Ogłoszenia:
- Wszystkie linki zostały dodane do menu~ Mamy nadzieję, że wędrowanie po naszym blogu znów będzie dużo łatwiejsze :3

sobota, 1 czerwca 2013

Perypetia miłości - część I [In Progress]

Seria: Hetalia
Pairing: USUK
Gatunek: Romans, yaoi Ograniczenia: MA (+18)
Ostrzeżenia: Opowieść jest pisana przez dwie osoby! Wypowiedzi mojego gościa - Francoise, będą zaznaczane pogrubionym tekstem. Poza tym z czasem można zauważyć odejście od charakteru postaci, no i oczywiście będą zdarzać się błędy, równie ortograficzne, jak i logiczne. Ten tekst pochodzi z pisania na gg i nie jest betowany.

 "Perypetia miłości" cz. I

Siedziałem za swoim biurkiem i popijałem popołudniową herbatę. Wziąłem do rąk plik dokumentów i zacząłem przerzucać strony. W końcu robota sama się nie zrobi.
Zatrzymałem wzrok na jednej kartce.
- Panie Jones, proszę tu przyjść - powiedziałem przez specjalne urządzenie, a mój głos rozległ się po całej szkole.

Siedziałem właśnie wraz z Japonią i dyskutowałem na temat jakiegoś horroru, kiedy nagle usłyszałem wezwanie do pokoju samorządu uczniowskiego.
- Ech... Ciekawe czego znów chce ten Arthur... - westchnąłem i zwlokłem się z miejsca. Pożegnałem się z przyjacielem i pobiegłem w doskonale mi znanym kierunku. Zaraz wpadłem do pokoju samorządu uczniowskiego, robiąc pozę herosa przy tym.
- Wasz Heros właśnie przybył!          

- Uspokój się trochę - spojrzałem na niego z dezaprobatą i westchnąłem cicho - Siadaj - wskazałem mu ruchem dłoni miejsce naprzeciw mnie - Mam tu twoją kartę z ocenami i opiniami nauczycieli. Możesz mi łaskawie wytłumaczyć co to ma być? Jestem zawiedziony, nie wiem czy mam się śmiać czy płakać!

Z westchnieniem usiadłem na krześle i zacząłem się na nim huśtać, wlepiając wzrok w sufit. Czemu on znowu musiał mi matkować?
- Oh przesadzasz, England! - powiedziałem przewracając oczami. - Nie jesteś moją matką, więc chyba nie powinieneś się tym przejmować!

- Ale się przejmuję - obdarzyłem go surowym spojrzeniem - Jestem w końcu przewodniczącym, to jeden z moich obowiązków by zajmować się takimi sprawami. W dodatku po twojej postawie widzę, że niezbyt cię to wszystko obchodzi, co mnie jeszcze bardziej motywuje do działania - pokręciłem głową. 

Westchnąłem i oparłem się łokciami na biurku, zaś głowę przytrzymywałem dłońmi.
- England, nie przesadzaj - powiedziałem patrząc na niego z uwagą. - Przecież nie jest ze mną najgorzej! Na pewno np. Prusy jest gorszy ode mnie, takiemu pomatkuj - przewróciłem oczami.

- Prusy nie wychodzi w środku lekcji do McDonalda - podałem mu do rąk kartkę, którą trzymałem wcześniej - Spójrz tylko na to, pożal się Boże! Wiesz, mimo wszystko dalej czuję się za ciebie odpowiedzialny, nie chcę żebyś spadł na psy - spojrzałem gdzieś w bok - No chyba że właśnie tego chcesz, ale takiego bohatera nikt nie potrzebuje.

- Jak to?! - zerwałem się na równe nogi. - Przecież to oczywiste, że mnie będzie się zawsze potrzebować! Nie ma innej opcji! - powiedziałem zaraz pewny siebie. W końcu jako bohater, nie mogę spaść na psy!

- Bohater z takimi ocenami i zachowaniem może co najwyżej ratować kotlety przed upadkiem na podłogę w fast foodach. Poważnie, weź się za siebie - wykonałem gest, by ponownie usiadł - W takiej sytuacji musisz zapisać się na jakieś zajęcia dodatkowe.

