Seria: Shingeki no Kyojin
Pairing: Farlan x Levi
Gatunek: Lekki romans, angst
Ograniczenia: T (+13)
"Sen"
To jest zupełnie idiotyczne,
mówić do osób, które już dawno zmarły i nigdy nie powrócą do tego świata, ale…
Trudno jest też to powstrzymać, kiedy ciągle się za nimi tęskni…
- Wiesz, Farlan, życie w wojsku wcale nie należy do najprzyjemniejszych, szczególnie
ostatnio… - wzdycham cicho, znów zamiatając podłogę mojego gabinetu, już chyba
dawno temu straciłem nad tym rachubę… - Ten dzieciak, Eren. Pamiętasz,
opowiadałem ci o nim, wciąż nie potrafi opanować swojej zdolności przemiany
w tytana… Co prawda w końcu zaczął się jakoś zachowywać, jednak co mi z tego,
skoro wciąż brak jego umiejętności może doprowadzić do tego, że będę musiał go
zabić, głupi bachor… - Zamiatam dalej podłogę, nie zwracając uwagi na nic innego, w
końcu jej jeszcze daleko do lśnienia. – Nie będę już ci truł tymi durnymi
opowieściami, pewnie to i tak cię w ogóle nie interesuje… Ech… Chciałbym
wiedzieć co u ciebie i Isabel… właśnie, pozdrów ją ode mnie i przeproś, że tak
mało z nią rozmawiam, nie mam ostatnio na to czasu, te cholerne papiery zajmują
mój cały wolny czas, że nie mogę nawet posprzątać całego zamku! – burczę do
siebie, odkładając miotłę w kąt i rozglądając się dokoła. – Ta, na pewno się
teraz ze mnie śmiejesz, zobaczysz, kiedyś za to pożałujesz, nie wiem, jak można
w ogóle próbować się skupić w takim burdlu, jaki panuje w innych częściach
zamku, a tym bardziej nie rozumiem rekrutów, że potrafią żyć w tak
beznadziejnych warunkach – Kieruję się od razu do biurka i przysiadam się przy
nim, patrząc z nieco wściekłą miną na stertę papierów. – Mógłbyś mi czasem z
tym wszystkim pomóc… I nie przyjmuję wymówek typu: przecież nie mam jak złapać
pióra! Jesteś mi winny jakąś pomoc i kropka, nigdy przecież tego nie robisz, a
czasem już wypadałoby się łaskawie ruszyć, wiesz? …I mówię, że masz się ze
mnie nie śmiać, to, że wszystkie papiery sortuję tak, a nie inaczej, nie
oznacza, że jest coś ze mną nie tak! – warczę i sięgam po pierwszy dokument,
bez pośpiechu wodząc po nim wzrokiem. – Jakbym wiedział, że tak ma wyglądać
moja praca, na pewno nie dałbym się tym idiotom złapać… Wiem, dowódca jest moim
przyjacielem, co nie oznacza, że wtedy nie był dla mnie kimś więcej niż idiotą –
mruczę dalej, podpisując zaraz dokument. Przebieram kolejne papiery, nie
zauważając nawet, kiedy dopada mnie sen i po prostu zasypiam.