci tylu malinek – szepnął dość smutno, widać naprawdę go martwiły te rzeczy.
- Nic mi takiego nie zrobiłeś – szepnąłem patrząc mu w oczy – Powiem, że… to wszystko było naprawdę przyjemne… będziemy musieli to powtórzyć – dodałem zaraz, rumieniąc się przy tym jak najprawdziwsza dziewica. Brunet na to zaśmiał się cicho i pocałował mnie zaraz.
- Oczywiście, mam nadzieję, że już do ślubu nie będę musiał czekać – zaśmiał się i rozczochrał mi włosy, które i tak były już w idealnym nieładzie.
- No nie wiem, jak znajdziesz dobry argument, to możemy wcześniej – szepnąłem dość kuszącym głosem.
- Kocham Cię, wiesz? – szepnął i pocałował mnie namiętnie.
- Wiem, w końcu też Cię kocham – odszepnąłem mu i zaraz ponowiłem pocałunek. Teraz już byłem pewien, że wilkołaki nie są wcale takimi złymi stworzeniami.
__________________________________
Dobrze, tak i oto nieplanowana bajeczka się pojawiła na blogu xD Cóż, jakoś naszło mnie, by to napisać, a jako iż się rozchorowałam i siedzę cały dzień w domu, to zostało mi po prostu coś napisać xD Trochę długie wyszło, ale mam nadzieję, że ktoś przetrwa przez tą opowieść xD
Bardzo fajne,masz dziewczyno talent,brawo.pa.pa.
OdpowiedzUsuń