Położyłem się na jego biurku, mrucząc coś pod nosem.
- Ale zajęcia dodatkowe nie mają sensu... Tylko niepotrzebnie umiera się na nich z nudów... - burknąłem, po czym spojrzałem na niego błagalnie swoimi błękitnymi oczami. Nie chciałem chodzić na żadne dodatkowe zajęcia...

- O co ci znowu chodzi? - skrzyżowałem ramiona - Zapisz się na jakieś zajęcia sportowe, przynajmniej schudniesz - uśmiechnąłem się pod nosem - Zawsze pozostaje alternatywa sprzątania szkoły. Nie wypuszczę cię z tego pokoju, dopóki się na coś nie zdecydujesz. No, chyba że chcesz dostać wpis do akt za nieprzestrzeganie poleceń przewodniczącego - spojrzałem na niego władczo.

- Jesteś taki wredny, Engalnd! - burknąłem, dalej leżąc na jego biurku. W pewnym momencie wpadłem na pomysł. - A może ty mnie pouczysz? Przynajmniej nie umrę z nudów na zajęciach dodatkowych!

- Nie jestem wredny, po prostu chcę, abyś wyszedł na ludzi - zmarszczyłem brwi - Co masz na myśli? W każdym razie, ja nie zajmuję się takimi rzeczami. I tak mam mnóstwo papierkowej roboty - otworzyłem szufladę biurka i pogrzebałem tam trochę. Znalazłem tam koszulkę na dokumenty i podałem jej zawartość dla Al'a - Tu jest lista zajęć, wybierz sobie coś.      

- Naprawdę muszę? - burknąłem patrząc na niego błagalnie, ale ostatecznie począłem sprawdzać wszelakie zajęcia dodatkowe. Po chwili padłem twarzą na biurko. - Tu nie ma nic dla mnie...

- Klub odchudzania będzie idealny - prychnąłem śmiechem - Tyle lekcji opuściłeś na hamburgery, że na pewno ci się przyda. I nie kładź mi się tutaj, pognieciesz mi wszystkie papiery - złapałem go za włosy i uniosłem mu głowę lekko do góry.

- E-Engalnd! - burknąłem niezadowolony i spojrzałem na niego. - Nie mam zamiaru dołączać do żadnego z tych durnych klubów - rzuciłem zaraz, siadając prosto i krzyżując ręce na piersi.

- Ale ja ci każę, nie ma innej opcji! Nie zachowuj się znowu jak dzieciak, chociaż raz podejdź do sprawy poważnie! - podniosłem lekko głos - Nie rozumiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej? - uspokoiłem się nieco - Jeśli nie wybierzesz, to sam cię na jakieś zapiszę.

Wstałem z krzesła niezadowolony.
- To mnie zapisuj! I tak robisz co ci się tylko podoba! Nawet jeśli stałem się niepodległy, to ty dalej zachowujesz się jak moja matka i podejmujesz za mnie decyzję! - warknąłem i udałem się do drzwi. - Żegnam - rzuciłem, wychodząc.           

- Czy ty rozumiesz, co ja się staram zrobić? - wstałem i ruszyłem za nim - Jeśli się tym nie zajmiesz to możesz mieć prawdziwe problemy, a wtedy ja to pikuś. Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?!

- Nie obchodzi mnie to! Zawsze tak bardzo chciałeś za mnie decydować to proszę! Nie krępuj się! Zapisz mnie na jakieś idiotyczne zajęcia! - warknąłem chowając ręce do kieszeni.

- Oh taak, bo ciebie przecież nigdy nic nie obchodzi! - złapałem go za ramię i obróciłem w moją stronę - Spójrz mi w oczy i słuchaj uważnie! Jeżeli czegoś z tobą nie zrobimy, to oboje będziemy mieli kłopoty! Co powiesz, jeśli zgodzę się na te twoje zajęcia ze mną?

