Ogłoszenia:
- Wszystkie linki zostały dodane do menu~ Mamy nadzieję, że wędrowanie po naszym blogu znów będzie dużo łatwiejsze :3

czwartek, 26 lipca 2012

Praca po śmierci - Recenzja Yami no Matsuei

Praca po śmierci
Recenzja Yami no Matsuei

                Jakiś miesiąc temu uczestniczyłam w Natsu Matsuri, który odbywał się w pewnej gdańskiej bibliotece. Będąc tam po raz pierwszy i spostrzegając, że mają tam mangi postanowiłam się zapisać. Po wybraniu paru, które chciałam przeczytać już od jakiegoś czasu, zaczęłam rozglądać się za jeszcze jedną, mając nadzieję, że znajdę taką, której pierwszy tom nie byłby już przez kogoś wypożyczony. W taki właśnie sposób natknęłam się na Yami no Matsuei, o ile pierwszy tom średnio mi się podobał, to nie zrezygnowałam z dalszego czytania. Odwiedzając bibliotekę, co jakiś czas zaczęłam wypożyczać coraz dalsze tomy, aż przeczytałam wszystkie dwanaście dostępnych. Okazało się, że było coraz lepiej, tak więc postanowiłam obejrzeć anime i porównać je z pierwowzorem.
                Tsuzuki Asato  to shinigami z ponad siedemdziesięcioletnim stażem, mimo że jest tam jednym z najstarszych i najsilniejszych bogów śmierci całe dnie spędzałby na obijaniu się i jedzeniu. Jego partner – Kurosaki Hisoka to jego przeciwieństwo, pracowity, zrównoważony i spokojny szesnastolatek. Razem pracują w Urzędzie Dziesięciu Królów i sprawują pieczę nad regionem drugim - Kyuushu.
                Akcja biegnie szybko, ze względu na małą liczbę odcinków i dużą ilość materiału do zrealizowania. Zostały przedstawione jedynie ważniejsze wątki,  a mimo to zostały bardzo zmienione i przyspieszone. Chyba spokojnie można powiedzieć, że z wyrzuconego materiału uzbierałyby się co najmniej dwa, trzy tomy. Autorka mangi, Matsushita Yoko w jedenastym tomie wspomniała, że z początku miało być 26 odcinków, co być może jest przyczyną znacznego ukrócenia historii. Każdy z bohaterów ma swój własny charakter, powód, dla którego został shinigami oraz przeszłość, od której nawet po śmierci często nie może się uwolnić, niestety nawet w mandze nie dowiadujemy się wszystkiego. Prawdę powiedziawszy zdążyłam się do nich przyzwyczaić już czytając pierwowzór, więc już od pierwszego odcinka nie byli mi obcy. Muszę przyznać, że bardzo ich polubiłam, ciężko jest mi się z nimi rozstać, w końcu na chwilę obecną kończę swoją przygodę z Yami, przynajmniej do czasu, aż nie wyjdzie trzynasty tom.
                Animacja nie jest niczym szczególnym i czasem widać niedociągnięcia, jednak trzeba się liczyć z tym, że to anime z 2000 roku. Z twórczością Hiroko Tokity nie spotykam się po raz pierwszy, pracował jeszcze chociażby przy School Rumble, jednak dotychczas nie widziałam żadnych produkcji przez niego wyreżyserowanej. Niektórym bardzo spodobała się muzyka Saito Tsuneyoshi’ego, jednak ja uważam, że nie zawsze potrafiła wkomponować się w to co dzieje się na ekranie. Osobiście spodobał mi się opening, piosenka pod tytułem „Eden” zespołu To Destination przypadła mi do gustu, a animacja jest tak naprawdę nic niezdradzającym spoilerem, ponieważ niektóre z użytych w nim kadrów pojawia się w ostatnich odcinkach. Ending mnie nie zachwycił, o ile piosenka nawet mi się spodobała to twórcy przy tworzeniu animacji do niego zbytnio się nie postarali, po prostu urządzają nam pokaz slajdów kolorowych ilustracji z mangi, co jest czasami w anime spotykane i niekoniecznie na przykład przeze mnie lubiane.
                Na pochwałę zdecydowanie zasługują głosy, kocham Miki Shinichiro (Mustang Roy, Hijikata Toshizo), który wcielił się w Tsuzuki’ego. Nie byłam pewna co do Asano Mayumi (Haku z Naruto, Sanka Aria), ale przekonała mnie i pokazała, że nadaje się na Hisokę. Prócz tego wystąpili chociażby Morikawa Toshiyuki (Fang Li Ren, Naraku) i Seki Toshihiko (Irie Kyousuke, Umino Iruka) oraz także bardzo lubiany przeze mnie Inoue Kazuhiko (Nyanko-sensei, Miyagi You), który niestety nie odzywał się zbyt często.
                Yami no Matsuei to dobra historia, potrafi wciągnąć i zaciekawić. Mimo że jest to dramat, wielokrotnie w niektórych momentach czai się dobry humor oraz podteksty yaoi. Jednak anime nie było w stanie przedstawić tego wszystkiego, dlatego też raczej radzę sięgnąć po mangę, bo jest ona bardziej rozbudowana, mimo że nawet w niej jeszcze nie wszystko się wyjaśniło. Jednak jeżeli nie lubi się czytać lub nie ma się możliwości zakupu lub wypożyczenia tego tytułu, można sięgnąć po anime i ewentualnie ocenić czy ta historia będzie warta fatygowania się o wersję papierkową. Seria ta jest bardziej skierowana do dziewcząt, tak więc polecam ją właśnie im, poza tym gatunek Shounen Ai mówi sam za siebie, tym samym raczej bardziej przyciągając żeńską część widowni.

No i napisałam, skończyłam dzisiaj oglądać anime, więc stwierdziłam, że od razu to napiszę, bo potem zapomnę o czym było ;D Przedwczoraj skończyłam czytać mangę, więc stwierdziłam, że sobie to obejrzę i potem napiszę tę recenzję, w końcu dobrze jest mieć porównanie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Małe zasady
- Komentować może każdy, nawet użytkownik anonimowy
- Weryfikacja obrazkowa jest wyłączona
- Odpowiadamy na komentarze, jeżeli istnieje taka możliwość (Czasem na krótkie komentarze nie da się odpowiedzieć)
- Jeżeli nie zastosujesz tzn. "chamskiej reklamy", możesz umieścić link do swojego bloga w komentarzu (Chamski spam będzie usuwany)

Haruhi Suzumiya