- Niby czemu mamy mieć te kłopoty oboje? - burknąłem i westchnąłem cicho. - No... Skoro tak ładnie mnie prosisz, to z chęcią będę uczestniczyć na zajęcia, które ty poprowadzisz, England - zaśmiałem się zaraz.

- Ty za to, jak się zachowujesz, a ja przez to, że ciebie nie dopilnowałem - westchnąłem cicho - Nie wiem, co to za reakcja, ale w porządku - skrzyżowałem ramiona i spojrzałem w bok - A jaki rodzaj zajęć preferujesz? Od razu mówię, że nie jestem najlepszy w wysiłkach fizycznych.

Zacząłem się zastanawiać.
- Ogółem mi to obojętne... Najchętniej to bym chodził na nich do MCdonalda, o! - zaśmiałem się zadowolony.

- Czy ty myślisz tylko o jednym? - pokręciłem głową - Raczej nie ma takiej opcji, zajęcia powinny odbywać się na terenie szkoły. Jak nie to wracamy do mojego gabinetu, mam tam trochę książek, coś dobrego znajdziemy.

- Książek? - westchnąłem niechętnie i mruknąłem coś pod nosem. - No dobra, ale nie róbmy niczego nudnego, chyba, że mogę zrobić sobie łóżko z twojego biurka - zauważyłem zaraz.

- Niczego nudnego? Co według ciebie nie jest nudne oprócz spania i jedzenia? Bierz przykład ze mnie, wtedy zostaniesz kimś - uniosłem dumnie brodę do góry.

- Kimś w sensie przewodniczącym szkoły? - zapytałem mierząc go spojrzeniem, po czym westchnąłem. Nagle zadzwonił dzwonek. - Ja uciekam, England! Wpadnę do twojego gabinetu po lekcjach!

- Nie do końca to miałem na myśli - uśmiechnąłem się pod nosem - I nie waż mi się opuścić ani godziny! Będę na ciebie czekał - odprowadziłem go wzrokiem, a potem sam skierowałem się do swojego gabinetu.

- Ta, ta! - rzuciłem jeszcze i pobiegłem na lekcję.
Kiedy lekcje się skończyły, stanąłem pod pokojem samorządu szkolnego. Byłem nieco poobijany, bo wpadłem w małą bójkę na ostatniej lekcji. Z cichym westchnieniem wszedłem do gabinetu Anglii.
- Superhero przybył! - oznajmiłem, nie zważając na podbite oko.

- Co ci się stało?! - wstałem szybko i podszedłem do niego - Jezus, siniak na siniaku! W coś ty się wpakował, co? - przejechałem dłońmi po jego policzkach. Wyglądało to nieco zabawnie, bo był wyższy.

Spojrzałem na niego zaskoczony, ale po chwili wybuchnąłem śmiechem.
- Oh England! Nie przesadzaj, takie małe zadrapania to nic dla super bohatera! - zaśmiałem się zaraz. Musiałem jednak przyznać, że całkiem miła była ta jego troska.

- Jak nie przesadzaj?! Boli cię gdzieś? Chcesz iść do pielęgniarki? Wprawdzie jej już nie ma, ale ja mogę cię opatrzyć - zacząłem przyglądać się jego ubraniu w poszukiwaniu rozdarć.

- Jak zwykle przesadzasz - przewróciłem oczami. - Przecież nie pobiliśmy się na noże, jedyne co mi jest, to parę siniaków, ty zawsze wszystko wyolbrzymiasz, England - westchnąłem zaraz i uśmiechnąłem się do niego. Dopiero zacząłem się zastanawiać, czy może jednak nie poudawać, aby ten był zmuszony mnie opatrzyć.

- A o co tak właściwie poszło? - oparłem dłonie na biodrach - Sądząc, że to ty, to pewnie o jakąś pierdołę, prawda? Tak w sumie to mogłem się tego spodziewać...

- Hej! Podwójny powiększony zestaw w McDonald to nie jest pierdoła! - powiedziałem zaraz, krzyżując ręce na piersi. - Wiesz ile to jest warte?! - dodałem bardziej pewny siebie.

- Nie wiem, jakieś 15 zł? - wzruszyłem ramionami - Zresztą, niewiele mnie to obchodzi - usiadłem na swoim miejscu - To jak, zdecydowałeś się już jaki charakter mają mieć jakieś zajęcia?

- I honor! - rzuciłem i usiadłem naprzeciw niego. Znów zacząłem huśtać się na krześle. - Nie... Pomógłbyś mi, a nie, że sobie po prostu siedzisz i nic nie robisz... - rzuciłem znudzony.      

- Tia, honor... Widać, czego ten twój jest wart. Powiedz, w czym mam ci pomóc, a ja to bardzo chętnie zrobię. W końcu sam chciałeś mieć zajęcia ze mną, więc nie masz na co narzekać. Zawsze mogłeś wybrać coś innego - wzruszyłem ramionami.      

- Ale tutaj nie ma nic innego do wyboru... - rzuciłem znudzony i rozejrzałem się po pokoju. - A właściwie, gdzie reszta samorządu?

- Wszystkim zajmuję się sam - wskazałem na całą stertę papierów na moim biurku - Czasami przychodzą tu Francja i Seszele by mi pomóc, ale nie zawsze mają czas. W przeciwieństwie do kogoś uczęszczają na zajęcia...

- Znowu zaczynasz... - burknąłem niemrawo i popatrzałem na niego z uwagą. - A jakie ty chciałbyś prowadzić dla mnie zajęcia?

- Takie, na których byś coś robił. Najbardziej by mi pasowało, gdybyś mi z tym wszystkim pomógł, ale jesteś za mało ogarnięty... - podrapałem się z tyłu po szyi - Co powiesz na literaturę? Poezja i te sprawy.

- Poezja? - mruknąłem znudzony. - Ja wolę mój pomysł z McDonaldem... - westchnąłem niemrawo. - Ale jedną godzinę może spróbować, będę wiedzieć, czy na pewno nie chcę - zaśmiałem się zaraz.

- Mówiłem wcześniej, że McDonald nie wypali. Ewentualnie mogę nauczyć cię haftować - wstałem i podszedłem do regału na książki. Wziąłem do rąk kilka tomików i położyłem na biurku między nami - Masz jakiś ulubionych pisarzy...? Pewnie nie, ale zawsze warto spytać.

Spojrzałem dość tępo na książki, które pojawiły się na biurku.
- Nie - odparłem i wziąłem jeden tomik do ręki, po czym przekartkowałem go. - Nie ma obrazków...

Zaklaskałem kilka razy w dłonie.
- Brawo Einsteinie! To literatura, nie jakieś książeczki dla dzieci lub komiksy, do których tak się przyzwyczaiłeś. TO jest prawdziwa sztuka - wziąłem do rąk tomik ze sztukami Szekspira.

Prychnąłem zaraz znudzony.
- Przesadzasz! Książka bez obrazków, to jest jakieś badziewie! - rzuciłem wprost i przeciągnąłem się zaraz.

- Dobrze - przejechałem dłonią po twarzy - W takim razie rozumiem, że ten pomysł odpada. Teraz ty coś zaproponuj - powiedziałem to, jednak byłem pewien, że ten pomysł też odrzucę.

Zacząłem się zastanawiać.
- Naprawdę nie może być McDonald? - zapytałem, ale widząc jego wzrok, zaraz odpuściłem. - To może... Gry komputerowe! Albo horrory!

- Bardzo dobrze wiesz, że ja nie przepadam za takimi rzeczami - spojrzałem gdzieś w bok - Jeśli chcesz to zapisz się na kółko filmowe lub informatyczne, tam znajdziesz sobie jakieś miejsce.

- Ale mnie interesują jakieś śmardolytmy i tworzenie komedii romantycznych... - burknąłem od niechcenia. - Poza tym, tam nie ma ciebie... - dodałem wręcz niedosłyszalnie.

- No to mam pomysł - przebiegnij się 4 razy wokół boiska, a ja tu sobie na ciebie poczekam. Potem idź se do tego McDonalda czy gdzie tam cesz z kimś z moich ludzi i po prostu wpiszemy, że to byłem ja, pasuje?

- Nie podoba mi się ten pomysł - burknąłem od niechcenia. - Przecież to boisko ma z 3 kilometry szerokości! - naburmuszyłem się w jednej chwili. Ten na pewno nie wrobi mnie w takie bzdury.

- Wysiłek jeszcze nikomu nie zaszkodził. Nie chce ci się czytać ani uczyć, to ćwicz - otworzyłem książkę którą wcześniej trzymałem i przeczytałem w myślach kilka pierwszych wersów.

Uderzyłem głową o blat biurka i siedziałem tak przez jakąś chwilę. W końcu podniosłem wzrok i wziąłem pierwszy lepszy tomik, który zacząłem przeglądać ze znudzeniem.

- Jak ci się nie podoba, to wyjdź - odezwałem się po jakimś czasie - Siedzimy tu już jakąś godzinę, mogę ci zaliczyć obecność. W jakie dni pasowałyby ci zajęcia? - przerzuciłem stronę.

- W poniedziałki Japonia zwykle jest u mnie, a w piątki Kanada, więc pozostałe trzy dni mam wolne - powiedział, niemrawo śledząc tekst, znajdujący się w książce.

- To niech będzie wtorek i czwartek - spojrzałem na zegarek - Jest już całkiem późno, myślę, że skończymy na dzisiaj - położyłem na stosik książkę i wstałem - Jak chcesz to możemy się przejść do tego McDonalda...

Słysząc jego słowa, zaraz odrzuciłem książkę i wstałem z miejsca.
- Tak więc ruszajmy! - krzyknąłem zadowolony i spojrzałem zaraz na Arthura wzrokiem, pełnym szczęścia.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Skoro sprawi mu to tyle szczęścia, to mogę iść. Wyszliśmy z mojego gabinetu, drzwi zamknąłem na klucz, który schowałem do kieszeni. Po chwili byliśmy już przed budynkiem szkoły.
- Tak właściwie to gdzie to jest? - spojrzałem na niego.

- England, ty tylko siedzisz w tych książkach, że nie wiesz, jak wygląda twoja okolica! - zaśmiałem się i złapałem go za rękę. - Tędy! - oznajmiłem ciągnął go w danym kierunku.

- T-to nie moja wina, że nie mam czasu wychodzić! - nie wyrwałem swojej ręki i dałem mu się pociągnąć - Gdybyś też tyle pracował, to byś wiedział, jak to jest!

- Powinieneś się czasem odprężyć, England! W końcu nie samą praca człowiek żyje - zauważyłem, a po chwili byliśmy już na miejscu. Zaraz wparowałem do środka i zaczął przeglądać menu. - Co chcesz?

- Doskonale wiem, kiedy powinienem się odprężyć! - spojrzałem na kartę - Nie wiem, weź dla mnie coś dobrego, nie znam się zbytnio na tym śmieciowym jedzeniu...

Zacząłem się zastanawiać.
- To wezmę ci zestaw powiększony! - powiedziałem zadowolony i po chwili wskazałem na jeden ze stolików w koncie. - Poczekaj tam na mnie, zaraz będę - oznajmiłem i podszedłem do kasy.

- No dobrze - usiadłem we wskazanym przez niego miejscu, a chwilę wcześniej zdjąłem swoje ubranie wierzchnie. Nie czekałem długo, zanim się pojawił. Postawił przede mną tacę pełną jedzenia - Ja mam to wszystko zjeść? - spytałem lekko zdziwiony.

- Ależ oczywiście England! I tak nie wziąłem ci mega powiększonego! - zaśmiałem się i zaraz zacząłem pożerać swojego hamburgera i popijać go coca-colą.

- No to spróbujmy - wziąłem do rąk najmniejszą bułkę i ugryzłem - W sumie nie jest takie złe, ale tłuste na pewno... Chcesz część mojego? - podsunąłem swoją tacę w jego stronę. 

- Effhland, pheciesz daff raffe zjeft go - powiedziałem z pełnymi ustami, dalej zajadając się moim hamurgerem.

- No nie wiem - spojrzałem na to całe jedzenie, jednak oprócz tej bułki, co jadłem, zjadłem jeszcze jedną i frytki - Nie najadłeś się jeszcze? - spojrzałem na niego, kiedy brał kolejną porcję do ust.

Właśnie pożerałem swoje frytki, kiedy usłyszałem jego pytanie.
- A nawet mi się udało - zaśmiałem się cicho, kończąc swoje frytki, po czym począłem dalej pić colę. - Mało zjadłeś, England!         

- Nigdy dużo nie jem - uśmiechnąłem się i wyjrzałem za okno, powoli się ściemniało - Masz jeszcze jakieś plany na ten wieczór?

- Pewnie będę grał w jakieś gry, no chyba, że chcesz do mnie wpaść, England, wtedy obejrzymy jakiś horror! - powiedziałem pełen entuzjazmu, dawno nie spędzałem z nim wolnego czasu.

- Jeśli to nie kłopot, to mogę iść - odpowiedziałem, mimo iż byłem niemal pewny, jak się skończy to całe "oglądanie" - Jeden wieczór odpoczynku mi raczej nie zaszkodzi, wszystko mogę załatwić jutro.

- No nareszcie przyznałeś mi rację, England! - powiedziałem zadowolony i wróciłem do picia coli. Kiedy skończyłem, spojrzałem na niego z uwagą. - Gotowy iść?

- Jeden raz na milion... Tak, mogę iść - wstałem i się ubrałem, jednak kiedy wyszliśmy na podwórko powitał nas chłodny wiatr - Z-zimno - wymruczałem chowając ręce do kieszeni. Mam nadzieję, że jego dom nie jest daleko, dawno tam nie byłem...

Zaraz zadygotałem i spojrzałem na Arthura, miałem nadzieję, że ten za bardzo nie marzł.
- Chodźmy już, bo zmienimy się w kostki lodu, England - zaśmiałem się zaraz i powoli ruszyłem przed siebie. Na szczęście nie było to tak daleko.

- No idę, nie popędzaj mnie! - burknąłem i ruszyłem za nim. Szedłem za nim patrząc się w chodnik, więc nie zdziwiłem się, że wpadłem na niego gdy nagle się zatrzymał.
- Co, to już tu? - spojrzałem na budynek, przy którym staliśmy.

- Tak, już tyle czasu minęło, że nie pamiętasz, gdzie mieszkam - zaśmiałem się i wszedłem do środka, a po chwili wpuściłem go do mieszkania. - Właź i czuj się jak u siebie, England!

- Um, jasne - zdjąłem swoje ubrania i powiesiłem je na wieszaku. Wszedłem do salonu i usiadłem na kanapie - Mógłbyś trochę posprzątać - rozejrzałem się po pomieszczeniu - Zrobisz mi herbaty?

- A nie chcesz kawy? Bo herbaty nie mam, zwykle Japonia jakąś dla siebie przynosi, a ja jej nie lubię - stwierdziłem i rozsiadłem się obok niego na kanapie. - Czego chcesz? Da się przejść, więc jest dobrze!

- Kawy nie piję - wykrzywiłem się na samą myśl o niej - Ale opakowania po jedzeniu wypadałoby wyrzucić, a nie wszystko leży na kupie obok telewizora... To jak, mieliśmy chyba oglądać film, co nie?

- Nie chcesz to nie - wzruszyłem ramionami i zaraz podbiegłem do telewizora i pokazałem mu pudełka z horrorami. - Jako iż jesteś moim gościem, pozwolę ci wybrać! - powiedziałem zadowolony.

- Nie znam się, wybierz coś ciekawego i takiego, byś nie szczał ze strachu - mimo wszystko podszedłem do niego i przeleciałem wzrokiem po tytułach.

- Ja i banie się?! Chyba żartujesz! Jako Superhero niczego się nie boje! - powiedziałem dumnie wypinając pierś. W końcu wziąłem jeden z filmów i odpaliłem go na DVD. Zaraz usiadłem na kanapie i poklepałem miejsce obok. - Siadaj, England!

- Pewien jesteś? - zanim usiadłem podszedłem do kontaktu i zgasiłem światło, a potem usiadłem obok niego z lekkim uśmiechem pod nosem - Zaraz się przekonamy. O czym właściwie jest ten film? Kolejne zombie czy hektolitry krwi?

Prychnąłem coś cicho, niech ten sobie nie myśli, że będę się bał!
- Zobaczysz England, miej niespodziankę! - powiedziałem zadowolony i przeciągnąłem się lekko. Po chwili film się zaczął.

- A może się założymy? Jak wygram to nie ruszysz burgerów przez miesiąc - rzuciłem z nutką kpiny w głosie, gdyż byłem całkowicie pewien swojego zwycięstwa - A może nasz hero boi się też tego?

- Ja niczego się nie boję! Ale jeśli ja wygram, to nie będę musiał chodzić na żadne dodatkowe zajęcia! - powiedziałem zadowolony. Nie było mowy, aby przegrał tak prosty zakład!

- Stoi! Szykuj się na niezłą dietę - oparłem się plecami o oparcie kanapy i ułożyłem się wygodnie. Film właśnie się zaczynał i wyglądał całkiem nieźle. Może on nie ma aż tak złego gustu?

- Zobaczysz, że nie przegram! - odparłem dumnie i z uwagą zacząłem oglądać film. Szkoda, że nie zrobiłem sobie popcornu! Po chwili zaczęło robić się nieco strasznie, ale postanowiłem być twardy, tu chodzi o moje hamburgery!

- Oh naprawdę? Pewny jesteś? - obrzuciłem go powątpiewającym spojrzeniem. Zauważyłem jednak, że całkiem nieźle dawał sobie radę - Masz gdzieś tu może kredę i świeczki?

- P-po co ci niby to? - burknąłem niemrawo, udałem, że chce skupić się na filmie, więc nawet na niego nie spojrzałem. Czemu to robiło się takie przerażające?!       

- A jak myślisz? Mam jeszcze czarną książeczkę z pentagramem na wierzchu, na pewno chcę iść zrobić ci kolację - rzuciłem z sarkazmem, chociaż nie byłem pewien, czy go wyłapie/

- L-lepiej skup się na filmie... - rzuciłem niemrawo, dalej śledząc wzrokiem to, co działo się na ekranie. O nie, na pewno nie przegram tak łatwo, w końcu moje hamburgery!

- Eh, no dobrze - przechyliłem się w jego stronę i oparłem głowę na jego ramieniu. Miałem cichą nadzieję, że się podda, w końcu gdyby nie te zajęcia to wcale nie spędzalibyśmy razem czasu...

Lekko podskoczyłem, kiedy ten położył głowę na moim ramieniu. Zaraz spojrzałem na niego i z cichym westchnieniem ulgi, wróciłem do oglądania filmu.

- Masz może jakiś alkohol? Byłoby zabawniej - zacząłem kręcić kółka palcem po jego udzie. Może po kilku butelkach mniej będzie trzymał nad sobą kontrolę? Pewnie tak będzie, raczej nie pije tak często.      

Wzdrygnąłem się lekko, nie sądziłem, że ten będzie się nagle tak zachowywać...
- T-ta... Jest w barku... - mruknąłem cicho, nie odrywając wzroku od ekranu. Czułem, jak moje serce waliło coraz szybciej, aż chciałem krzyczeć, aby główna bohaterka nie wchodziła do tamtego pokoju.

- No to zaraz wracam - wstałem na nogi i podszedłem do barku, o którym wcześniej wspomniał. Wziąłem ze sobą cztery butelki. Wróciłem do niego i podałem mu jedną, drugą zostawiłem sobie a resztę postawiłem na podłodze. Pociągnąłem pierwszy łyk i powróciłem do poprzedniej pozycji.

Nawet nie zauważyłem, kiedy ten wcisnął mi w ręce butelkę, po prostu to mnie nie obchodziło. Nagle na ekranie wyskoczył potwór, zaś sam przerażony podskoczyłem i poderwałem się zaraz z kanapy, krzycząc przy tym.

- Haha, wygrałem! - wyszczerzyłem się szeroko, ale przestałem, gdy ten (niechcący) oblał mnie napojem po twarzy - No, w każdym razie wygrałem. Powiedz "papa" hamburgerom!

Spojrzałem na niego i burknąłem coś od niechcenia.
- No dobra... Nich ci będzie, wygrałeś... - burknąłem niemrawo, dopiero orientując się, że mam butelkę z alkoholem.

- Ja zawsze wygrywam, idioto - objąłem go w pasie i przytuliłem do siebie. Alkohol zaczynał działać, ale szczerze mówiąc miałem ochotę zrobić to nawet wcześniej. Wtuliłem twarz w jego ubranie i wciągnąłem jego zapach.

Spojrzałem na niego zaskoczony, czyżby tak szybko zdążył się upić? Wiedziałem, że ma słabą głowę, ale żeby aż tak? Zwykle się na mnie darł po pijaku...
- England, wszystko dobrze? - zapytałem i niepewnie pogłaskałem go po głowie.

- A czemu miało by nie być, America? - podsunąłem się do góry i spojrzałem mu w oczy, a swoje dłonie wplotłem w jego włosy. Powoli zacząłem zbliżać swoje usta do jego warg tak, by w jakby ostatniej chwili mógł mnie odepchnąć. Mimo wszystko nie chciałem go do niczego zmuszać.

Złapałem go za ramiona i lekko odsunąłem od siebie.
- Bo zachowujesz się dziwnie, England - powiedziałem patrząc w jego oczy. - Chyba nie powinieneś pić, bo jak widać to ci szkodzi - dodałem. Byłem pewny, że jakby ten był trzeźwy, to żałowałby tej decyzji pocałowania mnie.

- Ale ja lubię! - czknięcie - Aż tak bardzo mnie nienawidzisz, America? - poczułem, jak do moich oczu napływają gorące łzy - Zawsze cię kochałem, wiesz o tym, prawda?

Zamrugałem kilkakrotnie, po chwili jednak uspokoiłem się, on po prostu bredzi przez alkohol.
- England, to nie tak... Hej... Tylko mi tu nie płacz - powiedziałem i niepewnie pocałowałem go w czoło.

- Jak nie tak, jak nie tak?! - podniosłem lekko głos i otarłem łzy pięścią - Gdyby tak nie było, to byś mi uwierzył! Gdybym powiedział to na trzeźwo to byś mi tym bardziej nie uwierzył, wiem to! Zresztą, co ma tu trzeźwość do znaczenia?! Ja... ja cię kocham, idioto! - spojrzałem w bok cały zaczerwieniony.
           
Lekko się zarumieniłem, teraz nie byłem pewny, czy ten mówi prawdę, czy dalej majaczy.
- England... - zacząłem niepewnie i przytuliłem go do siebie. - Arthur... - poprawiłem się i pocałowałem go w policzek. - Wierze ci - szepnąłem i przytuliłem go do siebie. - T-też cię kocham... - powiedziałem odwracając wzrok.

CDN

Oto i pierwsza część tego zwariowanego opowiadania o.O Mam wielką nadzieję, że komuś się spodoba i będzie to czytać :3 W najbliższych dniach będą pojawiać się następne części, w końcu nie mogę pozwolić zostawić bloga znów pustego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Małe zasady
- Komentować może każdy, nawet użytkownik anonimowy
- Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona
- Odpowiadamy na komentarze, jeżeli istnieje taka możliwość (Czasem na krótkie komentarze nie da się odpowiedzieć)
- Jeżeli nie zastosujesz tzn. "chamskiej reklamy", możesz umieścić link do swojego bloga w komentarzu (Chamski spam będzie usuwany)

Haruhi Suzumiya